Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2010, 21:29   #10
Kroni.PJ
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Przed gabinetem Mizukage panowała wrzawa. Wszyscy radni i ważniejsi joinini z wioski dyskutowali między sobą o tym, co nastąpi dalej. Znany wszystkim obywatelom Kawayama wyszedł właśnie z gabinetu z dość nietęgą miną. Szybko przywołał do siebie gestem kilku członków rady i wyszeptał coś w ich kierunku. Na ich twarzach również pojawiło się zniechęcenie.
Kannouteki przeszła między starszymi z niewielkim zainteresowaniem. Niespecjalnie interesowały ją sprawy Kirigakure, a poza tym większość tych pryków miała skłonności do przesady i często denerwowali się błahostkami. Kunoichi rzuciła tylko kilka nieprzychylnych spojrzeń tym, których mniej lubiła. Otworzyła drzwi i ukłoniła się delikatnie.
- O! Przybyła do mnie tej nocy i kochana Chryzantema! - Mizukage uśmiechnął się szeroko, po czym uniósł dłoń w geście powitania. - Powiedz, jak się spisałaś?
- Nie było specjalnych problemów - odrzekła zdawkowo zastanawiając się czemu znowu ją tak nazwał. - Wszystkie obiekty wyeliminowane - w jej głosie dało się wyczuć pewną niechęć i przekąs. Mówiła tak zawsze i wszyscy, którzy mieli z nią kontakt, zdążyli się do tego przyzwyczaić. Pozostawiało to dość negatywne i nieprzyjemne wrażanie. Rozmowy toczyło się z nią jakby w nienawiści. Nawet teraz kiedy swoje słowa kierowała do Mizukage, którego lubiła i szanowała, bo nigdy nie męczył jej nadmiarem pytań i umiał uszanować sposób bycia, była deczko opryskliwa.
- Wspaniale, wspaniale. W wiosce, jak zapewne zdążyłaś zauważyć, wrze niczym w kotle. I tutaj pojawia się kolejne zadanie. Lecz jeszcze twój wspaniały brat jest mi potrzebny... Już po niego posłałem… - wypowiedział potokiem.
"Misja z Kanashiim?!" - podniecenie ogarnęło na chwilę dziewczynę. Niezwykle ceniła brata i każda możliwość obcowania z nim, a tym bardziej obserwowania go w trakcie misji była dla niej cudownym doświadczeniem. Uważała go za geniusza i była dumna, że jest jego uczennicą... jedyną. Bardzo często bywała o niego zazdrosna co chyba szybko pojął i od dłuższego czasu poświęcał się tylko i wyłącznie jej. Czasami powodowało to wyrzuty sumienia u młodej kunoichi, ale wmawiała sobie, że to nie prawda, że tylko jej się tak wydaje.
- Wspaniały księżyc... - rzucił jeszcze przelotnie Gendou spoglądając za okno. W tym momencie do gabinetu wszedł Kanashii Metsuki, brat dziewczyny.


- Kaname-kun! - przywitał go swoim zwyczajowym zdrobnieniem Mizukage. Chłopak ukłonił się głęboko, po czym zmierzył badawczym spojrzeniem Kannouteki. Spodziewał się pewnie, że ta znowu narobiła jakiś problemów, jednak jej wyraz twarzy szybko go uspokoi.
- Wybacz opóźnienie – rzekł kierując wzrok powrotem na sylwetkę Kage.
- Czy rwąca rzeka lepszym jest przyjacielem niżeli spokojny strumień? Ale może wyjaśnijmy twej siostrze, cóż się wydarzyło tej nocy? - zagadki i filozofia - czasami był nawet fascynujący.
- Wioska została zaatakowana przez nieznanych shinobi - wyjaśnił jej zwięźle i szybko swoim spokojnym głosem.
Kannou przyjęła informację bez specjalnych emocji. Nie była przywiązana do Kirigakure, a nawet gdyby była to nie miałaby się o co bać. Wiedziała, że niewielu może zagrozić wybitnym shinobi mgły, a zwłaszcza jej Kage. Zresztą jej umysł zajmował się czym innym. Całkowicie opanowała ją euforia związana z faktem, iż już niedługo wyruszy na misję z Metsukim. Na jej twarzy gościł jednak nadal nic nie mówiący, zimny wyraz. Nie dała po sobie poznać ani radości, ani braku zainteresowania sprawami Kiri.
- Podobny los spotkał również Konohę, z której to dotarła do nas wiadomość z prośbą o pomoc – podjął Mizukage. - Dalej targają mną wątpliwości, jednak czy taki akt dobrej woli nie będzie właściwym posunięciem? W tych czasach każdy przyjaciel jest niczym złota moneta w niemal opustoszałej sakwie! – ciągnął dalej spokojnym głosem. Kannou czasem wydawało się, że jego słowa płyną jak strumień… Co za głupie porównanie! - Chciałbym abyście razem z Shin-chan wyruszyli tam. I pomogli jak to tylko możliwe - oparł brodę na dłoni zaciśniętej w pięść. - Ehh.. Jakie wspaniałe przygody muszą na was czekać! Cóż za zagadki! Tajemnice!.. – ostatnie słowa prawie wykrzyczał dając się ponieść narastającemu podnieceniu – jakże wiele dać może sama wyobraźnia – szybko jednak wrócił na ziemię i westchnął umęczony:
- Brakuje mi ich...
Zarówno Kannou jak i jej brat zignorowali marzycielstwo Mizukage. Nie zwracali uwagi na jego odmienności tak jak on nie zwracał na ich - prosty układ. Oboje przytaknęli tylko kiwnięciem głowy gdy wspomniał o misji.
- Musicie też zrozumieć jak wiele od was zależy - rozsiadł się wygodnie w fotelu. - Dobrze wiemy jakie łączą nas stosunki, prawda? – wiedzieli doskonale - Ale tam wasz głos będzie musiał się równać mojemu. Zadbajcie zatem, by był to głos jednakowy. W każdym z was… - jego badawcze spojrzenie mierzyło ich przez chwilę. - I bądźcie gotowi ponieść za niego odpowiedzialność...- na krótką chwilę ton mężczyzny przepełniła groza, szybko powrócił jednak wesołek, którego znali na co dzień. - Saa... Macie godzinę na przygotowanie się. Oczywiście, jeśli nasza Chryzantema czuje się na siłach po powrocie?- popatrzył ze szczerą troską na dziewczynę.
- Możesz na nas liczyć Mizukage-sama - rzekł Kanashii nie czekając na odpowiedź siostry. - Czy to już wszystko?
- Naturalnie – odparł oglądając się z uśmiechem na różowowłosą kobietę stojącą za jego plecami - Shin-chan spotka się z wami przed główną bramą.
- Rozumiem - odparł Metsuki. Kiedy rodzeństwo było razem to Kanashii zawsze zabierał głos, a Kannouteki po prostu niemo się zgadzała. Miała ogromny szacunek do brata i wielce mu ufała.
Towarzystwo Shin było kunoichi bardzo nie na rękę - po pierwsze nie przepadała za dziewczyną (jak zresztą za większością ludzi), a po drugie ograniczało to jej możliwości, a także możliwości brata co równać się niestety musiało z tym, że nie będzie miała okazji zobaczyć wachlarza jego technik w pełnej okazałości.
Oboje ukłonili się delikatnie i obrócili na pięcie opuszczając pomieszczenie.

- Jak misja – zapytał troskliwie. Tylko w swoim towarzystwie bywali ciepli i mili. Niezwykle otwarci i czuli – kompletnie nieodpoznania.
- Świetnie – odparła uśmiechając się ciepło Kannou.
- Wydaje mi się, że będziemy musieli poćwiczyć. Zastanawiam się nad wprowadzeniem Cię w krąg sekretnych technik klanu – wzrok młodego ninja beznamiętnie wlepiał się w gęstą mgłę naokoło.
- Naprawdę!? – w głosie młodej kunoichi pojawiła się iskierka młodzieńczości i witalności, którą zazwyczaj tryskają jej rówieśnice, a której ona dawno się wyrzekła.
- Zastanawiam się jeszcze nad tym – odparł z lekkim uśmiechem Metsumi. – Zastanawiam się…
- Jesteś podły!
Ich stopy bezszelestnie odbijały się od dachówek budynków, po których się przemieszczali. Niewielkie kropelki zrosiły całkowicie ich oblicza i biegli teraz całkowicie mokrzy. Nie zwykli jednak poruszać się w tym obcym mieście po uliczkach, woleli w nim spędzać jak najmniej czasu. Jedyną oazą był dom w starym, tradycyjnym, rodzinnym stylu.

***

Shin już czekała na towarzyszy misji. Przyczepione do rękawa zwoje - i tylko one - mogły świadczyć, że się gdzieś wybiera. Miała pewność, że będzie to droga przez mękę.
Stopy rodzeństwa delikatnie uderzyły o grunt. To jak bezszelestnie się poruszali mogło zrobić wrażenie nawet na doświadczonych shinobi. Czarne, luźne stroje obojga delikatnie falowały na spokojnym wietrze. Byli prawie niewidoczni. Stali tak chwilę w ciszy, ramię w ramię. Zdawało się, że cały ich ekwipunek stanowi broń; u Kanashiego przewieszona na skos przez plecy katana, a u jego siostry dwa wakizashi w okolicach pasa. Poza tym podstawowy ekwipunek ninja taki jak noże kunai. Cały bagaż spoczywał zapieczętowany w kieszeni siwego jounina. Nie był duży. Zaledwie kilka ubrań na zmianę.
- No nareszcie - westchnęła jakby z ulgą różowowłosa. - Pomyślcie, piętnaście minut wcześniej i już moglibyśmy być kilkanaście kilometrów od wioski... – irytacja i sceptycyzm aż oblepiały jej słowa, rodzeństwo przemilczało je jednak mimo tego. Choć Kannou chciała zauważyć, że to raczej Hamosha będzie opóźniała podróż to powstrzymała się. Wiedziała, że jej bratu nie podoba się gdy daje się wciągnąć w kłótnie, czy zaczepki.
- Możemy ruszać? - zapytał spokojnie Kanashii spod swojej maski. Wypowiadając te słowa nie spojrzał nawet w stronę Shin, jego wzrok utkwił gdzieś na znajdujących się w oddali koniuszkach drzew.
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...

Ostatnio edytowane przez Kroni.PJ : 23-03-2010 o 21:54.
Kroni.PJ jest offline