Las nieopodal Wioski Liścia - Późny wieczór
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lfWMinUyZDw&feature=related[/MEDIA]
Pomiędzy drzewami, w zwartej grupie stało wiele postaci. Z twarzami zatopionymi w cieniu, wpatrywały się w jednego mężczyznę stojącego na pieńku. Wokoło dało się słyszeć jedynie cichy szelest liści.
Chłopak stojący na pieńku był przeciętnego wzrostu, o rudych, postawionych włosach. Czarny ,luźny strój raczej nie przypominał w żaden sposób tego noszonego przez shinobi. Zdawał się zbyt mało praktyczny. Jego twarz była dobrze widoczna, dzięki padającemu w to miejsce blasku księżyca. Swoimi małymi, spokojnymi, szarymi oczami zmierzył stojący przed nim tłum.
- Pamiętajcie o planie. I o tym, że każdy kto stanie wam na drodze ma zginąć. Shiaringan Kakashi ma pozostać żywy ! - złowrogo popatrzył na shinobi w pierwszym szeregu.
- Ikazuchi-san, tak jak zdecydował Mistrz, ty poprowadzisz szturm. Nie zawiedź naszego Pana... - machnął ręką, a w tym samym momencie ni to ludzie, ni to cienie stojący przed nim , rozproszyli się pośród ciemności lasu.
***
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ilatn8m5SgU&feature=related[/MEDIA]
Potężny wybuch zniszczył całkowicie jedną z baszt w wielkim murze, chroniącym Konohe. Przez powstały wyłom , do wnętrza śpiącej wioski, wtargnęły osoby w czerni. Szybko kolejne serie eksplozji , na dobre przerwały panującą w wiosce ciszę. Po przeszywających hukach i potężnych błyśnięciach, ulicę wypełniły się przerażonymi cywilami. Każdy znał plan na wypadek ataku - udać się jak najszybciej do schronów wydrążonych w skale z podobiznami wielkich Hokage.
Szybko pojawiło się również wsparcie dla walczących przy murze shinobi z Konohagakure.
Na dachu jednego z budynków , nieopodal powstałego wyłomu, pojawił się najbliższy współpracownik rokudaime Hokage - Nara Shikamaru, wraz z oddziałem Shinobi.
- Musimy ich zatrzymać jak najdłużej w tym miejscu. Niedługo przybędą ci z ANBU, wtedy zajmiemy się pomocą dla mieszkańców. - zręcznym ruchem chwycił kunai, po czym wyrzucił w połowie wypalonego papierosa gdzieś na bok.
- Ike ! Kilka minut później - Siedziba Hokage. Kakashi stał w gabinecie, wyglądając przez wielkie okno na przebudzoną wioskę. Widział dokładnie miejsce , w którym trwały już walki. Unosiła się nad nim łuna , zapewne efekt płonących budynków ... Ruin. Mężczyzna lekko westchnął , w tym samym momencie otworzyły się drzwi do jego , spowitego w ciemności , gabinetu.
- Hokage-sama ...
- Shizune-san , melduj.
- Około dwudziestu, być może więcej. Nieznana przynależność. Zdolności na poziomie jounina. Ponosimy straty. Na miejscu jest już Shikamaru-kun.
- ANBU ?
- Oddziały już cofają się do wioski ze swych pozycji operacyjnych.
- Wysłałaś informację do Kirigakure i Sunagakure ?
- Hai.
Siwowłosy odwrócił się plecami do tragicznych widoków za oknem. Jedno ramię , ułożył za plecami i lekko wygiął. Drugim zaś otworzył leżącą na biurku książeczkę. Szybko lustrował kolejne stronicę.
- Jakieś pomysły kto to może być ?- zapytał.
- Żadnych... I wydaje mi się, że próżno szukać kogoś za to odpowiedzialnego, w naszej książce Bingo, Hokage-sama.
W jednej chwili usłyszeli wyraźny, niemiły dźwięk tłuczonego szkła. Obok głowy Hokage śmignął kunai z doczepionym , eksplodującym talizmanem. Shizune zdołała jedynie otworzyć szeroko usta i spojrzeć na wszystko z przerażeniem w oczach.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=vGRZJn-uF00&feature=related[/MEDIA]
Potężna eksplozja zdewastowała cały gabinet, który wypełnił się czarnym dymem. Shizune była pewna , że zginęła. A to co czuła teraz, zdawało jej się dziwacznym złudzeniem , tworzonym przez jej już martwy umysł. Poczuła jak dym mocno ściska jej płuca. Kaszlnęła kilka razy, po czym otworzyła lekko oczy.
Kakashi trzymał ją w ramionach, przykucnięty. Znajdowali się na korytarzu, tuż za drzwiami gabinetu. Kobieta otworzyła usta, lecz hokage dał jej znak dłonią by się nie odzywała. Wpatrywał się w drzwi od gabinetu... A raczej w to, co po nich zostało. W tej chwili również dziewczyna wyczuła czyjąś tam obecność. Odłożył ją delikatnie, po czym podkradł się do nich. Kątem oka ujrzał kręcących się po pokoju mężczyzn. Wykonał szybko serię pieczęci.
Fuuton ! Kazekiri !- potężne zawirowanie powietrza wpadło do pomieszczenia, dodatkowo rozrywając już naruszone drzwi. Shizune nie widziała, co dzieje się w środku. Przeraźliwe krzyki, które się stamtąd wydobyły nie pozostawiały jednak wątpliwości.
- Idziemy...- powiedział pomagając jej wstać. Skierowali swoje kroki w kierunku schodów , zawieszonych na zewnętrznej ścianie budynku.
- Hokage-sama, powinniśmy znaleźć schronienie i czekać na twoją eskortę z ANBU. Hokage-sama... Kakashi-san !- Nie reagował na jej słowa. Minął próg drzwi, i ruszył schodami w górę. Kobieta otarła sadzę , która zebrała się na jej twarzy. Na ten krótki moment straciła koncentrację, co kosztowało ją wiele... Na Schodach, między nią a hokage pojawił się nieprzyjacielski shinobi. Czarne symbole w shiarnganie Kakashiego poruszyły się nagle. Było jednak za późno. Pierś Shizune przeszyło srebrne ostrze wakizashi.
- Raikiri ! - Dłoń siwowłosego błysnęła , po czym nie napotykając oporu, przeszyła napastnika na wylot.
Wtedy oko będące darem od członka klanu Uchiha, dostrzegło w organizmie przeciwnika coś niepokojącego... Pojawienie się silnego, i ciągle przybierającego na sile, źródła chakry.
- Shimatta !- energicznie wyrwał ramie z wielkiej dziury w ciele przeciwnika. Shizune uśmiechnęła się lekko, po czym objęła zwłoki ramionami...
- Shizune ! Nie rób te...- Ściskając ciało w ramionach, wyskoczyła za barierkę... Nie minęło pięć sekund, a eksplozja rozerwała tak jej , jak i ciało nieznanego ninja.
Godzinę Później - Lasy w pobliżu Konohy.
Grupa ANBU, wraz z Hokagę , przedzierała się przez gęsty las. Oczy Kakashiego spoglądały nieobecnie gdzieś przed siebie... Tak jakby wszystko stało się mu w tej chwili obojętne.
Po chwili zatrzymał się na jednej z gałęzi.
- Hokage-sama...- Sakura zatrzymała grupę, po czym stanęła obok niego.
- Musimy dalej. Do kryjówki przy granicy ...
- Musimy zacząć działać. Zanim będzie za późno... Później zajmiemy się moim bezpieczeństwem. Hinata. Sprawdź co w wiosce. - Wakarimashita, Hokage-sama.- dziewczyna w masce, obróciła się w kierunku wioski.
Byakugan !- przez chwilę wpatrywała się w bezruchu w jednym kierunku.
- Walki dalej trwają. Ale wydaje mi się, że długo to nie potrwa. Przeciwnik wycofał się z części, wcześniej zajętych pozycji. Chyba mieli jakiś inny cel... Niż samo zniszczenie wioski.
- Tego byłem pewien...- westchnął kage.
- Iruka-san, Weź dwóch ludzi...- spojrzał na pozostałych członków drużyny.
- Komiyama i Yoshiro Rin ? Dobrze pamiętam ?- popatrzył na zamaskowane postacie.
- Wrócicie do wioski i znajdziecie Shikamaru. Następnie doprowadzicie go do kryjówki.
Sakura zerwała maskę z twarzy.
- Sensei ! To niebezpieczne, mamy same cię eskortować, kiedy wróg jest tak blisko ?
- Sakura... Nie zapominaj, że też potrafię walczyć. Jestem Hokage...- powiedział nieco karcącym tonem.
- Jeśli wszystko jest zrozumiałe, ruszajcie. W tym samym czasie - Kirigakure
W tym samym czasie - Kirigakure
Hamosha jak zwykle pracował do późnej nocy. Jego białe, nieskazitelne kimono lśniło nawet w panującym w pomieszczeniu mroku. Za jego plecami, tuż przy ścianie stała jego osobista yojimbo - Hamosha Shin.
- Jeśli chcesz, możesz już udać się na spoczynek, Shin-chan- jego barwny głos przerwał panującą ciszę. Kobieta nie zdążyła jednak udzielić odpowiedzi. Do gabinetu wpadł starszy mężczyzna, jeden z członków rady wioski.
- Mizukage-sama... ANBU donosi , że do wioski zbliża się duża grupa Shinobi o nieznanej przynależności. Można przyjąć za pewne, że nie w celach pokojowych...
Mężczyzna w bieli lekko skinął głową, nie przerywając pisania.
- Musimy podjąć błyskawiczne kroki. Przygotować się do walki ! Postawię ANBU w stan gotowości. Każdy mie...
- Kawayama-san... - mizukage uśmiechnął się lekko, i pełnym wyrachowania ruchem odłożył pędzelek do kaligrafii.
- Zbierz wszystkich mieszkańców oraz wszystkich shinobi poniżej rangi jounina w głównym budynku. Członkowie rady również mają się tam znaleźć... Resztę pozostaw mi- uśmiechnął się rozkosznie.
- I nie podnoś na mnie głosu... - radny nieco się speszył. Otarł spocone czoło i ukłonił się Hamosha.
- Shin-chan. Jednak nie możesz odpocząć. Idziemy. Kilkanaście minut później.
Wioska obudziła się do życia... W środku nocy. Mieszkańcy, genini, chuunini , wszyscy uwijali się jak w ukropie. W końcu udało się ich zgromadzić w ogromnym budynku, służącym jako miejsce zebrań na wyjątkowe okazję. Mizukage wraz z Shin stali nieopodal wejścia. Mężczyzna spojrzał w zachmurzone niebo.
- Popatrz Shin... Kiedy ludzie biegną po ziemi , w szale, przed siebie... Te chmury zdają się ociężale... bez celu zmierzać tylko w sobie znanym kierunku... Czy to nie piękne ? - w mgnieniu oka , za ich plecami pojawił się oddział ANBU, składający się z 4 ludzi.
- Mizukage-sama , na rozkaz.
- Mówcie.
- Będą tutaj za kilka minut. Wkradną się przez zachodnią ścianę.
- Rozumiem... Skryjcie się w środku.
- Ale...
- Shin-chan... Czy jestem na tyle zmęczony, że zacząłem mówić niewyraźnie ?- spojrzał szczerze zdziwiony na swoją yojimbo. Mężczyźni w maskach ukłonili się pokornie, po czym wykonali rozkaz.
- No dobrze... Teraz zabezpieczymy całość...- podciągnął wyżej , długie, zwisające rękawy kimona, po czym wykonał serię pieczęci.
Hyouton ... Hyourou no jutsu. - Ziemia otaczająca budynek lekko zadrżała, po czym , z jej głębi , wydobyły się potężne , lodowe słupy. W końcu łącząc się ze sobą, i otaczając półprzezroczystą kopułą cały budynek.
- Może być tam nieco chłodno... Niech poczytają poezję ! To ich rozgrzeje.- uśmiechnął się pod nosem. Chociaż technika musiała pochłaniać ogromne pokłady chakry, Hamosha zdawał się niewzruszony.
- Shin-chan, kiedy przybędzie wróg. Masz schronić się pod jakimś dachem. I nie wychodzić, jeśli nie wydam takiego polecenia. - kolejny przesłodzony uśmiech.
- Inaczej możesz przypadkiem podzielić ich los...
Gendou spokojnym krokiem wszedł na obszerny plac, znajdujący się nieopodal zachodniej części muru. Jego spojrzenie ponownie uniosło się ku chmórą w górze.
- Jakie piękne... Znajdź schronienie. - Zza jedwabnego obi wyciągnął srebrny wachlarz.
- Te chmury mnie oczarowały... [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=bfAXpGvQtQA&feature=related[/MEDIA]
W jednej chwili kilkanaście postaci w czerni, błyskawicznym tempem, stosunkowo niski mur. Zatrzymali się kilkanaście metrów od placu, zapewne w wcześniej opracowanym szyku. Wszystkie uliczki w około były całkowicie opustoszałe, co widocznie ich zaskoczyło. Jedynie wpatrzona w niebo postać Gendou, jakby nie zwracając na nich kompletnie uwagi, nie pasowała do tego krajobrazu - miasta duchów.
- Yokoso, okyaku-san...- Mizukage powiedział swoim serdecznym tonem formułkę powitalną, dalej wpatrując się w niebo.
- Co jest ? - szept przeszedł przez szereg nieznanych shinobi.
- To Mizukage... Co teraz ?
- Jak to co ? Nikt nie mówił, że mamy go unikać... Brać go !
- To stanowczo zły pomysł. Prosiłbym was o opuszczenie mojej wioski... Ale popsuliście mi tą wspaniałą noc. - dwóch ninja ruszyło na Gendou, ten dalej ściskając wachlarz, bez większych problemów, zablokował serię ich błyskawicznych ciosów, po czym zniknął ...
- Co do jasnej...
- Panowie , panowie ! - Hamosha pomachał w ich kierunku wachlarzem, stojąc na dachu domostwa, w którym skryła się również Shin. Jeden z najeźdźców nie czekał, natychmiast cisnął w jego kierunku kunai'em. Mizukage w tym samym momencie cisnął złożonym wachlarzem. Przedmioty zderzyły się w powietrzu, a po placu rozszedł się huk eksplozji.
- Jeszcze hałasujecie... Dosyć. - uniósł dłonie, i splótł je w dziwnej mudrze na wysokości klatki piersiowej. Choć seria kolejnych pieczęci była długa, wykonał ją z niesamowitą prędkością. Kilku zamaskowanych shinobi westchnęło z podziwem.
Hyouton ... Shi ageru yuki no jutsu ...- słowa wypowiedział bardzo cicho. Przez chwilę jego kimono zaszeleściło pod silnym powiewem wiatru. Pozornie, nic się jednak nie stało. Kilkunastu ninja stało w bezruchu, zapewne obawiając się wykonać ruch, nie znając działania
techniki.
- He ? Zobaczcie...- jeden z nich wskazał palcem punkt gdzieś na niebie.
- Śnieg...?
Biały puch powoli opadał w kierunku ziemi. Jeden z nich wyciągnął ramię, pozwalając by pojedynczy płatek na nią opadł .
- Zgłupiałeś?!
- Spokojnie... Widzisz ? Nic się nie stało...- płatek wylądował na dłoni spokojnie. Ninja wpatrywał się, jak rozpływa się w mgnieniu oka od ciepła jego organizmu.
- Nie podoba mi się to...zabijmy go , byle szybko !
Śnieg na dłoni jego kolegi rozpłynął się całkowicie... W tej samej chwili jego ciało wygiął spazm bólu, a już sekundę później - ciało, od środka, rozerwały , zabarwione szkarłatem krwi, sople.
- Cholera ! Znajdźcie schronienie ! Nie dajcie się dotknąć przez ten śnieg !
- Za późno...- mruknął Hamosha, po czym wykonał kolejne dwie pieczęcie.
- Fuuton , Fubuki no jutsu ! - powiew wiatru porwał śnieg do tańca. Biały obłok zasłonił cały plac, a prócz wycia wiatru dało się słyszeć jedynie przeraźliwe krzyki i jęki.
Gendou odetchnął głęboko i otarł kropelki potu z czoła. Dał susa w przód, zeskakując przed domostwo.
- Shin-chan, już po wszystkim. Ale mogło być niebezpiecznie. Pamiętaj , że to co widziałaś to tajemnica. - uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczyny , która właśnie wyszła z domu.
- Musimy dbać o swoje wzajemne tajemnice, ne?
Jego oczy znowu skierowały się w kierunku nieba.
- Ptak ? - zmrużył oczy.
- Z Konohy... Chodź. Czuję, że to wszystko... To tylko początek czegoś naprawdę paskudnego... ***
Kilka godzin później - Sunagakure.
Kazekage siedział przy biurku wpatrując się w zapisany zwój. Przed nim stali zgromadzeni jounini z całego Sunagakure.
- To odszyfrowana wiadomość , którą przysłali nam dzisiaj sojusznicy z Konohy... "Wioska napadnięta. Prosimy o pomoc. Nie znamy celów , motywacji, ani pochodzenia przeciwnika". Całość podsumowana pieczęcią Hokage... Sprawa jest delikatna.
- oderwał spojrzenie od zapisanego zwoju.
- Nie możemy pozostawić ich bez pomocy. W tych ciężkich czasach, solidarność między Wielkimi Wioskami jest rzeczą ważną. Kto wie czy nie kluczową dla naszego przetrwania. Nie wiemy kto za napadem się kryje... Nie możemy zatem również wykluczyć , iż nasza wioska nie stanie się ofiarą podobnego. Zarządzam zatem pełną mobilizację... Macie zacząć od zaraz. Yoshiro-san, ty zostań.
Rudowłosy poczekał , aż wszyscy opuszczą jego gabinet. U jego boku pozostała jedynie siostra - Temari.
- Pokierujesz grupą , która uda się do Konohagakure. Pod komendą będziesz mial trzech chuuninów. Razem z wami wyruszy również trzech członków ANBU , oni jednak mają inne zadanie. - chłopak oparł się o fotel i wlepił beznamiętne spojrzenie w jounina.
- Dasz radę przygotować się przed świtem ?