Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2010, 09:56   #143
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Eric Gower - Tura 13 - 26 lipca 2008

To było dziwne uczucie. Bardzo dziwne uczucie. Siedział w pluszowej loży naprzeciwko kobiety, której nie znał, ale był pewnym, że ona zna jego. Może nawet zna go lepiej niżby sobie tego życzył... To wszystko co działo się przez ostatnie kilka dni... To też było dziwne.



Kobieta uśmiechnęła się ciepło i powiedziała wskazując na stojący na stole imbryk:

- T’ien Yiheng powiedział, że “Herbatę się pija, by zapomnieć o hałasie świata.” - powiedziała spoglądając na Erica. - Napijmy się zatem herbaty. Wyciszmy się.

Jej zupełny spokój, traktowanie czasu jakby nie istniał i nie miał żadnego znaczenia udzieliły się Ericowi. Herbata – jako taka – nigdy nie była jego ulubionym napojem. Choć może raczej należałoby powiedzieć – ograniczał ją do ekspresowej torebki wrzucanej do kubka i zalewanej wrzątkiem... Podniósł czarkę do ust i aromat naparu uderzył w jego nozdrza. Przymknął oczy i upił mały łyczek... Usłyszał muzykę, a przynajmniej był to jakiś rodzaj muzyki, tradycyjnej muzyki, grany na czterostrunowej gitarze. W jakiś sposób ta muzyka pasowała do sytuacji, nastroju i herbaty...

- Czy zechce pan wybrać kwiat? -
pytanie dotarło do niego i otworzył oczy widząc najpierw ubraną w tradycyjne kimono artystkę, później ubranych w równie tradycyjne szaty gości herbaciarni, a dopiero na samym końcu stojącą obok tacę z jakimiś zasuszonymi kwiatami.


Sięgnął po jeden z nich, kiedy uświadomił sobie, że wszyscy wokół mówią po chińsku. Wstał gwałtownie wywracając niski stolik i powodując spore zamieszanie. Wybiegł na ulicę, która była po prostu dość szerokim klepiskiem obstawionym niewysokimi drewnianymi domami... Jakiś chłop prowadził wózek zaprzężony w osiołka...

„Gdzie ja jestem?”-
myśl zamierzała mu rozwalić umysł. Zupełnie jakby w czaszce wybuchła mu bomba...


- Oh, przepraszam, nie zauważyliśmy pana – może czterdziestoletni mężczyzna zatrzymał się tuż koło Erica.
- Nie... nic... nic nie szkodzi - wykrztusił rozglądają cię po okolicy „Katedry Bomby A”...

Para odeszła pozostawiając go samego z coraz bardziej zwariowanymi myślami. Myślami, które przypominały ruletkę, albo jakieś szalejące obrazki w jednorękim bandycie... Ciemność. Musiał to wszystko zepchnąć w ciemność i myśleć rozsądnie.


- Mój drogi... Nie tak szybko... W moim wieku trzeba się oszczędzać... - kobieta wzięła go pod rękę - Vegas może nie jest moim ulubionym miejscem na wieczorne spacery, ale skoro już tu jesteśmy...

Dopiero teraz Eric zwrócił uwagę na to w co jest ubrany. W tym smokingu doskonale pasował do znanego chyba każdemu „Bellagio Casino”... Zmierzał coś powiedzieć, ale gdy otwarł usta usłyszał:

- Od pierwszych chwil naszego życia uczy się nas, że żyjemy w trójwymiarowym świecie. Uczy się nas, że mamy wpływ tylko na długość, szerokość i wysokość. Uczy się nas, że czas jest stały, że płynie... że istnieje jedna jedyna rzeczywistość. Oczywiście – uciekając od tego ograniczenia – człowiek, każdy człowiek, wierzy, że istnieje coś jeszcze – jakaś inna, lepsza rzeczywistość... I istnieje. Ale nawet tutaj istnieje więcej niż jedna rzeczywistość... Setki, tysiące równoległych rzeczywistości, w których żyją ci sami ludzie, ale żyją zupełnie inaczej, często zupełnie nieświadomi, nie myślący o tym, że ich życie mogłoby być inne, że może się skończyć za kilka sekund. Popatrz – wskazała ręką podjeżdżającą pod kasyno limuzynę i wysiadającego z niej... Erica – to jeden z tysięcy Ty. W tej rzeczywistości po studiach wyjechałeś do Stanów i w nowojorskim metrze spotkałeś dziewczynę, zakochałeś się z wzajemnością w córce właściciela „Bellagio”... Historia jak z filmu skończyła się miesiąc temu kiedy ona zginęła w wypadku samochodowym... Zapytasz czy mógłbyś temu zapobiec? Nie. Nikt z nas nie widzi swojej przyszłości ani przyszłości żadnego innego z nas... To ma związek z tym, że nas tak naprawdę nie ma w równoległych rzeczywistościach... Ten tutejszy Eric Gower nie ma najmniejszego pojęcia o tym kim naprawdę jest i jakimi możliwościami dysponuje – jest zwykłym człowiekiem takim jak miliardy innych... Tak naprawdę nas tutaj nie ma... - zamknij oczy. Nie bój się poprowadzę Cię – Tak naprawdę nas tutaj nie ma. To wszystko co widzimy, odczuwamy, czego doświadczamy jest tylko wytworem naszych umysłów... Fatamorganą... Powiedz mi czy masz mokre stopy, albo kostki?
- Nie... - odparł Eric zaskoczony pytaniem.
- Otwórz oczy.

Gower otworzył oczy i momentalnie poczuł ziąb; oboje stali po kolana w lodowatej wodzie fontanny. Uświadomił sobie, że mając zamknięte oczy założył, że idzie po wyłożonym kamieniami równym placu przed fontanną. Szum wody słyszał cały czas więc był on niemiarodajny; zresztą nie zaprzątał sobie głowy ocenianiem odległości od fontanny na podstawie jej głośności... Nie widział gzymsu fontanny i przeszedł przez niego jakby nie istniał... Woda zresztą też nie istniała do chwili kiedy nie uświadomił sobie jej istnienia i wpływu na jego spodnie i nogi...

- Co teraz? - zapytał ciągle zszokowany tą demonstracją.
- Teraz musimy wrócić do naszej rzeczywistości... Jaką rzecz z niej pamiętasz? - podniosła palec – Nie mów. Pomyśl.

Aromat herbacianego naparu uderzył w nozdrza, a pierwszy niewielki łyczek spłynął do przełyku. Przez kilka sekund Eric bał się otworzyć oczy. W końcu otworzył z ulgą zauważając, że znajduje się wyłożonej pluszem loży...

- Nazywam się Raniya al-Rikabi. Jakie pytania chcesz mi zadać przyjacielu?
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 05-03-2010 o 09:58. Powód: tytuł
Aschaar jest offline