Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2010, 08:59   #14
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen


Opierając się plecami o rozłożystego buka spoglądał to na oddalającą się karetę, to znów na Tupika, którego dopiero co podsadził na będący w pobliżu daszek przybudówki. Maluch mógł zeń wedrzeć się na przyrośniętą doń kamieniczkę. Tyle, że w tej części miasta śledzenie dachami nie należało do najwygodniejszych. Ciąg kamienic połączonych ze sobą dachami i ścianami psuł i przerywał od czasu do czasu dom z ogrodem w którym mieszkali ci najzamożniejsi złodzieje. Czyli bogaci kupcy, dostojnicy, cechowi mistrzowie i diabli wiedzą kto jeszcze. Jednak i tak dla kogoś takiego jak Tupik dachy przyległych kamienic były po stokroć lepsze niźli barki najpotężniejszego z osiłków. I dawały o wiele więcej możliwości. Co niewiele zmieniało w sytuacji pozostałych.

Levan z Wasilijem zebrali dwójkę nowych i ruszyli do „Słonecznej Divy”. Grzeczny pamiętał jeszcze z czasów Grabarza, jak wpadli tam kiedyś z chłopakami na dziewczynki po robocie. Pamiętał szczególnie taką jedną czarnulkę. Na samą myśl o niej poczuł się lepiej. „Może jeszcze tam robi?” pomyślał, choć szczerze mówiąc miał w tym względzie sporo wątpliwości. To było by z pół roku a w tej branży pół roku to prawdziwy eon czasu. Teraz mogła być brudną dziwką portową nie mając w sobie nic z urokliwego piękna sprzed półrocza. Poza nią; Mają? Meją? Meą?, nie potrafił przypomnieć sobie jej imienia; pamiętał również potężnego, kłębiastego murzyna, którego trzymali tam dla ochrony. Był to jeden z takich typów na widok których Grzeczny od razu czuł potrzebę przymiarki. I wymiany kilku przyjaznych kuksańców. Jak dziś pamiętał tamtego wieczoru skończyło się na rozbitym łbie, dwóch zniszczonych ławach i wybitym oknie. Nie polubili się. Cóż, oto nadarzała się okazja odświeżenia znajomości. Życie było piękne. A raczej było by, gdyby Tupik nie zapomniał o nich.

Stali z Anim i Maximillianem pod płotem obserwując sunącego po dachach ze zręcznością małpy Tupika, to znów zerkając na okolicę. I na siebie wzajemnie. W sumie, mogli pójść za Levanem, ale coś mówiło Grzecznemu, że to nie byłby dobry pomysł. Byli w Goldquartier, tu widywano i strażników miejskich a pewnie i gwardię. Tłum obwiesi o mordach opojów obwieszonych żelastwem z pewnością miał prawo wzbudzić podejrzenia a od nich do problemów bywała zwykle bardzo krótka droga. Wzruszywszy ramionami Grzeczny wskazał dwóm pozostałym kompanom uliczkę w którą właśnie skręcała karoca.

- Chodźmy może jej śladem. Jest błotno, ślady będą dobrze widoczne. Tupik może potrzebować pomocy. Idźcie przodem, ja z moją aparycją mogę wyglądać na ochronę. – powiedział ruszając szybkim krokiem w kierunku w którym dachami przed chwilą podążał ich szef. Szczerze powiedziawszy miał nadzieję, że coś zakłóci spokój tego wieczoru. Nuda zabijała gorzej od noży, mieczy czy wystrzeliwanych z ukrycia bełtów.
 
Trojan jest offline