Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2010, 11:13   #5
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację


Klik, klik, klik...

Już chyba trzydziesty raz z rzędu układała dzisiaj tego głupiego pasjansa. Machinalnie, bez żadnego zaangażowania, tylko po to żeby zabić czas. Odepchnęła mysz ze złością i odwróciła wzrok od monitora.

Od dwóch tygodni nie miała żadnego zlecenia i strasznie ją to irytowało. Nie żeby musiała uskarżać się na brak gotówki. Po prostu musiała się czymś zająć, musiała działać.


Ogarnęła wzrokiem swoje gustownie urządzone biuro, a potem wiszące na ścianie dyplomy i certyfikaty.

I po co mi te papierki, kiedy siedzę tu na tyłku jak jakaś emerytka?

Wydęła usta w geście niezadowolenia. Promienie słoneczne przezierały do wewnątrz przez lekko uniesione żaluzje, tworząc na podłodze ruchliwą plamę świetlną. Niedługo zacznie się wiosna, jej ulubiona pora roku. Na tę myśl spojrzenie Amal powędrowało do stojącego na biurku zdjęcia, oprawionego w drewnianą ramkę.

James...



Rysy Amal złagodniały, a na ustach pojawił się trochę smutny uśmiech.

Ze zdjęcia spoglądała na nią przystojna, męska twarz z zawadiackim uśmiechem.
Dobrze pamiętała kiedy zrobiła to zdjęcie. To były urodziny Jamesa. Wybrali się wtedy do China Town na kolację... szczęśliwy wieczór na krótko zanim... Przybladła trochę.

Nie, absolutnie nie zacznie teraz znowu o tym myśleć. Jamesa nie było, a ona chcąc nie chcąc musiała dalej żyć.

To dzięki niemu powstało to biuro i będzie działać tak długo jak długo ona chodzić będzie po tym świecie.


Na twarzy Amal malowało się wiele emocji.

Zrób coś kobieto, zanim przyrośniesz do tego siedziska. Jeśli góra nie przychodzi do Mahometa, to niech Mahomet wybierze się do góry. - wykrzyczała w myślach

Zerwała się z fotela, posłała buziaka do mężczyzny w ramce, chwyciła plecak i płaszcz i po wyłączeniu kompa opuściła biuro głośno trzaskając drzwiami.

Pokonała szybkim krokiem odległość do windy i zjechała nią na parter. Była bardzo zdeterminowana. Przy wejściu zatrzymała się na chwilę zastanawiając się w którą stronę najpierw ruszyć. Myślała o tym, żeby odwiedzić może pogotowie opiekuńcze, albo znajomą pracownicę socjalną...

W pewnym momencie poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Z boku przyglądał się jej jednooki, ciemnoskóry mężczyzna, stojący przed tablicą z ogłoszeniami.
Kiedy tylko zauważył, że go dostrzegła, zagadnął:

- Dzień dobry - czarnoskóry zdjął z głowy kapelusz i skinął jej głową - Pani Nahayan jak mniemam?
- We własnej osobie, mogę wiedzieć z kim mam przyjemność? - zdziwiła się lekko, ponieważ mężczyzna nie wydawał się jej znajomy.
- Doprawdy niezwykłe nazwisko - uśmiech na jego twarzy powiększał się z każdą chwilą. - Ja natomiast nazywam się Jerome Moreau. Już od bardzo dawna wyczekiwałem tego momentu. To naprawdę wielka, wielka przyjemność. Czy moglibyśmy to jednak przedyskutować na świeżym powietrzu? Czuję skrępowanie ilekroć przychodzi mi przebywać pośród czterech ścian.

Amal przechyliła lekko głowę i przyglądała mu się przez chwilę. Dostrzegła już niezwykłą aurę jaka otaczała tego mężczyznę.
W zasadzie decyzja nie była trudna. Miała do wyboru albo pójść z nim, albo w dalszym ciągu borykać się z nudą. Postanowiła dowiedzieć się nieco więcej o celu przybycia tego dziwnego człowieka.

- Chętnie się przejdę Panie Moreau - odparła z uśmiechem - i mnie przyda się zmiana otoczenia.

W czasie spaceru ulicami Nowego Jorku Amal dziwiła się, że tego popołudnia ruch na nich był naprawdę niewielki.
Normalnie o tej porze chodnikami gnały w pośpiechu stada nowojorczyków. Obserwowała swojego towarzysza wietrząc w jego przybyciu coś niezwykłego. Moreau zabawiał ją rozmową o nieistotnych rzeczach, a kiedy próbowała zagadnąć go o konkrety szybko zmieniał temat lub starał się odwracać jej uwagę. Postanowiła mieć się na baczności, tym bardziej, że czarnoskóry wydawał się być, przy bliższym kontakcie, o wiele młodszy niż by wskazywał na to jego wiek.

Po jakichś 15 minutach wędrówki, kiedy dotarli do jednego z wielu skrzyżowań w tym mieście Moreau zatrzymał się i spojrzał jej głęboko w oczy, a w chwilę po tym wskazując na jedno z okien budynku mieszkalnego po przeciwnej stronie ulicy powiedział:

- Trzecie piętro, mieszkanie numer 32. Masz ledwie kilka minut nim wydarzy się tam coś naprawdę tragicznego.





No tak, w gruncie rzeczy Amal oczekiwała właśnie czegoś takiego. Zmrużywszy lekko oczy jak kocica zagadnęła:

- Nie zapytam o to co ma się tam wydarzyć, ani dlaczego. Chciałabym jednak dowiedzieć się, jaki jest Pana interes w tym, abym zajrzała w to miejsce?


Wiedziała, że niezależnie od odpowiedzi i tak sprawdzi co dzieje się we wskazanym przez Moreau mieszkaniu.

- Tkwi w nas ta sama moc. Najbardziej niszczycielska i twórcza zarazem. Choć dla ciebie moja droga nadal nieodkryta. Kiedyś zdolna będzie zwrócić tych, których straciłaś - w jego jedynym oku nie sposób było doszukać się fałszu.
- Przekażę ci wiedzę, której pragniesz, bo takie jest moje przeznaczenie. Podobnież jak twoim jest zrobić to, o co cię proszę. - powiedział Moreau

Patrzyła mu głęboko w jedno odkryte oko, ale nie mogła doszukać się choćby cienia kłamstwa.

- Dobrze więc Panie Moreau. Nie chcę tracić czasu, skoro mamy go tak mało, jak Pan twierdzi. Wierzę głęboko w przeznaczenie i właśnie dlatego sprawdzę podany przez Pana adres.

Odwróciła się w stronę wskazywanego budynku i w dwie minuty później stanęła w drzwiach wejściowych bloku.

Mimo wszytko postanowiła zachować szczególną ostrożność. Nie ufała obcym, a zwłaszcza obcym o boskich mocach, a najbardziej tym, którzy wiedzą nie tylko o Jamesie ale i o dziecku...
Uruchomiła dlatego swój nadnaturalny słuch.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 10-03-2010 o 11:43.
Felidae jest offline