Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2010, 09:46   #398
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze

***

Nóż świsnął tuż koło ucha Telia, zahaczając je lekko i trafił w wiszącą za nim ozdobną tarczę. Prawdę mówiąc, trafniejszym stwierdzeniem było by: nóż wbił się w ścianę, po drodze rozłupując tarczę na dwie części; z których jedna z łoskotem upadła na podłogę. W karczmie zapadła głucha cisza, zakłócana jedynie przez brzęczenie unoszących się powoli w powietrze sztućców, gwoździ i monet...

- Zawsze.. zawsze możecie złożyć mi hołd...

Palona dotykiem Żmii księga syczała z bólu...

***


- Mówiłeś coś Gwilithu? Wyglądasz na strapionego.

- Nie ważne.

- En giliath celeir aen, i sűl eriol, avo estel awartho.

- Dziękuję ci za te słowa. A teraz wybacz, muszę przypilnować końca orszaku.

***

- Elbereth! Dodaj nam sił!

Strażnicy stali w obronnym kręgu, plecami do siebie. Każdy z nich trzymał przed sobą rozpaloną pochodnię. To i ich wiara w siebie było jedyną bronią jaką mogli przeciwstawić napierającej na nich ze wszystkich stron sile. Formujące się z wszechobecnej mgły upiory kurhanów z każdą chwilą stawały się coraz bardziej materialne. Wyciągały kościste łapy, szarpały skraje szat i włosy, zostawiały krwawe rysy na trzymających pochodnie dłoniach...


***

- Dalej! Nie szczędźcie koni!

Avaron z kompanią pędzili na złamanie karku. Nie wiedzieli po co i dlaczego. Do galopu pchało ich straszne przeczucie, którego źródło znajdowało się gdzieś w Bree. Pędzili bo gdy przyjaciele są w potrzebie pędzić trzeba...

***

Przerażony hobbit przedarł się przez zbity kłąb mgły. Przebiegł kilka uliczek słysząc za sobą przyprawiający o dreszcze dziki śmiech. Nawet nie zauważył strzegącego uchylonej furty mężczyzny. Minął go i wypadł na trakt, powoli tracąc resztki tchu. Jego bieg zakończył się równie niespodziewanie jak się zaczął. Potknął się o sterczący korzeń i trzasnął głową w pień przydrożnego drzewa, momentalnie tracąc przytomność.

***

- Dalej łajzy! - Zaryczał potężnej postury easterling, dosiadający godnego siebie wierzchowca. - Kat powiesi nas na hakach i żywcem wypatroszy jeżeli nie będziemy na czas!

***

Skulony w cieniu wschodniej furty stary, wytatuowany od stóp do czubka głowy dunleding szarpał resztki swoich długich, białych włosów. Były tu! Czuł jak wyciągają po niego ręce, wdzierają się do środka głowy i szepczą tuż przy naderwanym uchu! Jedynie ból pozwalał zachować mu przytomność.

- Bracia! Rhylaf, Brada, Yere! Gdzie jesteście bracia! Oszukał nas! Czarownik nas oszukał!

***


Jadący na czele ciężkozbrojny Numenorejczyk nie powiedział nic. Każdy z jego podkomendnych robił dokładnie to, co należy. Tupot ich koni i towarzysząca im złowroga aura płoszyła wszystko żywe, co mogło stanąć na ich drodze. Dobrze!

***

Wielki, chociaż wciąż bardzo młody, orzeł krążył nad Starym Lasem. Jaki wiatr zaprowadził go tak daleko od jego gniazda w Górach Mglistych, nie wiadomo. Może była to zwykła żądza przygód, może coś więcej. Z przestrachem, ale i fascynacją obserwował co też dzieje się w tych dzikich krainach. Zastanawiał się nawet czy nie obniżyć lotu, by zapytać któregoś ze swoich mniejszych kuzynów dlaczego, na Manwego, całe Śródziemie zmierza do tej małej ludzkiej osady...
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 16-04-2010 o 23:48.
Keth jest offline