Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2010, 22:16   #10
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Dyskutować mogli by w najlepsze. Kiedyś popularny był wśród dobrych ludzi dowcip o dwóch babach, co razem w wieży siedziały pod burgiem przez dobrych pięć lat a jak je wypuszczono w końcu to jeszcze pół dnia pod bramą swego więzienia przestały plotkując zawzięcie. Oni byli jak owe kumoszki. Stojąc w cieniu wysokich, porośniętych ciernistym bluszczem murów klasztoru dyskutowali zawzięcie o swoich planach. Przyległa do klasztoru ulica ziała pustką a w oknach najbliższych kamienic gdzieniegdzie już zapalały się kaganki. Zmrok zapadał szybko, ale bynajmniej nie robiło się nazbyt ciemno. Oba księżyce wisiały nisko na niebie, jakby bliżej niż zwykle. Każdy z nich świadom był tego, że Noc Tajemnic nadchodzi nieubłaganie i nie pozostało do niej tak wiele czasu. To motywowało podwójnie.


Klasztor miał to do siebie, że znajdował się w najstarszej części miasta, gdzie wznosiły się kamienice tych wszystkich mieszkańców Rosenbergu, którzy szczycili się posiadaniem własnych domów o wąskich frontach przylegających jeden do drugiego. Strzeliste kamieniczki należały zwykle do odrębnych rodzin a wiodące do nich furty i bramy na podwórza zwykle były ryglowane na noc. Nie jedno z domostw strzegli strażnicy, którym płacono za dbanie o bezpieczeństwo właściciela i jego rodziny. Dzielnica bogaczy. Goldquartier. Kilka najbliższych kamienic okalały nawet maleńkie, odgrodzone od ulicy wysokimi żelaznymi płotami ogrody. Tam mieszkali zwykle najzamożniejsi z mieszkańców miasta. Z wyłączeniem tych, którzy mieszkali w górującym nad miastem zamku i kilku snobów mieszkających z własnego widzimisię w innych, podlejszych dzielnicach. Jednak w Goldquartier o tej porze żyło się nader spokojnie. Jeszcze gdzieniegdzie spieszyli się ulicą zapóźnieni w wykonywaniu zleceń służący, gdzieniegdzie widać było sunących poboczem, powoli, odzianych dostatnio dandysów, młodzieńców z zamożnych domów, którzy jak co wieczór szli zabawić się na mieście. Pod tym względem Rosenberg niczym nie różnił się od miast Imperium, choć znajdował się taki kawał drogi poza jego granicami. Ciepły letni wieczór sprzyjał spacerom.


Stali pod ścianą klasztoru, ale i tak widoczni byli z daleka. Ich grupa była na tyle wyróżniającą się z otoczenia, że kilka grup zmierzających ulicą w ich stronę postaci przeszło na drugą stronę ulicy tak by minąć ich z zapasem odległości. Im to jednak nie przeszkadzało, chłonęli miasto każdą porą skóry. Ich miasto.


Stukot koni jadących spiesznie dotarł do nich nagle, kiedy główną furtą klasztorną wyjechał powóz oświetlony pojedynczym lampionem, zaprzężony w czwórkę karych rumaków. Woźnica widać dostał rozkaz nakazujący mu pośpiech, bo zaciął z bicza konie, które prowadzone pewną ręką weszły ze stukotem podków na ubitej drodze w zakręt i szarpnęły powozem mocno. Jakiś sługa uskoczył w bok wywracając kosz zakupów wprost pod koła wozu, ale ten nie zwolnił ni na chwilę. Najwidoczniej pośpiech był dla wiozącego pana woźnicy najważniejszym dobrem...
 
Bielon jest offline