Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2010, 14:53   #4
vigo
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
- Tak, panie Black. Robota będzie, jak zawsze wykonana profesjonalnie.

Jack uśmiechnął się i schował swoją komórkę do kieszeni. Poprawił przeciwsłoneczne okulary, chwycił za rączkę podróżnego bagażu i ruszył w stronę srebrzystoniebieskiego autokaru. Korzystał z przewozów firmy Greyhund nie od dziś. Nigdy nie zawódł się na jakości ich usług. Wchodząc do środka kiwnął do kierowcy. Bob uśmiechnął się do niego odwzajemniając przywitanie. Autobus nie był przepełniony, co bardzo mu odpowiadało. Znajdowało się w nim około 18, może 20 osób. Oszacował szybko i zaczął rozglądać się za odpowiednim miejscem. Pierwszą osobą, na którą zwrócił uwagę była otyła afroamerykanka. Zajmowała dwa siedzenia. Przechodząc koło niej zauważył, że strasznie sapała. Na przeciwko niej siedział młody chłopak z konsolą PSP.
"Nie patrzy mu dobrze z oczu" pomyślał zerkając na niego z pod byka. Przypomniał sobie, jak kiedyś banda na czarno ubranych dzieciaków zglanowała go za to, że nosi granitur.

Kolejną osobą, którą zauważył był pewien mięśniak.
"Harceszyk" pomyślał i parsknął delikatnie pod nosem. Rozglądnął się szybko, czy aby ktoś tego nie zauważył. Nie chciał pakować się w kłopoty.

Jack usiadł w centralnej części autokaru. Jak zawsze zajał miejsce przy oknie i rozłożył swojego laptopa na kolanach. Afroamerykanka sapiąc podeszła do stewardesy. Następnie wróciła na miejsce oblizując swoje olbrzymie murzyńskie wargi. Znów zatopił swój wzrok w ekran komputera. Jednakże po kilku minutach dźwięczne słowo "kurwa" bezczelnie przerwało mu pracę. Wyzwiska rzucane przez grubą czarnoskórką kobietę brzęczały mu w uszach. Później chłopak, na którego Jack przedtem zwrócił uwagę wstał i dołożył swoją wiązankę przekleństw. On jednak skierował je w stronę afroamerykanki. Na tym się jednak nie skończyło. Żołnierz, a przynajmniej na takiego wyglądał, warknął coś i podszedł do stewardesy. Objął ją i kokieteryjnie zaczął ją pocieszać.
Nie miał ochoty wtrącać się w tą, jego zdaniem, komiczną sytuację. Gruba baba kłóci się o brak pączka. Gotycki dzieciak szuka możliwości wyrzucenia swoich frustracji, a jakiś osiłek widzi w tej sytuacji szanse na kolejne bzykanko ze stewardesą, kiedy to autokar dojedzie na miejsce.
"Poza tym nie lubię konfliktów" pomyślał Jack i wrócił do pracy przy laptopie.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"

Ostatnio edytowane przez vigo : 17-03-2010 o 17:29.
vigo jest offline