Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 16:33   #20
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Gęsty i ciężki zapach wypełniał nozdrza Levana dopiero chwilkę i wystarczyło to by miał już tego dosyć. Nie palił żadnej maści ziół od kiedy zabił po nich człowieka i nawet tego nie pamiętał. Mimo, że nie stronił od alkoholu – co i tak jest dosyć łagodnie powiedziane – nie zdarzyło mu się nigdy coś takiego. Levan nie rozpoznał oczywiście, że to sprzyjało opadaniu powiek wszystkich dziwek w lokalu, nie było ziołem, ale nic by to nie zmieniło. Dziewczyna która uklękła przed nim nie należała ani do najładniejszych, ani do najzgrabniejszych, ale starała się robić to co do niej należało. Starała się, bo upojenie nie pozwalało jej skoncentrować się na tyle, by rozwiązać spodnie kieslevity. Pewnie gdyby ta niezdarność Levan nie byłby w stanie oprzeć się jej jakże wątpliwym wdziękom. W końcu miała ich znacznie więcej niż Grzeczny, czy te męskie dziwki Siegmara. Większość dziewczyn w lokalu wyglądało zresztą tak, jakby najpierw musiało upić klienta. Może to też jest sposób Divy na zarobek – pomyślał Levan odpychając niezdarną kurwę.
- Lepiej go zostaw, bo możesz tego nie przeżyć – mimo, że musiała to czasem słyszeć, coś w głosie Levana spowodowało, że się nie zaśmiała, nawet nie zachichotała. Może wyczuła, że nie była to czcza przechwałka. Czyżby było widać po mnie te miesiące?

Levan spojrzał na kobietę nieco odbiegającą postawą ciała i miną od innych i rzucił:
- Może zanim ona wytrzeźwieje przyniesiesz nam dzban zimnego piwa pszenicznego i lepiej by nie było rozwodnione – w jego tonie nie było wahania związanego tym, że Magnus wyszedł jakby nagle dostał sraczki. Levana nie zdziwiło, że został w lokalu nagle sam. Młody pewnie był dziewicą, albo pedałem – choć to tu pewnie nie było problemem. W lokalu nie było nic podejrzanego, ale pewnie dziwki sporo wiedziały. Levan kiwnął na szefową. Tak sobie ją nazwał, bo imaginował że nie wygląda na taką co może ją mieć klient, przynajmniej nie każdy. Jej powab był nie dla każdego, dla Levana też nie. Kiedy podeszła do niego i przysiadła skierowały się na nich oczy strażników. To tylko upewniło Levana, że nie jest ona byle kim.

Levan czuł się w miarę pewnie, bo wiedział, że Wasilij zaraz wpadnie do środka, a jeśli po drodze nie znokautuje młodego to tylko z pośpiechu.
- Dawno nie było mnie w mieście, gdzie mam pójść za pracą? Kto potrzebuje ludzi? – Levan wiedział, że wystawia się na zainteresowanie rzeczonej osoby, czy też organizacji, ale z drugiej strony jego akcent był wystarczająco obcy, by był wiarygodny. Mówiąc to wyciągnął monetę, której wartość przekraczała dzban piwa, ale nie za bardzo - Jak coś znajdę, to będę częściej zaglądał – powstrzymał się, bo miał ochotę się uśmiechnąć, a wiedział jak wszyscy reagują na jego twarz, kiedy próbuje się szczerzyć. Levan był pewien, że ta kobieta musi coś wiedzieć, one zawsze sporo wiedzą. Tak mówił mu zawsze Tupik. One i te gówniarze, których każdy wykorzystuje. Kurtyzanom – jak to określał Nizioł – spowiadają się wszyscy – od zwykłego złodzieja, do kupca i kapłana. Może usłyszy jedno imię, jeden przydomek kogoś, kto szuka. Jak szuka to znaczy, że interes mu się kręci... Jak szuka to się doszuka…
Kobieta zawahała się, a to zawahanie zostało przerwane przez dzban piwa, który wynurzył się z oparów sąsiedniej Sali i opadł miękko na niski stolik przed kieslevitą. Do tej dziewczyny już się uśmiechnął i umknęła szybciutko. Wąsy Levana długo nie pozostały suche.
 
Azazello jest offline