Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2010, 18:26   #18
Zaan
 
Zaan's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znany
Aspiryna zaczęła działać prawie natychmiast. Szkoda, że te tabletki nie mogą zaleczyć siniaka. – mruknęła i odruchowo nasunęła włosy na połowę twarzy. Pozostało jej jedynie powrócić do lektury. Musiała przypomnieć sobie kilka zagadnień z zakresu wykrywania u analizy wirusów. Musi przecież teraz podjąć pracę.
O dziwo po awanturze z „babą od pączków” w autokarze zrobiło się bardzo spokojnie. Jedynie monotonny dźwięk silnika leciutko świdrował jej głowę. Dobrze, że metal poszedł do toalety, bo muzykę puściłby pewnie na cały pojazd – ucieszyła się Jenny przewracając kartkę. W tym momencie usłyszała bardzo wyraźny syczący szept: ”Zaraz zdechnie!”. Serce momentalnie skoczyło jej do gardła i waliło jak oszalałe. Powolutku odwróciła głowę w stronę, z której dobiegł szept. Fotel obok był pusty, leżała na niej jedynie torba.
Krzyk, jaki rozległ się w autokarze mógłby obudzić umarłego. Jenny zamarła na chwilę. Przed sekundą ten dziwny szept znikąd, a teraz ten przeraźliwy krzyk. Zwalczyła szybko przerażenie budzące się w niej i wyjrzała zza fotela. „Pączkowa” murzynka osuwała się z siedzenia. W ciągu sekundy przypomniała sobie, wszystko, czego nauczyła się na kursie ratownictwa... nieskończonym kursie ratownictwa. Już miała ruszać z pomocą kobiecie, lecz znów przeszkodziła jej torba zalegająca obok niej. Walcząc o przedostanie się obok bagażu usłyszała tylko: ”Niech nikt się nie rusza. Jestem lekarzem.”. Ktoś już szedł do poszkodowanej. Może to i lepiej, jeszcze bym coś źle zrobiła, poza tym, mimo wszystko nie mam ukończonego kursu, więc jeszcze by się mnie czepiali. – Pomyślała szybko Jenny i usiadła spokojnie. Nie zdążyła dobrze zając miejsca, a usłyszała kolejne słowa lekarza: ”Nie żyje. To najprawdopodobniej...” Nie słuchała dalej. Po co? Co to zmieni dla niej albo dla murzynki, dlaczego umarła? Ważne tylko, że będą musieli się zatrzymać i czekać na policję. Następne słowa „przypadkowego” lekarza były równie negatywne: ”(...)Zmuszeni będziemy zjechać z trasy.(...) Świetnie, postój, opóźnienie, tego tylko brakowało. – sama dobijała się psychicznie.
Chwilę później podjeżdżali na stację benzynową. Kierowca oznajmił: ”To może zająć dłuższą chwilę, więc jeśli Państwo chcą, można opuścić autobus. Proszę się jednak od niego nie oddalać, ponieważ ruszymy, jak tylko uda się nam pozałatwiać niezbędne formalności związane z tym tragicznym wypadkiem.”
Jenny wciąż miała w głowie ten sykliwy szept. Pomyślała, że najlepiej będzie skorzystać z okazji i się przewietrzyć. Wstała z miejsca, przeciskając się między siedzeniami, narzuciła włosy na lewą stronę twarzy. Stanęła w pewnej odległości od drzwi pojazdu, aby nie prowokować prób rozmowy z nią. Wyjęła paczkę papierosów. Cholera ostatni. No nic, trzeba kupić nowe. Ciekawe, czy na tym zadupiu mają moje Red Apple. – pomyślała i szybkim krokiem udała się na stację.
- Poproszę dwie paczki Red Apple – niedbale rzuciła do sprzedawcy.
- To będzie 3$. Zapalniczkę dokładam gratis dla tak pięknej kobiety – próbował flirtować ekspedient.
- Dziękuję, ale mam swoją... oto 3$. – Zakończyła nieudolne próby podrywu jej, zabrała papierosy i ruszyła w stronę autokaru.

Wychodząc z budynku, podpaliła papierosa i zaciągnęła się, czując przy tym błogość. Nie była uzależniona, ale lubiła czasami zapalić. Ten smak, ten wyzwalający przy każdym zaciągnięciu spokój pozwoliły, przynajmniej chwilowo zapomnieć o dziwnym szepcie. Gdy w jej dłoni pozostał jedynie ustnik, wyrzuciła go do śmietnika (nie cierpiała tych, którzy śmiecą) i wróciła do autokaru. Idąc na swoje miejsce zauważyła jeszcze dwóch dziwnie zachowujących się mężczyzn na tyle. Jeden był jakby skądś znajomy, ale nie mogła pojąć skąd. Jakby jakiś sportowiec z TV – myślała przez chwilę, ale śledząc jedynie rozgrywki NHL, nie mogła go skojarzyć. Przecisnęła się obok swojej torby, usiadła na miejscu i starając się zapomnieć wydarzenia z ostatnich godzin, powróciła do lektury.
 
__________________
"Z równin odległych, z gór, z zapadłych wiosek, ze stolic i z miasteczek, spod strzech i z pałaców, z wyżyn i z rynsztoków ciągnęli ludzie nieskończoną procesją do tej 'Ziemi Obiecanej'."
Zaan jest offline