Sunagakure, Ranek. Starszy shinobi stał na skraju wielkiego placu, tuż przed siedzibą Kazekage. Jego ramiona skrzyżowane były na klatce piersiowej, palce nerwowo wystukiwały jakiś rytm. Pogoda była ładna - słońce, słaby wiatr, wspaniała widoczność. Wymarzony dzień na relaks.
- Ale nie... Trzeba pilnować gamoni...- mruknął mężczyzna. Wspomniał właśnie rozmowę z Kazekage, który wydał mu polecenie, by nadzorował poranną zbiórkę oddziału wysyłanego do Konohy.
- Dzisiaj ... ta młodzież. Szlag człowieka trafia. Spóźnienie ?! Za moich czasów tacy chuunin'i dostali by kilkanaście batów...
- Tak , tak... Kilkanaście batów i to zapewne od pierwszego Kazekage, ne ?- gdzieś za plecami narzekającego "staruszka" pojawił się chłopak odziany w czarno-biały kostium. Jego zielonkawe włosy , zdawały się ułożone w wielu znaną fryzurę "dopiero wstałem". Pocierał dłonią oko, opierając się plecami o jeden z filarów przed wejściem do budynku.
- Mihei... No proszę, proszę. Jednak istnieją na tym świecie zjawiska, które potrafią cię zerwać z wyra, a?
- Zaufaj mi, Kenguro-sensei ... Nie jest nim twój monolog ...- ziewnął i przeciągnął się mocno. Starszy shinobi widocznie już miał wybuchnąć, kiedy za jego plecami pojawiła się młoda dziewczyna.
- Sensei, Ohayou gozaimasu. - ukłoniła się głęboko. Jej głos był spokojny, cichy. Sama dziewczyna zdawała się być oazą niezmąconego spokoju.
- Wybacz spóźnienie.
- Ach, Nobara-chan... - uśmiechnął się lekko na widok dziewczyny.
- Po tobie spóźnienia się nie spodziewałem. Lecz , skoro tak się stało... Musiałaś napotkać poważne trudności.
- Można tak powiedzieć.- odpowiedziała jak zwykle powściągliwie.
- Czyżbyś zapatrzyła się na pędzące tuż nad ziemią ziarnka piasku ?!- Szyderczy głos, należał do zamaskowanej dziewczyny, która właśnie zbliżała się do grupki.
Wysoka, czarnowłosa dziewczyna , o imieniu Nobara zdawała się jednak całkowicie zignorować jej zaczepki. Niewzruszona wpatrywała się gdzieś w przestrzeń naprzeciwko niej.
- Kenguro-sensei, Mihei...- zamaskowana dziewczyna skinęła im na powitanie głową. Jej głos był pełen agresji, zaczepny. Choć była drobniejsza od swojej koleżanki, biła od niej całkowicie inna aura - zdawała się nieobliczalna. Nosiła imię - Miyabu.
- Więc ?... Dostaliśmy wezwanie i co dalej ? Gdzie nas znowu rzucają ?- spytała tak, jakby wszystko było jej obojętne.
- Kazekage wyznaczył was do grupy, która ma na celu udanie się do kraju Ognia, do wioski Konoha , jako wsparcie.
- Do grupy ? Znaczy... Nie wyruszamy jako drużyna ?- spytał chłopak.
- Nie. Tym razem nie działacie już jako drużyna 12. Będziecie pod komendą jednego z bardziej doświadczonych jouninów, niedługo powinien się tutaj zjawić. W dodatku... Razem z wami podróżować będzie oddział ANBU.
- ANBU ? Aż do Konohy ?- Sensei przeniósł spojrzenie na Nobara.
- Tak. Z rozkazu samego Kazekage. Nie wolno wam pytać ich o cele, przeszkadzać... Najlepiej w ogóle z nimi nie rozmawiajcie.
- Genialnie... A co się stało w tym zawszonym kraju Ognia, że Gaara chce wysłać "wsparcie" ?
- Kazekage-sama... Wioska została napadnięta, ponieśli duże straty.
- I tylko to ?
- Aż to, Mihei.
Starszy mężczyzna gestem, dał znać zielonowłosemu aby przestał zadawać pytania. Młodzik powędrował za spojrzeniem swojego nauczyciela... Po drugiej stronie placu pojawiły się trzy zamaskowane postacie - ANBU Sunagakure.
- I przybyła..."elita" , ha !- parsknęła szyderczo Miyabu.
- Kenguro-sensei , narzekałeś na nasze spóźnienie... A ten cały dowódca ? Gdzie on jest ?
- Spokojnie. Nie jest spóźniony... Specjalnie kazałem się wam stawić wcześniej lenie !