Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2010, 10:28   #392
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Narfin w napięciu wpatrywała się w Szramę, gdy ten wyraźnie walczył ze sobą i w końcu zamknął oczy. Bała się tego, co w nich zobaczy, gdy się otworzą... Zerknęła przelotnie na towarzyszy, modląc się w duchu, żeby byli czujni i śledzili poczynania Riviliona. Jej zielone oczy lśniły zdecydowaniem. Wiedziała, że niezależnie od tego, jaka siła zwycięży w szramowym umyśle, nie zawaha się zrobić tego, co konieczne... nic więcej i nic mniej, gdyby coś poszło nie tak.

Przez myśl przebiegło jej wspomnienie wszystkich, których utracili w związku z minionymi wydarzeniami. Po raz kolejny zalała ją fala spokoju, jakiego nie czuła już od dawna. Teraz, gdy wszystko miało się wyjaśnić, strach gdzieś zniknął. Wierzyła, że jeszcze nie wszystko stracone...

Gdy na powrót utkwiła wzrok w twarzy Brena, jego oczy otworzyły się. Na jej ustach pojawił się tak dobrze znany, a jednak zapomniany krzywy uśmiech, źrenice zamigotały rozbawieniem. Zobaczyła najpiękniejszy widok, jaki mogła sobie w tym momencie wymarzyć. Szramę. Tego samego, którego pamiętała z pierwszego spotkania. Niemal niedostrzegalnie kiwnęła głową, gdy się odezwał

- Ptaszyska nie tknąłem. Śmierdział... Tak, że kto by się go tknął, prześmierdłby niechybnie i doszczętnie.

Domyślała się, że cała lista przewin wyrecytowana przed chwilą przez czarownika, miała na celu pozbawienie ich złudzeń co do niedawnego kompana. Gdyby nie zdołał się odezwać, wszyscy uznaliby to za potwierdzenie własnych lęków, prawdziwe na tyle, na ile każdy z nich by w to uwierzył. Mając "dowód" w postaci milczenia, z łatwością mogli się zwrócić przeciwko towarzyszowi, ułatwiając Żmii rozprawienie się z nimi wszystkimi. Wykończyłby ich po kolei, szczując przy okazji przeciwko sobie. Ktoś musiał być winny, więc łatwo było oskarżyć tego, kogo się najsłabiej znało. Ale... czy słusznie?

Tak... sprytne to było posunięcie. Wszyscy od początku podejrzewali, że Szrama coś ukrywa. Nie znali nawet jego imienia, nie mówiąc już o pełniejszych informacjach. Skryty, trzymający się na uboczu... Kto wie, co robił, z kim rozmawiał, co KNUŁ... Zwłaszcza, że Rivilion poruszył najczulsze struny w ich duszach. Avargonis, Galdor, Meadil...

Ona sama miała na początku mieszane uczucia, które rozwiała dopiero ich wspólna podróż i niewola, choć też nie do końca... w tym momencie jednak nie miała już wątpliwości. Bren wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie podda się bez walki. Całe szczęście okazał się silniejszy, niż przypuszczał Rivilion. Silniejszy, niż im się wydawało. Miała tylko nadzieję, że Mafennas i Telio będą w stanie zaufać towarzyszowi. Może i był wykorzystany przez czarownika, ale nie bez walki. Narfin bardziej niż ktokolwiek inny była świadoma ogromnej siły woli drzemiącej w tym nierzucającym się w oczy mężczyźnie...

Usiłowała przewidzieć jego zamiary, gdy przeszedł kilka kroków w bok, ze wzrokiem utkwionym w jej twarzy.

- Mam sprawę. - splunął, jakby chciał się pozbyć nieprzyjemnego smaku z ust - Mam rzecz do zrobienia pod Białą Żmiją, strażniczko.

Przygotowała się na niemal wszystko, z wyjątkiem tego, co nastąpiło później.
Gdy z rozprutej cholewy buta wysypały się monety, przez chwilę jak zahipnotyzowana wpatrywała się w tą z nich, która jak po sznurku toczyła się wprost do jej stóp.

Lekkie puknięcie w czubek buta gwałtownie przywróciło ją do rzeczywistości. Czujnie spojrzała w stronę Żmii, nie wiedząc czego się spodziewać, gotowa do walki.
 

Ostatnio edytowane przez Viviaen : 26-02-2010 o 10:43.
Viviaen jest offline