Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2010, 21:23   #10
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Nikt nie lubi snów. Zwłaszcza takich, po których człowiek budzi się zlany potem. Popatrzyła przez niewielkie okienko. Świtało, ale dzień zapowiadał się przyjemnie. Wiosna powoli obejmowała świat w swoje posiadanie. Pomyślała nad koszmarem, który przerwał jej wypoczynek. Czy to było ostrzeżenie czy proroctwo? Nie znała się na snach. W zasadzie zazwyczaj była zbyt zmęczona by śnić, Zasypiała późną nocą po wyczerpującym dniu pełnym ćwiczeń. Budzono ją o świcie na kolejne. Wyobraźnia nie miała czasu by się rozbudzić, ale wczorajszy dzień, a zwłaszcza wieczór pełen niezwykłych opowieści mógł się okazać dla niej niezła pożywką. Wiedźminka wiedział, ze już nie zaśnie. Nie potrzebowała poza tym wiele snu. Równie dobrze już teraz mogła rozpocząć kolejny dzień swojego życia.

***

Arina popatrzyła na miskę postawioną przed nią przez karczmarkę. Ohydną breję, którą zwierała trudno było nazwać apetycznym jedzeniem. Kucharka, prawdopodobnie sama gospodyni, bo nie zauważyła nikogo innego kręcącego się po kuchni, nie była zdecydowanie mistrzynią w tej dziedzinie. Ze współczuciem pomyślała o jej mężu, który skazany był na takie śniadania codziennie. Zapach był znośny, a smaku nie czuło się za bardzo, przepłukując co chwilę usta, kiepskim, ale i tak o niebo lepszym piwem. Żołądek zaś miała odporny. Wystarczyło tylko przełykać i nie analizować zanadto. W tym akurat przypadku nadmierna wyobraźnia mogłaby okazać się wrogiem. Dlatego dziewczyna wolała skupić uwagę na czynnikach zewnętrznych.
Gapiącego się na nią gospodarza zignorowała, za to jego gość wydawał się obiektem obserwacji wielce obiecującym. Może nie był tak przystojny jak Lambert... tu Orla uśmiechnęła się do swoich wspomnień, ale zważywszy innych napotykanych dotąd ludzi, było na czym oko zawiesić. Po za tym i on najwyraźniej przejawiał zainteresowanie jedzącą dziewczyną.
W końcu wstał, podszedł i usiadł naprzeciwko. Arina z ulga oderwała się od jedzenia. Teraz już nawet nie musiała sprawiać wrażenia, że jest strawialne.
Słuchała ze spokojem jego słów: Nie przeszkadzało mu że jest wiedźminką... lekki uśmiech przebiegł przez usta dziewczyny, ale nie skomentowała, słuchając z uwagą co miał do powiedzenia. Wyglądało na to, że jeśli chce zarobić na drodze, jest skazana na siedzenie w tym miasteczku jeszcze jakiś czas.
- Można się rozejrzeć, ślady przepatrzyć. Im szybciej tym lepiej, bo jak jest nagroda to i chętnych do szukania może być wielu. Wszystko zadepczą i nic się nie da wywnioskować - powiedziała gdy skończył - Wołają na mnie Arina Orla – dodała.
- Miło poznać.
- wyszczerzył się - Mi się tam nie spieszy, złudzeń nie mam. Jak kto co ma znaleźć, to znajdzie, a ja jestem w mieczu obyty, nie w szukaniu odcisków buta. No i mogę popatrzeć jak dama je.
To była ironia i to podwójna. Ani z wiedźminki była dama, ani z tego co na talerzu jedzenie.
- Mnie w tropieniu szkolono i wiem ile problemów przysparzają ślady przez nieuwagę albo głupotę zatarte. Im więcej czasu od zdarzenia upływa, tym trudniej – Zignorowała jego wypowiedź na temat jedzenia. Że było podłe sam przed chwila powiedział.
- Jak sobie chcesz. To niedaleko, widziałem resztki tej chaty, gdy tutaj szedłem.
Wstał, poprawiając ubranie i pas ze sztyletem.
- Tylko miejsce obstawili, będzie trzeba bokiem ludzi wójta obejść.
- Czyli zasadniczo nielegalnie działać będziemy?
- Legalnie czy nie, mi się nie chce tłumaczyć tutejszym tłumokom, że możemy pomóc a nie zaszkodzić.

Arina wzruszyła ramionami. Mogli ich za niuchanie na miejscu przestępstwa widłami pogonić. Mogli przynajmniej próbować pogonić poprawiła się w myślach. Ruszyła za mężczyzna bez dalszej dyskusji.
Przepuścił ją w drzwiach, kolejna nowość, a potem gdy wyszli, wskazał na widniejące niedaleko drzewa. Pogoda była ładna, a ciepły dzień sprawiał, że ten spacer mógł być nawet przyjemny.
- Wybacz pytanie, ale czy wielu was pozostało? Wiedźminów, znaczy. Po Wielkiej Wojnie prawie nie było o was słychać, a potworów mnoży się na potęgę.
- Kilku zaledwie
- Odpowiedziała enigmatycznie a potem zapytała z wyraźną ciekawością:
- Te potwory to gdzie się tak mnożą? Przejechałam już kawał kraju i jakiegokolwiek ani na lekarstwo.
- Kilku... Po tym co słyszałem i tak cud, że ktokolwiek z was ocalał.

Mężczyzna musiał być obyty i w świecie i w historii, co nie zdarzało się często. Albo znał wiele plotek. Na pytanie dziewczyny roześmiał się przyjaźnie.
- Potwory są tam gdzie ludzie, Arino. Tutejsze ziemie nie ucierpiały, tu potwory wybito dawno temu. Pewnie jakieś by się znalazły, ale ludzi nie atakują to i nie słychać o nich. Na południu jest gorzej.
- Tam wyznaczono mi drogę
– Orla szła patrząc przed siebie. Potwory i ludzie razem, a największe potwory to ludzie – Przybyłeś z południa? Znasz tamtejsze ziemie? Możesz mi powiedzieć gdzie powinnam się udać?
- Kto wie, gdzie z tymi skórami wylądujemy. O potwory nigdy nie wypytywałem, nie moje to zajęcie by je ubijać. Ani nie moje na to umiejętności. Mnie do walki z ludźmi lub wiewiórkami szkolono.

Wzruszył ramionami i zwrócił ku niej twarz, mrużąc oczy.
- Z drugiej strony we dwójkę zawsze lepiej niż w pojedynkę. Jak się za plotkami podąży to i zawsze coś się znajdzie. Ciekaw tylko jestem czy ludzie wciąż jeszcze za głowy bazyliszka złotem płacić chcą, lub czy mają jeszcze czym. Dawno nie byłaś na południu, co?
- Nigdy
– odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- No to faktycznie, zrąbana sprawa. Mapy się ostatnio pozmieniały, a i ludzie wilkiem na obcych bardziej patrzą. Samej podróżować nie radzę, póki się lepiej świata nie pozna.
- Nie mam wielkiego wyboru. Jak sam zauważyłeś niewielu nas zostało, ale nawet jak było więcej i tak podróżowaliśmy innymi drogami, by nie czynić konkurencji. A inni ludzie... cóż..
- Zawahała się - zazwyczaj wolą omijać wiedźminkę łukiem i tak dobrze jak nie naplują pod nogi paskudnemu nieludziowi. Nikt nie lubi mutantów. To zlecenie teraz to dla mnie niezwykła okazja.
- Ludzie się boją tego, czego nie rozumieją. A ja widzę całą masę zalet podróżowania z kobietą, która sama potrafi się obronić i nie stęka, że ją nogi bolą.

Roześmiał się znowu, humor mu dopisywał bardziej niż wtedy, gdy wiedźminka schodziła na dół karczmy.
- Czemu to robicie? Czemu nie rzucicie tego wiedźmiństwa w cholerę? Płaca marna, a zawód bardziej niebezpieczny od najemnika na granicy zwaśnionych krain.
Chyba zaraził ja dobrym humorem bo odpowiedziała wesoło:
- Na nogi nie narzekam, bo na koniu jeżdżę, ale tyłek sobie od siodła porządnie poobijałam i nieraz na to psioczyłam, tyle że tylko Rudy miał okazje słyszeć – Potem spoważniała odpowiadając na ostatnie pytanie:
- Kodeks, honor, szacunek dla ludzi, którzy mnie wychowali. Dla tradycji... to trudno wyjaśnić... pewnie wiesz skąd biorą się wiedźmini?
- Chyba nie robicie ich w jakiś kadziach? Jeśli nie to rodzicie się jak na każdy inny?

Uśmiechnęła się ponownie. Wydawał się tyle wiedzieć o wiedźminach... najwyraźniej była to tylko poza.
- Każdy wiedźmin to Dziecko Niespodzianka, obiecane przez rodzica innemu wiedźminowi najczęściej za uratowanie życia, jeszcze przed urodzeniem. To przeznaczenie zdecydowało o moim losie i losie innych wiedźminów, a jemu jeszcze nikt nie zdołał się wywinąć.
- To chyba ciężka sprawa... mało kto obiecuje swojego dzieciaka, by zrobili go wiedźminem. No i jeśli tylko kilkoro was jest, to wiele tłumaczy. Dobra, bo zaraz się jak na przesłuchaniu poczujesz.

Mrugnął do niej i wskazał dłonią przed siebie. Kilku ludzi stało na drodze, blokując dostęp do spalonej chaty.
- Obejdziemy lasem?
Skinęła głowa i bez dyskusji ruszyła w wyznaczonym kierunku. Arina nie lubiła tracić czasu na słowa, które były niepotrzebne. Większość życia spędziła wśród raczej małomównych mężczyzn, nic więc dziwnego, ze przejęła ich zwyczaje.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline