Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2010, 09:30   #26
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Cyrus podczas jazdy przykrył się tylko swoją kurtką. W autobusie było ciepło przez włączone jeszcze na postoju ogrzewanie. Mimo wszystko nie mógł zasnąć. Coś mu wgłębi ducha nie kazało spać. Może to wyrzuty sumienia z powodu śmieci czarnego hipopotama?
Nie, nie, nie... To na pewno nie to - ganił się w myślach. Podrapał się po bliźnie na twarzy. Jego najbardziej widocznej pamiątce po Iraku. Równocześnie przypomniało mu się jak nieprzyjemnie było płonąć w Hummerze, razem z pozostałymi kumplami, którzy niestety z metalowej pułapki nie uciekli i spłonęli w pełnych cierpienia krzykach. A on? Tylko oparzenie 4 stopnia na nodze i biodrze, i oparzenie 3 stopnia na prawej stronie twarzy.
W gruncie rzeczy cieszył się że żył.

Nagle usłyszał pukanie po prawej stronie autokaru. Później do tego odgłosu dołączyło szuranie. Spróbował wyjrzeć przez okno, ale nagle do środka wpadł konar, który z szyby stworzył grad odłamków. Jeden poleciał wprost na Cyrusa rozcinając łuk brwiowy.
Nagły wybój, czy też hamownie sprawiło że Cyrus poleciał w dal autobusu, lądując gdzieś na siedzeniach po lewej, na szczęście pustych. Ktoś cały czas się wydzierał.
CO JEST GRANE DO KURWY!?!? - krzyczał w myślach.
Ale nim sobie odpowiedział kolejna siła rzuciła nim w tył. Wylądował na tylnym oknie. Leżał na nim plackiem, ponieważ autobus spadał tyłem w dół. Przez nie widział jak z łoskotem spadają w jakąś kotlinę. Nagle coś zakrwawionego upadło mu na głowę.
CO JES....? - zapytał się w myślach. Obejrzał się co przed chwilą na niego spadło. Były to nogi. Nogi w niebieskiej spódniczce. Odpiłowane piekielną siłą nogi stewardesy. Przez cztery lata w Iraku napatrzył się na wiele gorszych rzeczy, mimo wszystko poczuł się nieswojo. Autobus zaczął się obracać i siła cisnęła Cyrusem bardziej w środek autokaru. Z wielkim wysiłkiem chwycił się jakieś wystającej koło siedzenia rurki.
Nagle rozległ się odgłos gniecionej stali. Autobus prawie złożył się jak domek z kart, gdy w końcu jego lot się zakończył. Jak na zawołanie wystrzeliły wszystkie szyby. Leżący na środku emerytowany żołnierz poczuł się tak, jakby spadł z wysokości na plecy.
Tracił oddech w płucach. Podniósł się i z trudem zaczął wykonywać urywane oddechy. Na szczęście wszystko szybko wróciło do normy. Zbadał szybko swoje ciało.
Żadnych złamań, zero zwichnięć. To było najważniejsze. Niestety twarz i lewą nogę miał zalane krwią. W łuku brwiowym nadal tkwił mu odłamek szkła. Chwycił go i mechaniczny ruchem wyciągnął go. Zasyczał z bólu. Rzucił się do swojego miejsca. Wyciągnął z luku swój worek żeglarski i sięgnął po białą koszulkę. Przetarł nią twarz, później przewiązał nogę. Nawet nie poczuł kiedy na jego łydce pojawiło się to głębokie rozdarcie.
Będzie trzeba to czymś przemyć... - popatrzył na ranę.
Ale właśnie skończył pomagać sam sobie. Worek zawiązał i rzucił przez okno na ziemię. Teraz zajął się pomaganiem innym, którzy mieli miej szczęścia od niego. Po wszystkim, gdy już wszyscy leżeli poza autokarem wrócił się do niego i wyjął ze schowka za głową kierowcy, który przypominał miazgę, czerwone pudełeczko z symbolem czerwonego krzyża. Była to apteczka. Strasznie popękana, ale większość opatrunków nadawało się do użycia. Trzymając połamane pudełeczko wrócił po swój worek leżący poza autobusem i ruszył kuśtykając w stronę zebranych ludzi. Rzucił worek, po czym usiadł na nim. Pokazał apteczkę, którą przed chwilą zdobył:
- Umie ktoś opatrywać? To niech lepiej zacznie. Karetki raczej szybko nie wezwiemy - pokazał swój telefon który wyciągnął. W oczy rzucił się od razu napis "Poza zasięgiem sieci!". Po chwili założył na siebie uchwyconą w prawej dłoni kurtkę. Nim ją założył prawie wszyscy zwrócili uwagę na wiszący w kaburze pod ramieniem rewolwer.
On sam poprawił wiszące na nosie okulary z pomarańczowymi szkłami. Jedno było pęknięte, ale na szczęście nie bardzo. Niestety czapka z daszkiem była cała zalana krwią, nie tyle jego własną, a krwią z nóg stewardesy. Również ukrwawioną miał bluzę i czarne bojówki. Popatrzył na plamy.
Nigdy nie uda mi się tego wyprać. - skwasił się na myśl że straci ulubione cichy. Na szczęście w worku miał jeszcze kilka ciuchów.
Włożył do niego rękę i głęboko w nim zamieszał. Szukał czegoś. W końcu udało mu się wyciągnąć dwa średniej wielkości pudełeczka, które umieścił w kieszeniach bojówek. Uważnym obserwatorom w oczy rzucił się napis ".44 Magnum".
Wtedy na jego pytanie o opatrywaniu odkrzyknęła rudowłosa dziewczyna:
- Ja potrafię, ale pomóż mi nastawić palce, bo jedną ręką będzie mi ciężko cokolwiek zrobić.
Cyrus podszedł do dziewczyny i delikatnie obejrzał jej wybite palce. Faktycznie, nie prezentowały się najlepiej.
- Dobrze, zrobimy to na trzy, cztery. Więc raz, dwa... - w tym momencie żołnierz mocno szarpnął wybite palce zaskoczonej dziewczyny. Kątem oka spostrzegł siniaka pod okiem.
- O coś się solidnie pierdolnęłaś w tym autobusie. - dodał.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 21-03-2010 o 16:29.
SWAT jest offline