Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2010, 14:28   #6
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Szukam zatem kilku ludzi,
którym życie się tu nudzi.

To właśnie te słowa sprawiły że przystanęła i rozglądać się zaczęła po tłumie werbowników przy Zachodniej Bramie. Melodia nie była szczególnie skomplikowana. Podobne były i słowa, proste, a przez to łatwiej w ucho wpadające. Nic zatem dziwnego że przed śpiewakiem, a właściwie wokół niego, tłumek zebrał się spory. Utrudniało to nieco lepsze przyjrzenie się mężczyźnie, jednak w tłum ten nie miała zamiaru się pakować. Szybkość z jaką sakiewki zmieniały właścicieli w tym przeludnionym mieście, skutecznie ciekawość kobiecą zdołały powstrzymać. Stanęła więc z boku i z miejsca owego gawiedź obserwować postanowiła czekając na dogodniejszą okazję do zamienienia słów paru z owym werbownikiem.
Samotna, młoda kobieta nie stanowiła w tym tłumie widoku niezwykłego. Pełno ich bowiem na rynku było. Niektóre śliczne, inne nieco mniej. Z zaproszeniem wymalowanym na krwistych ustach, werbowały wędrowców szukających przygód niekoniecznie miecza wymagających. Głębokie dekolty odsłaniały przed chętnymi skarby będące tuż na wyciągnięcie dłoni. Skarby, które za drobną opłatą każdy mógł w owe dłonie zagarnąć. Mało tego, gdyż za nimi i inne, bardziej kuszące się kryły. Te jednakowoż nieco więcej srebra wymagały.
Do Sillayi nikt jednak nie podchodził i spokoju jej myśli nie mącił. Mimo iż ubrana była w suknie, która samym swoim kolorem żar w sercach wzbudzić mogła. Czerwień przetykana złotem i złotą szarfą wąską talię właścicielki podkreślająca. Choć prosta krojem i skromna dekoltem to jednak wdzięki dziewczyny podkreślała na poziomie wystarczającym by spojrzenia męskie przyciągnąć i fantazję rozbudzić. Gdy jednak spojrzenie rozochocone z jej się spotykało fantazje pryskały niczym bańki mydlane których żywot wątły okrutne dłonie kończyły. W spojrzeniu tym złotym, nie było bowiem żadnego zaproszenia. Kryło się za nim jedynie ostrzeżenie i pogarda, która najmężniejszym nawet śmiałkom odwagę odbierała. Spojrzenie owo wyćwiczone przez miesiące spędzone w zatłoczonej i zapitej gospodzie, sporadycznie jedynie zmieniało swe przesłanie. Gdy jednak spoczywało na kimś kogo znała, lub kto przypadł dziewczynie do gustu, blask z niego bijący mógł śmiało w szranki z górami lodu stawać. Niestety w mieście tym niewielu takich było którzy by się łaskami Sillayi cieszyli.
Nienawidziła tego miejsca. Brud, smród i wszędobylskie owady. Ludzie którzy zbyt zajęci zdobywaniem złota i próbami przetrwania, zapomnieli o czymś tak pięknym jak szum górskiego strumienia czy dźwięk kropel deszczu spadających na soczyście zielone liście drzew. Cały świat kręcący się wokół złota. Tak, ciężko było bez niego żyć, jednak...
Pokręciła głową próbując się pozbyć myśli które towarzyszyły jej już od dłuższego czasu, sprawiając że traciła tak naturalną dla niej radość życia. Niepokorny kosmyk brązowych włosów na chwilę przysłonił jej rozchodzący się powoli tłumek. Odgarnęła go zdecydowanym ruchem drobnej dłoni. Powoli nadchodził moment na nieco bardziej zdecydowany ruch. Cóż jej bowiem szkodziło podjęcie ryzyka? Co ją niby trzymało w tych murach? Ciasny pokoik bez okna w jednej z gorszych gospód? Może zabici i śmierdzący klienci, z którymi musiała sobie radzić na co dzień? Niektórzy uznaliby, że to dużo, że powinna być wdzięczna że ma dach nad głową i nie przymiera z głodu. Niby tak, jednak dla niej to nie było życie. Dla Sillayi z Kamarem to było powolne umieranie.
Powoli ruszyła w stronę tych, którzy jak i ona, zwrócili uwagę na treść śpiewnego ogłoszenia. Powoli zaczęły padać pierwsze pytania, imiona, nawet pieśń się znalazła. Uważnie przyglądała się tym, którzy zabierali głos. Młodzieniec o jasnych włosach i niebieskich oczach, z lutnią u boku. Starszy jegomość od pieśni, który przedstawił się jako Renald Smokobójca. Thomas, w zielonym płaszczu, wyglądający na osobę obeznaną z walką, a przynajmniej takie sprawiający wrażenie. Na koniec mężczyzna sprawiający wrażenie nieśmiałego, co trochę dziwiło jeżeli brało się pod uwagę jego posturę. Nieco mniej gdy wzięło się pod uwagę twarz. Były jeszcze dwie kobiety przez co poczuła się nieco pewniej. Nie, żeby miała jakoweś ubytki w pewności siebie, ot raźniej gdy się wie że nie jest się jedyną. Chociaż nie w każdej sytuacji się to sprawdza. Dla przykładu... Zaraz, co to ona miała.. A tak, werbunek. Ułożywszy usta w lekki uśmiech zwróciła się do werbującego w te słowa.

- Skoro w mieście tym wspaniałym macie takich mężnych młodzieńców...

Zaczęła nawiązując do początku pieśni. Słowa te mogły zostać potraktowane zarówno jako pogardliwe odniesienie się do odwagi i zdolności bojowych owych mężów jak i wyraz zainteresowania nimi.

- Z chęcią przyłączę się do śmiałków chcących przyjść wam z pomocą. - Skłoniła lekko głowę ku werbującemu oraz pozostałym ochotnikom.
- Zwą mnie Sillaya.

Przez chwilę zastanawiała się czy nie powinna wyjaśnić na czym jej pomoc dla miasteczka miałaby wyglądać. W przeciwieństwie bowiem do pozostałych ochotników, jej osoba na pierwszy rzut oka nie posiadania jakichkolwiek umiejętności mogących być przydatnymi w takowym przedsięwzięciu. Po namyśle postanowiła że jednak zaczeka do czasu, aż sam o takowe zapyta.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline