Poczuł nagły ucisk w żołądku, tętno nienormalnie podskoczyło.
Co się dzieje?!-zapytał sam siebie. Fala adrenaliny rozlała się po całym ciele powodując dreszcze.
Co jest cholera jasna, skąd to przyszło?- Georg obrócił się i bezwolnie dał się wciągnąć w konflikt który rozpętał się w środku autobusu o…. pączka(?), jeśli dobrze usłyszał.
Coś tu jest cholernie nie w porządku… .
Nie chciał... .
Nie chciał jechać na to zadupie, ale redaktor naczelny się uparł. -Georg tylko ty dasz radę! Mam wysłać tego żółtodzioba Franka żeby zmarnował tak piękny temat… .
-Tak, oczywiście tylko ja( się zgodzę-dodał w myślach) -Oczywiście Georg. Przecież „Terra Industries” to nasz główny reklamodawca musisz napisać ten cholerny artykuł o ich nowej fabryce nawozów. Dla nas Georg, dla nas i dla wszystkich cholernych rolników czytających „Przegląd Agrarny”. -Ok. Ale chcę trzy razy więcej niż normalnie szefie!
-Podwójna stawka Georg!
-….. Ok.
Przedłużył sobie pobyt w Idaho Falls o całe cztery dni. Mimo, że szef nalegał na szybkie zamknięcie artykułu Georg wiedział jak umiejętnie spławić gościa obietnicami najlepszego artykułu, który przyciągnie większą i większą liczbę reklamodawców. Wprawdzie miał go już gotowego po dwóch dniach ale przecież musiał uszczknąć coś z diety za pracę w terenie. Każda kasa na tę cholerną operację się przyda. No ale wszystko dobre co się dobrze kończy. Stał teraz w wymiętym garniturze, jedynym jaki miał, na peronie i czekał. Autobus w końcu pojawił się. Georg wyciągnął tabletki nasercowe i łyknął dwie. Wgramolił się powoli do pojazdu, zajął pierwsze wolne miejsce i rozparł się w fotelu. Oooo tak!- Stęknął. Jest o wiele wygodniej niż w motelowym łóżku-powiedział pod nosem i spróbował drzemki.
Obudziło go jakieś zamieszanie, ktoś krzyczał, leciały wyzwiska a on tylko bezwolnie potrafił się przyglądać. Gdyby zareagował to pewnie już maiłaby drugi zawał, za bardzo kuło go w piersiach, żeby cokolwiek wykrztusić.
__________________ Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI! |