Słowa Riviliona wwiercały się w uszy niczym wściekłe, złośliwe owady, ale Szrama niezbyt na nie zważał. Tyle, żeby ruszyć się szybciej, bo jeszcze brzęczące w powietrzu, mogły nadać wydarzeniom pęd, który on niekoniecznie by przetrzymał. A miał rzecz do zrobienia. Uczepił się tej powinności jak tonący tańczącej na falach deski i dał się ponieś, byle tylko znów nie zanurzyć się z głową, nie zachłysnąć.
Spozierając na Narfin spod rozbitej brwi, zbliżał się nie tak ostrożnie i trochę pospieszniej, niżby sobie życzył. Ale uśmiech brał za gwarancję, że, choć napięta jak struna, do szpiku kości strażniczka – to bardziej dla niego niż przeciw. Nie tym razem. Niemal całą uwagę poświęcał własnym stopom, które stawiał z komicznym zaangażowaniem i bez śladu do nich zaufania, a kwestię Riviliona i Manfennasa pozostawiał jej czujności. Raz tylko zerknąwszy w stronę wyjścia, mrugnął do Telia.
Choć może się tylko hobbitowi zdawało, wszak trwać to wszystko miało ledwie mgnienie oka.
Aż nazbyt się chyba w tym marszu rozzuchwalił, bo zaraz zmylił chwiejny krok i poleciał głową wprzód, bardziej przypadkowi chyba niż własnej pamięci zawdzięczając, że nóg nie zostawił za sobą i przebył resztę dystansu szybciej, niżby się ktokolwiek spodziewał, a zamiast na podłodze, zatrzymał się w ramionach zaskoczonej strażniczki.
Ktoś mógłby rzec, mimo okoliczności smutniejszych niż najgorszy sen, że potknięcie Szramy wcale zabawnie i zupełnie dobrze się skończyło... Gdyby nie dłoń w zbyt pewnym na przypadkowy zamachu. Gdyby nie błysk stali w dłoni. Bezwzględne pchnięcie pod żebra...
[ukryj=Avaron;Keth;Viviaen] zaparło dech i zmroziło krew żyłach. Trzonkiem obróconego niepostrzeżenie w palcach noża. Boleśnie i mocno, ale tępo i wcale nie zabójczo.[/ukryj]
Szrama przytrzymał Narfin w uścisku, jakby upewniając się, że osunie się spokojnie na ziemię. [ukryj=Avaron;Keth;Viviaen]Poczuła bardziej niż usłyszała wysyczane wprost do ucha słowa:
– Czekaj chwili! – ostre jak nóż, ale dziwnie gorące. Jak krew z zaciśniętej na ostrzu pięści.[/ukryj]
Potem puścił strażniczkę i odwrócił się do Manfennasa i Telia. Może wyczytaliby coś z jego twarzy, ale spojrzenia bezlitośnie przykuwał nóż w mokrej od krwi dłoni i ciemne krople szyderczo kapiące z ostrza na podłogę.
Ostatnio edytowane przez Betterman : 17-03-2010 o 17:40.
|