Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2010, 23:51   #1
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
[Dragonlance] Nowa Opowieść



Początek


Przybądźcie do mnie bogowie światłości, przybądźcie, by wesprzeć mą dłoń, gdy stawiam pierwsze słowa na czystej karcie nowej opowieści. Natchnij mego ducha panie mój Branchala, a ty pilnujący szali Gileanie nie daj mi zboczyć ze ścieżki prawdy, dodaj mi otuchy w trudach mężny Paladine, któryś zawsze pierwszy jest w mej pamięci. A wy Mroczni, szepczący w cieniu nie stawajcie na mej drodze, bo i was zabraknąć nijak tu nie może. Światło i ciemność, dobro i zło, nie może ich zabraknąć w żadnej prawdziwej opowieści. Będzie to historia o mężnych sercach i nikczemnych duszach, odwadze i strachu, miłości zdolnej uratować świat i nienawiści gotowej go zniszczyć. Przybądźcie więc do mnie wszystkie moce Krynnu, a każdy niech swoją odegra rolę. Oto jest Nowa Opowieść!



Jedni powiadają, że wszystko co zdarza się w świecie bierze swój początek z przypadku, inni zaś prawią, że początek każdej rzeczy - tak dobrej jak i złej, dają bogowie. Jak było tym razem? Czy to ślepy los popchnął błądzącą po grzbietach ksiąg chłopięcą dłoń na właściwą, skórzaną okładkę? A może jego myśli nawiedził cichy, ledwie słyszalny szept zza granicy widzialnego? Nikt tego nigdy się nie dowie i on sam pewnie tego nie wie i wiedzieć nie będzie. A jednak się stało...

Powietrze pachniało kurzem i starością. Dało się też czuć lekką woń stęchlizny przemieszanej z ostrym zapachem inkaustu i starej skóry. Był to jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i wspaniały zapach biblioteki. Wokół małego chłopca otwarte były niezbadane wciąż ścieżki wiedzy, setki kart pełne czekających na poznanie słów. Pożądliwe palce co raz to chciały łapać kolejną księgę a zachłanne oczy pożerały po kolei każdy zawijas litery. Historie sprzed wieków i wiecznie żywa mądrość pokoleń, sceny bitew na przemian z wiedzą o tym, która roślina nadaje się na napar leczący kolkę... Wiedza!



Chłopiec pamiętał pierwsze, swoje dni pomiędzy tymi, zdawało by się niebotycznymi regałami, pełnymi wszelkiej mądrości. Pamiętał poczucie zagubienia i swej mizerności względem potęgi zawartej tu wiedzy. A była to tylko, może i schludna oraz całkiem spora, lecz tylko biblioteka małego przytułku dla sierot, zagubionego wśród równin Abanasinii. Lecz choć teraz, poczucie niezwykłości skryło się gdzieś w cieniu regałów, wciąż jeszcze mały Trzmiel darzył to miejsce uczuciem, któremu nie było daleko do religijnego uniesienia. Teraz zaś szedł między regałami szukając księgi, która pomogła by mu z zadanymi przez mistrza lekcjami. Tak... Nos chłopca zmarszczył się jakby poczuł jakiś przykry zapach. Mistrz. Trzmiel westchnął, wyjątkowo głęboko i o wiele za ciężko jak na chłopca, któremu przyszło borykać się z tym światem ledwie kilkanaście lat. Widmo mistrza i jego jutrzejszych lekcji jednak nijak nie chciało go opuścić. Ruszył więc dalej, wodząc dłonią po okładkach książek. I wtedy....


***



W sali głównej było niezwykle gwarno. Niosły się głosy dziesiątek sierot, jakie zgromadziły się tu na wieczorny posiłek. Mówiono o wszystkim i o niczym, przejęte głosy opowiadały Niezwykle Ważne Historie tego dnia, a każda z nich mogła wydawać się zupełnie nieistotna dla każdego, komu odległe były już czasy dzieciństwa. Powiedzmy jednak szczerze, że to nie słowa były w tej chwili najważniejsze. Z pobliskiej kuchni niósł się Zapach, przez który żołądki wiecznie głodnych urwisów zwijały się na kształt precli. Kolacja! O tak! Tam za drzwiami kończono odprawiać najpotężniejszą magię, jaką znały te dzieci. Tam właśnie potężna i rumiana siostra Raziela kończyła przygotowywanie jedzenia. Jedynie obecność ojca Edrina i innych odzianych na biało kapłanów powstrzymywała szturm głodnych sierot na kuchnię. I w końcu stało się! Skrzypiąc z lekka otworzyły się kuchenne wierzeje, wszystkich owiały smakowite zapachy a na rozklekotanym wózku do sali wjechał poczerniały od sadzy gar pełen mięsa ugotowanego w warzywnej potrawce. Zamilkły wszelkie rozmowy, nastał czas Nakładania.


***



Leżał tam od wielu, wielu lat. Skryty między traktatem o sadzeniu drzew a księgą dotyczącą geografii i przyrody gór Kharolis. Ledwie kilka pożółkłych, kruchych kart, spiętych ze sobą mocnym rzemykiem. Rękopis, dziennik, opowieść o odważnych czynach, które nie powinny być zapomniane. Trzmiel przerzucał karty, a twarz pokryła się mu kolorem dojrzałych malin. A gdy natrafił na skrytą na samym końcu mapę...

- Patrzcie! - Rozległo się tuż za nim. - Toż to nikt inny jak jednoręki Trzmiel!

Nie wiedzieć kiedy oblicze chłopca pobladło i ze szkarłatnego stało się białe niczym mleko. Powoli, bardzo powoli, odwrócił się w stronę, z której dochodziły głosy. Tak, to nie był zły sen. I choć Trzmiel oddałby pół duszy, by nie zobaczyć tego, co właśnie zobaczył, to żaden z bogów nie chciał wysłuchać jego błagalnej modlitwy. Stali tam. Wszyscy trzej. Zaprawdę widok najbardziej ognistych demonów otchłani nie wywarłby na chłopcu takiej reakcji, jak te trzy oblicza. Imiona ich były Zły, Gorszy i Najgorszy, lecz w myślach kalekiego chłopca nazywani byli również Strachem, Bólem i Udręką. Za to wszyscy inni wołali ich Deran, Stam i Brideran, choć równie często mówiono - "Ci Trzej".

- A niech mnie gobliny dopadną. - Zasyczał niczym wąż największy z nich - Stam krzywiąc okrutne, wąskie usta w paskudnym pełnym pogardy uśmieszku. - Sam jeden, w tej pustej bibliotece, a wszyscy inni są na wieczerzy. Ojej...

Byli o wiele wyżsi od niego i jak nic silniejsi, a od kiedy stracił rękę w ogóle nie miał z nimi żadnych szans. Była co prawda jeszcze magia, lecz o tej, pod surowym zakazem mistrza Anduvala, nawet nie śmiał pomyśleć. Zbliżali się powoli, ich cienie powoli rosły, przysłaniając sobą wątłe światło lampy...


Los dziwne potrafi płatać figle. A może to potężni bogowie w swych niezrozumiałych dla śmiertelnych kaprysach przestawiają ludzkie pionki po szachownicy światów? Któż zatem pchnął tę trójkę z dala od gwaru głównej sali, wprost w zacisze biblioteki? Nikt tego nigdy się nie dowie i oni sami pewnie tego nie wiedzą i wiedzieć nie będą. A jednak się stało...

Czy starczy odwagi by powstrzymać ból i zło? Pierwszy krok na bardzo długiej drodze...


 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 15-03-2010 o 07:41.
Avaron jest offline