Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 07:51   #30
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
- Wiem kim jesteś – powiedział Dominik.
Gówno wiesz – pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na głos.
Dom, kiedy zobaczył policję starał się jak najmniej rzucać w oczy. W sumie to wyglądał na takiego co w życiu wiele przeskrobał i co do którego policja może mieć wiele zapytań.
-Czemu do niej nie zagadasz? To naprawdę piękna kobieta - powiedział ze śmiechem kiedy zauważył, że przyglądałem się rudowłosej kobiecie, która wchodziła do autobusu - Zupełnie jak moja Monika tyle że ruda - wyciągnął zdjęcie dziewczyny z kieszeni i pokazał mi.
- Widzę, że piękna. Nie widzę jednak na razie powodów dla których miałbym do niej zagadać. Pewnie ma swoje problemy, nie będę jej zanudzał. Ten chłopak na zdjęciu to Twój syn – zmieniłem szybko temat.
Rozmowa coś się nie kleiła odkąd w pobliżu pojawili się policjanci. Dominik wyraźnie starał się znaleźć jak najszybciej w autokarze. Zresztą jak też. Na zewnątrz panował straszliwi ziąb.
Wszedłem za „wielkoludem” do autokaru. Po jakiś 20 minutach autokar ruszył dalej. Zanim jednak do tego doszło w powietrzu zawisła kolejna rozmowa, która nie zapowiadała nic dobrego. Na szczęście jednak emocje znalazły ujście w inny sposób niż ostatnio.
Pochujało wszystkich w tym przeklętym autokarze. W jakie gówno się znowu wpakowałem? – myśli błądziły mi przed snem. Rozłożyłem sobie fotel by móc zasnąć w wygodniejszej pozycji. Na szczęście kolano nie bolało tak mocno. Z natłoku przeżyć ostatnich godzin dość szybko zapadłem w sen. Nie miałem problemu ze spaniem w autokarze W swoim życiu się już najeździłem jeżdżąc z drużyna od miasta do miasta.

Chwile po przebudzeniu zlały mi się w jedno. Pamiętam nagłe zimno, które wlało się do autokaru przez rozbite okno, wrzaski ludzi i dźwięk głosu, który przeraża mnie do dzisiaj
- Duo! Tres! Quattour! Veni! Vasto! Ruptum! Fectum! Victum! Candusus Dominus!
Co jest?- zanim choć w niewielkim stopniu ogarnąłem co się wydarzyło autokarem rzuciło. Niewidzialna siła zerwała mnie z fotela i cisnęło na fotel znajdujący się naprzeciw mnie a następnie podrzuciła w górę. Poczułem ból, ból w kolanie i klatce piersiowej. Przez ułamki sekund nie mogłem złapać tchu.
Uduszę się tutaj – musiałem wyglądać jak jakaś cholerna ryba otwierająca bezwładnie swój pyszczek by móc dalej żyć. Pierwszy haust powietrza przeszył moje płuca milionami igiełek. Zakrztusiłem się nim jak jakimś okruszkiem, który wpadł do niej tej dziurki niż powinien.
- Khy, khy – kaszlałem nie wiedząc dokładnie co się ze mną dzieje. Nie wiedząc co się dzieje wokół. Po chwili wszystko się skończyło. Przynajmniej tak to wyglądało z początku. Zapadła cisza. Starałem się podnieść z ziemi. Nadal ciężko mi się oddychało. Potem piekło rozpoczęło się na nowo.
Kiedy nogi stewardesy wraz z kawałkami wnętrzności mignęły mi przed oczyma mój żołądek nie wytrzymał i resztki niestrawionego dotychczas obiadu wylądowały koło mnie. Autokar chyba spadał bo z miejsca gdzie leżałem wyleciałem jak z procy lądując na siedzeniach znajdujących się obok mojej dotychczasowej rezerwacji. Na nieszczęście dla mnie uderzyłem się w chore kolano. Ból był rozdzieraaaajjąąącyyyyyyyyyyy........
Przytomność odzyskałem dopiero na zewnątrz. Nie wiem ile czasu minęło. Ci co byli w stanie chodzić zajmowali się tymi co nie odzyskali jeszcze przytomności, bądź wyciągali ze zniszczonego autokaru pozostałych oraz wszelkie torby. Bałem się ruszyć, by nagle nie dowiedzieć się, że nie mogę chodzić, czy ruszać ręką. Nie mogłem jednak tak tutaj leżeć. Każda para rak była potrzebna.
Co za tragedia. Co za przeklęty przez Boga rejs do Colorado. Tyle nieszczęść. Miałem nadzieję, że to już koniec, że nic nowego już się nam nie przytrafi. Zanim wstałem delikatnie ruszałem palcami w swoich kończynach. Kiedy oparłem się delikatnie na kolanie, żółć żołądka podeszłą mi do samego gardła. Tym razem jednak nie zwymiotowałem. Nieprzyjemne uczucie minęło. Wstałem, by po chwili prawie nie upaść. Kolano bolało straszliwie. Kilka kroków jakie postawiłem okupione było bólem. Na szczęście z każdym kolejnym ból stawał się coraz mniejszy. Dokuśtykałem do autobusu pomagając wyciągać rzeczy i rannych. Jedna z torb jaką mi podano okazała się moją torbą. Jakąś chwilę później siedziałem z komórką w ręce. Nie było zasięgu. Cholera. Dopiero teraz doszło do mnie by się rozejrzeć, zobaczyć gdzie zostaliśmy rzuceni Gdzie my kurwa jesteśmy Rozglądałem się po okolicy i po ludziach by zobaczyć kto przeżył.
 
Sam_u_raju jest offline