Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2010, 22:45   #8
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Słońce z każdą minutą wznosiło się ku górze i paliło swym ogromnym żarem piaski pustyni. Yoshiro zostało zaledwie parę kroków do miejsca spotkania, z daleka jedynie widział rozmazane cienie. Podszedł bliżej, a wszystkie oczy wokół zwróciły się ku niemu.

- Jestem Yoshiro Youton...


Nie zdarzył dokończyć, ponieważ dłoń niebieskowłosej poleciała z błyskawicznym tempem ku jego policzkowi. Może i by się uchylił, ale nie miał zamiaru, był pewien, że gdzieś już widział te pobłyskujące dziko rysy twarzy. Ręka zbliżała się nieodwracalnie, a Yoshiro postanowił jedynie zamknąć oczy. Jego twarz przeszedł chwilowy ból, druga dłoń też już leciała, ale starszy shinobi złapał ją zgrabnym chwytem. Younton skądś pamiętał tą dziką naturę, te morskie oczy.

- Zabiłeś mojego brata! – jęknęła głośno próbując się wyrwać ze wszystkich sił z żelaznego uchwytu.

Ach tak, wreszcie sobie przypomniał. Kiedyś podobny do tej dziewczyny chłopak służył w jego drużynie. Miał na imię Masuyo, dzieciak nie zastosował się do poleceń, jego żywiołowa natura sprowokowała go do pomocy bezbronnym ludziom, narażając cała akcje na niebezpieczeństwo. Zresztą o ile pamiętał, cel tamtej misji nie dotyczył tych osób, mimo to chłopak postanowił wykazać się bohaterstwem, przypłacił do życiem. Yoshiro mógł mu pomóc, był w stanie nawet go uratować, ale kosztem tego nie wypełniłby powierzonej mu misji. Mało, który z młodszych mieszkańców wioski doceniłby to postępowanie, jednak u starszych, to zachowanie było jedynym godnym i honorowym prawdziwego shinobi. Kazekage dawno przestał go wysyłać na błahe zadania, a jedynie na te które wymagały poświęceń i wielkiej determinacji. Kiedy przyszedł na pogrzeb tego chłopca, ta dziewczyna była jeszcze dzieckiem…

-Puść ją – rzekł do Kenguro-sensei, marszcząc usta - Jeśli to przyniesie Ci ulgę, walnij mnie jeszcze raz.

Żywił do siebie wielką urazę za czyny, które popełnił, zresztą w dzień i nawet czasem w nocy przeklinał siebie za to. Ale nawet gdyby cofnął czas postąpiłby tak samo. Zresztą Miyabu parsknęła tylko patrząc w glebę. Starszy shinobi rozluźnił uchwyt i odszedł po chwili. Yoshiro spojrzał z ukosa na oddział ANBU, a Ci zniknęli gdzieś w cieniu dookoła nich. Pozostali ruszali w milczeniu, bez żartów, bez śmiechów i zabawy jak on sam kiedyś, za młodu. Wyruszali w niezgodzie, zawiści i ogólnej antypatii, Yoshiro musiał stwierdzić, że był fatalnym dowódcą…

Nie przypominał sobie, kiedy ostatni raz prawdziwie rozmawiał. Kiedy ostatni raz rzekł cokolwiek, co nie było jedynie jakaś potrzebą czy rozkazem. Od lat nie przeprowadził już konwersacji dłuższej niż kilkanaście zdań. Pędząc po gorącym piasku przyglądał się tym młodym twarzom przez ramię. Miyabu wciąż był wściekła i odwracała tylko wzrok, . Jedynie zielonowłosy Mihei próbował coś powiedzieć, mimo, że wyglądał na równie zmęczonego tą sytuacją, co Yoshiro dzisiaj w barze. Jednak odzewem na jego słowa było milczenie reszty.


***



Trzech członków ANBU zbliżyło się do grupy po dłuższej chwili milczenia. Mihei widocznie zaciekawił się ich osobami, gdyż jego do tej pory zaspane spojrzenie, nabrało blasku.

- Przygotowałeś ludzi do podróży, Yoshiro-san ? Proszę zwracać się do mnie Kogaku. - głos dobiegający spod maski był typowo męski, z nutką specyficznej goryczy.

Kącik ust Yoshiro zadrżał nieco wykrzywiając się w dziwny uśmiech. Pamiętał o tym człowieku dwie rzeczy, jedną, że nigdy nie mógł pogodzić się z jego metodami działania, a drugą była zaszyta głęboko zazdrość, bowiem mężczyzna ten mimo przewagi kilku lat i usilnych starań nie wspiął się na rangę Jounina. W jego tonie brzmiał już pewien obraz pogardy, a może nawet lekkiego podirytowania tą misją lub jej wstępem na placu.

-Nie jestem ich niańką Kankuro, żałujesz pewnie, że to nie Twoja rola co? - odparł unosząc wyżej brwi.

- Powiedziałem chyba jasno jak masz się do mnie zwracać ? - warknął mężczyzna.- Może od razu powiadomimy cały świat o tożsamości naszych agentów ANBU, he ?!

- Och, Kankuro, czytałem o Waszej ostaniej misji i jestem zmuszony rzecz, że zawiodłeś na całej linii. To też przydałoby się zachować w tajemnicy?

- Wystarczy tego. - Odezwał się najniższy z oddziału ANBU. Jego głos był niski, zimny. Pozbawiony emocji.- Yoshiro , jesteś jouninem. Czy komuś na tym stopniu trzeba tłumaczyć wszystko jak uczniowi w Akademii ? Nie odpowiadaj. Jeśli masz taki zamiar, lepiej idź od razu przed oblicze Kazekage.

-Chciałbym Ci przypomnieć, że to właśnie w akademii uczą, że rozmowy nie przerywa się nieproszonym. - gdzieś w duchu miał niezła zabawę z tej broszki, mimo, że do niewielu odczuwał urazę to Kankuro był na pewno jednym z nich. - Gaara? To inteligenty człowiek w przeciwieństwie do Was.

Niski mężczyzna przywołał czerwonowłosego gestem dłoni.

- Podejdź.

Ruszył spokojnym krokiem, a jego szata falowała teraz na wschodnim wietrze. Kiedy Yoshiro podszedł bliżej, słońce zabłysło w szkiełkach Mihei i oślepiało go na kilka chwil. Gdy otworzył znowu oczy ujrzał gnącego się w pół Yoshiro, a zaraz po tym jego krok skierował się ku nim. Nie minęła nawet chwila, a ogłosił wymarsz.

- Zaraz , zaraz ! - zielonowłosy podniósł głos. - Najpierw mówi się nam , że do Konohy z pomocą. Później ta awantura z Miyabu... Kłótnia z ANBU...A teraz "W drogę"- zmałpował głos Yoshiro- Może tak dowiem się gdzie wyruszamy, po co , i czego do jasnej cholery mogę się spodziewać ?

Starszy ninja podszedł bliżej Yoshiro.

- Wybacz mu... Mihei jest typem sensora... I ma niepowtarzalne zdolności.

- Sam nie wiem co tu się do końca dzieje - Yoshiro spojrzał ukradkiem na oddział ANBU i zaśmiał się sam do siebie - Wygląda to na grubszą sprawę - znów zaśmiał się kręcąc głową.


- Ale chyba wiesz jakiej rangi to misja ?.... "Taichou" - ostatnie słowo Mihei wypowiedział z sporą dozą ironii.

- Misje rangi A zwykłem nazywać Agonią, a misje rangi S Snem wiecznym. -zażartował ucinając ironie - Sam wybierz.

- Więc to nie przelewki. Musimy być czujni. - Wtrąciła spokojnie Nobara.

- Podróż zajmie nam dwa dni. Po drodze przewidujemy jeden postój na odpoczynek. W nocy. - Odezwał się Kogaku. - Aby skrócić drogę, będziemy zmuszeni prześlizgnąć się przez włości klanu Hyuuga. Nie muszę chyba wiele tłumaczyć w tej sprawie ?

- Z chęcią posłucham - rzekł jakby przekornie na słowa Kankuro.

- Nasze relacje z tym klanem są dalej nieustosunkowane. Nie możemy być pewni jak zareagują na naszą obecność , jeśli ją odkryją. Dlatego musimy tego uniknąć za wszelką cenę. - zerknął w kierunku Mihei'a.- Jego zdolności mają nam w tym nieco pomóc.

-Ach tak, byakugan, czytałem o tym. - spojrzał z góry na swoje ciało - Z tego co wiem, oprócz swoich Dojutsu posługują się tylko Taijutsu? Jeśli się nie mylę, będą niegroźni.

- Obyś nie był zbyt pewny siebie... - mruknął.- W drogę !
 
Libertine jest offline