Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2010, 10:23   #4
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Antoni siedział w korytarzu i zakładał buty. Powoli, starannie wiążąc każdą sznurówkę. Nauczył się, że wiązanie to podstawa. Musi być solidne, by but nie spadł z nogi w czasie ucieczki przed zombie. Właśnie skończył i miał zamiar zająć się ponownym przeglądem ekwipunku, kiedy zaczął padać deszcz.
- Chłopaki - powiedział głośniej. lecz nie krzycząc. Krzyku oduczył się już dawno temu. Hałas był wrogiem. Mógł sprowadzić umarłych - Wystawmy jakieś wiadra i gary na dwór. Złapiemy deszczówki, w sam raz nada
Zaczął rozglądać się wokół siebie szukając wiadra, miski czy czegoś podobnego, kiedy usłyszał ten nowy dźwięk z drugiego piętra. Ruszył na górę widząc, że reszta robi to samo.
W pokoju dzieciaków Jarek pochylał się nad naprawionym radyjkiem, z którego dało się słyszeć głos.

- Ja pierdolę - Antoni poczuł, że po plecach przebiegają mu ciarki - Ja pierdolę - powtórzył - Słyszycie to, chłopaki.

Pytanie było bez sensu. Widział po twarzach współtowarzyszy, że słyszą komunikat tak wyraźnie, jak on.

- Ludzie, kurwa, ludzie - Antoni powstrzymywał radość w ryzach, lecz głos miał wzruszony, jakby coś chwyciło go za gardło. - Cicho. Słuchajta. Cicho - uciszał szeptem kumpli, mimo, że nikt poza nim nic nie mówił.

W jego sercu zakiełkowała nadzieja, którą jednak szybko zalała fala niepewności. Pomyślał o wielu możliwościowych. Komunikat mógł być nagraniem odtwarzanym przez jakiś magnetofon. Ewakuacja została już dawno zakończona lub nigdy nie rozpoczęta. Albo mogła właśnie trwać. Wiele niewiadomych. Jak dla Antoniego zbyt wiele. Myślał rozsądnie. Epidemia zmieniła dzieciaka z poprawczaka i młodocianego przestępcę, a późniejszego bezdomnego w zupełnie innego człowieka. Pragmatycznego i na swój prosty sposób rozsądnego. Trzymał się więc tego wyuczonego przez trudne życie sprytu i patrzył na twarze swoich kompanów.

- Morze jest w chuj daleko stąd - dodał po chwili jakby do siebie - Poldek nie działa, a poza tym on jest gratem na cztery, góra pięć osób, a nas jest sześciu.

Zawsze chciał to powiedzieć. Tylko nie wiedział jak. Lubił Rafała Króla. Poszedł by za nim w ogień, podobnie jak za resztą kumpli z kryjówki. Lecz nie chciał wykazywać luki w jego planie potencjalnej ucieczki. Ktoś musiałby zaiwaniać za polonezem, gdyby udało się go uruchomić. Lub siedzieliby tak stłoczeni w środku, że jakikolwiek ruch - w tym obrona przed potencjalnym atakiem zombi - byłby w zasadzie prawie niemożliwy.

- Co robimy z tym komunikatem, chłopaki? - zapytał cicho, prawie nieśmiało, jakby nie chcąc psuć chwili, w której usłyszał głos kogoś spoza ich szóstki. Kogoś obcego, ale w tym momencie kogoś, kto stal się dla Antoniego pomostem między ich grupą ocalonych a innymi, którzy być może gdzieś jeszcze żyją.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 07-03-2010 o 10:31. Powód: literówki i styl
Armiel jest offline