Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2010, 09:30   #21
Merigold
 
Merigold's Avatar
 
Reputacja: 1 Merigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skał
„... primus....” – lodowate palce dotknęły jej karku. Jak muśnięcie mokrej pajęczyny lub płatek śniegu, który dostaje się za kołnierz.... albo jeszcze coś gorszego, coś co zawsze czai się tam na granicy jawy i tylko czeka by złapać cię w swe macki szaleństwa... przejmujące zimno rozeszło się po całym jej ciele wytrącając z resztek snu. Przeraźliwy wrzask. Czy to ona krzyczała przez sen? Zerwała się nieprzytomna, nie bardzo wiedząc gdzie się znajduje. Rozejrzała się po pomieszczeniu półprzytomnie. Autobus. Jest w autobusie. No tak, jedzie do Colorado. Cholera. Rzeczywistość zaczęła przedzierać się przez otumaniony snem umysł. Znowu miała koszmar. Wrzask jednak był realny i nie należał do niej. Nieludzki, potworny, sprawiający że włosy stają dęba i nagle bardzo pragniesz przebudzić się z tego koszmaru. „ ...primus...” - brzmiało jej w uszach słowo, szept który zagłuszył nawet ten nieludzki wrzask. Opanuj się, no już, to był sen! – zgłuszyła irracjonalne uczucie lęku przywołując się do rzeczywistości. Wyplątała się ze słuchawek ipoda i wsłuchała w rozmowy starając się zorientować co się dzieje. W autobusie panowało poruszenie. Jakaś kobieta miała zawał serca. To jej krzyk wyrwał ją ze snu. Podróżujący z nimi lekarz (zupełnie jak w filmie, gdy zdarza się wypadek i zawsze jeden z pasażerów okazuje się być lekarzem – przebiegło jej irracjonalnie przez myśl) stwierdził zgon. Biedna kobieta - pomyślała - Ktoś tam na nią czeka nie wiedząc nawet że już jej więcej nie zobaczy. ...

– Co się tej pani stało? Dlaczego ta pani tak krzyczała? Zaszkodziły jej pączki? Dlaczego się zatrzymujemy? – chłopiec siedzący przed nią natarczywie domagał się odpowiedzi wypełniając autobus swoimi pytaniami. Jego mama uciszyła go nerwowo co tylko pozornie poprawiło sytuację. Chłopiec wyczuwając nerwową atmosferę zaczął wiercić się niespokojnie. Właśnie w chwili gdy Holy postanowiła wtrącić się i odciągnąć uwagę dziecka zajmując go czymś, okazało się że chłopiec sam znalazł sobie rozrywkę w dręczeniu młodego mężczyzny siedzącego przed nim. Niezbyt to dydaktyczne, pomyślała, ale i tak lepsze od niepewności i strachu dorosłych.

Zatrzymali się na stacji benzynowej w jakimś miasteczku. Chyba wszyscy czekali tylko na to by wydostać się z autokaru i na świeżym powietrzu zrzucić z siebie resztki koszmaru. Przy wyjściu nagle zrobiło się tłoczno. Holy pozostała na miejscu, postanawiając przeczekać pierwszą falę wysiadających. Ucieczka była kusząca. Może to jest znak że nie powinna wracać? Jeśli teraz wysiądzie z autokaru nie była pewna czy wsiądzie do niego z powrotem. Perspektywa złapania stopa i ruszenia w zupełnie inną stronę, byle jak najdalej od jej rodzinnych stron była tak kusząca że aż bała się o tym myśleć. Dobra, pojedzie do Colorado, przecież nie musi wcale wracać do domu, ma jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji, wmawiała sobie. Sięgnęła po swój notatnik i zaczęła szkicować. To ją zazwyczaj uspokajało, pomagało skupić uwagę na czymś innym. Nie upłynęła chwila gdy poczuła na sobie czyjś wzrok. Podniosła głowę by spotkać się ze spojrzeniem dużych, zaciekawionych dziecięcych oczu.
– Cześć – uśmiechnęła się. Najwidoczniej mężczyzna, którym wcześniej zainteresował się chłopiec wysiadł z autobusu i teraz ona znalazła się w centrum dziecięcego zainteresowania. „Swoją drogą, czy ta matka oszalała zostając z synem w autokarze z trupem? No tak, ja nie jestem lepsza” - zganiła się w myślach – „Zamiast jak inni skorzystać z postoju i odetchnąć świeżym powietrzem, ja siedzę w dusznym autokarze i udaję że dobrze się bawię. Aż tak bardzo boję się tego powrotu?”– zamknęła zeszyt i sięgnęła po kurtkę

- Nie idzie pani się przewietrzyć? – zagaiła do kobiety z dzieckiem – Możemy tu postać jeszcze dobry kawał czasu (zanim nie przybędą sanitariusze i nie wyniosą trupa, czego na pewno ten mały nie powinien oglądać – dodała gorzko w myślach) - Nie wiem jak pani, ale ja dużo bym dała za kubek paskudnej, letniej kawy, takiej z automatu na stacji benzynowej... – uśmiechnęła i zarzucając na głowę kaptur wojskowej kurtki puściła oko do malca – To jak, idzie pani ze mną?
 
Merigold jest offline