Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2010, 11:07   #5
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Kazekage siedział przy biurku wpatrując się w zapisany zwój. Przed nim stali zgromadzeni jounini z całego Sunagakure.

- To odszyfrowana wiadomość , którą przysłali nam dzisiaj sojusznicy z Konohy... "Wioska napadnięta. Prosimy o pomoc. Nie znamy celów , motywacji, ani pochodzenia przeciwnika". Całość podsumowana pieczęcią Hokage... Sprawa jest delikatna. - oderwał spojrzenie od zapisanego zwoju.- Nie możemy pozostawić ich bez pomocy. W tych ciężkich czasach, solidarność między Wielkimi Wioskami jest rzeczą ważną. Kto wie czy nie kluczową dla naszego przetrwania. Nie wiemy kto za napadem się kryje... Nie możemy zatem również wykluczyć , iż nasza wioska nie stanie się ofiarą podobnego. Zarządzam zatem pełną mobilizację... Macie zacząć od zaraz. Yoshiro-san, ty zostań.

Rudowłosy poczekał , aż wszyscy opuszczą jego gabinet. U jego boku pozostała jedynie siostra - Temari.
- Pokierujesz grupą , która uda się do Konohagakure. Pod komendą będziesz mial trzech chuuninów. Razem z wami wyruszy również trzech członków ANBU , oni jednak mają inne zadanie. - chłopak oparł się o fotel i wlepił beznamiętne spojrzenie w jounina.- Dasz radę przygotować się przed świtem ?

Na to retoryczne pytanie skinął jedynie głową jak miał w zwyczaju. Ani on ani Gaara nie byli typami, którzy niepotrzebnie kłapaliby językiem. Proste zdania i jeszcze łatwiejsze w przekazie gesty oszczędzały im wiele czasu i nieporozumień. Yoshiro obrócił się przez ramię i ruszył wąskim korytarzem do swojej kwatery. Z racji później godziny nie napotkał żadnej żywej duszy na swojej drodze. Wszedł do pomieszczenia, które od dłuższego czasu było jego pokojem. Cztery ściany z piaszczystych bloków, kilka kaktusów na jedynym oknie oraz schludnie pościelone łóżko na środku w zupełności zaspokajało jego potrzeby. Zresztą w tym budynku spędzał niewiele czasu, bardziej cenił sobie świeże powietrze oraz powiew wiatru niż upalne wnętrza. Zdjął zdobioną szatę, która zwykł nosić ostatnimi czasy i zupełnie nagi wślizgnął się pod pościel niskiego łóżka. Leżąc tak przez pewien czas wpatrywał się w sufit, rozmyślając o tym i o tamtym, a gdy mniej więcej uporządkował wszystko do kupy zanurzył się błogiej kilkunastominutowej drzemce.

***

Na wczesne śniadanie przed świtem zdecydował się udać do sushi baru nieopodal wyjścia z wioski. Było to jedno z nielicznych miejsc otwartych o tej porze. Zamówił podwójną porcje i sennie wpatrując się w surową rybę zabrał się za pałeczki. Obsłużyła go sympatyczna młoda dziewczyna stojąca za barem. Obok niej stał grubszy, starszy facet, prawdopodobnie ojciec po tonie, jakim się do niej zwracał. Yoshiro siedząc sobie wygodnie, skubiąc w żółwim tempie danie wsłuchiwał się w kłótnie rodzinną. Dziewczyna tłumaczyła się płacząc, a staruch wciąż naciskając krzyczał i wymachiwał rękoma. Jako jedyny o tej porze gość baru, Yoshiro przyglądał się pogłębiającej się sprzeczce. Ojciec w pewnym momencie, wyraźnie zdenerwowany uderzył córkę z otwartej dłoni. Dziewczyna załkała kuląc się w kącie, a sushi było niezwykle smaczne. Yoshiro przekładał kolejne kawałki ryby w znużeniu przypatrując się tej sytuacji. Staruch wręcz czerwony z wściekłości podniósł swój wzrok na niego. Zwrócił się do niego łatwo przewidywalnymi słowami

-A Ty co się gapisz?! – warknął wypluwając nieco śliny przed siebie.

- Próbuje jeść – odparł unosząc kawałek dania do góry, po czym zamilkł i skupił się na opróżnianiu talerza. Nie obchodziły go konflikty rodzinne, czy jakiekolwiek inne sprawy. Był zmęczony, zaspany, głodny i miał gdzieś głęboko sprawy innych, w tym momencie obchodziła go wyłącznie jego sytuacja.

Właścicielowi lokalu to najwyraźniej nie wystarczało, w swym gniewie chwycił talerz Yoshirego i trząsnął nim o ścianę. Ten staruch nie miał pojęcia, z kim ma do czynienia, bowiem aktualny strój gościa nie zdradzał jego rangi w tej wiosce. Yoshiro zasapał, wcisną dłonie w kieszenie, wstał z krzesła i skierował swój powolny krok w kierunku wyjścia. Na jego pożegnanie padło jeszcze kilka przekleństw, nieuprzejmych gestów i poleciało parę talerzy. Po tej odprawie staruch wrócił do córki by na niej wyładować resztki agresji.

-A dla mnie wydawała się taka sympatyczna – mruknął sobie pod nosem, gdy minął próg i spojrzał w niebo. Jego rysy twarzy zabłyszczały w świetle wschodzącego słońca, nie był ani zdenerwowany, ani rozbawiony, był po prostu bardzo zmęczony. Wdychając głośno ruszył leniwym krokiem w miejsce umówionego spotkania. Kiedyś marzył o lepszym świecie, wyobrażał sobie swoje życie w barwnych kolorach, ale ten okres minął już dawno i był upadkiem jego wszelkich celów i dążeń. Nie miał do nikogo żalu, nie widział urazu czy potrzeby zemsty, tkwił gdzieś po środku tego wszystkiego. Znajdował się w samym sednie tego ogromnego kotła obracając się i nie kiwając nawet palcem. Chociaż była jedna rzecz, o której marzył, jedna, jedyna...

-Gorąca kąpiel – odpowiedział sobie cicho, uśmiechając się do siebie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=RERXiliJfdI&feature=fvw[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Libertine : 14-03-2010 o 12:06.
Libertine jest offline