Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2010, 14:48   #62
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Gdyby nie zamknięte powieki, można było donieść wrażenie, że leżąc w tym brudnokremowym pokoju, ksiądz widzi wszystko. Patrzy gdzie chce i kiedy chce. Tylko, że w zupełnie innym ciele. Chory pomysł. Nie reagował na nic. Śpiączka, jak wychwycił z rozmowy Władysława z lekarzem. Uraz jakiś? Drgnął gdy padło nazwisko księdza. Znał je. Pamiętał ze swojej listy dyskusyjnej... Kiedy to było? O czym?
Gorączkowo przeszukując pamięć, obszedł łóżko chorego dookoła i odłożył niepotrzebną już kartkę na bok. Przez pierwszych parę chwil w ogóle nie czuł, że ktoś go złapał za rękę. Tak miał jak się zamyślał. Gdy jednak jej paznokcie wbiły się w skórę dłoni, drgnął zdziwiony, a w tym samym momencie Ewka odskoczyła od niego. Spojrzał na swoją dłoń oglądając krótkie czerwone bruzdki po jej paznokciach. Czego się tak boisz dziewczyno. Patrzyła za wychodzącym lekarzem i odetchnęła. Co cię gnębi?... Przecież to nie jego sprawa.
Słuchał uważnie, co dziewczyna i mężczyzna mieli do powiedzenia cały czas wpatrując się w oczy księdza. To w nich był obraz tego co wpędziło go w śpiączkę.
- Ja go znam - rzekł - Korespondowaliśmy. To było jakiś czas temu i już nie pamiętam. Musiałbym sprawdzić. Ale pamiętam, że chciał żebyśmy się z nim zobaczyli.
Zwrócił spojrzenie na Władysława
- Wtedy kiedy zniknąłeś... to znaczy w tym bloku - nie bardzo wiedział jak się do tego odnieść. Starszy mężczyzna przecież spotkał się z... tym - ksiądz poprosił, żeby się z nim zobaczyć. Powiedział też, że będziesz wiedzieć. Tak czy inaczej rozumiecie? Zobaczyć. Normalny człowiek, by poprosił, żeby do niego przyjść. A on chciał, żeby się z nim zobaczyć. Spójrzcie na jego oczy. To jest... - pokręcił głową z lekkim uśmiechem jakby sam nie dowierzał - to może być objaw choroby. Cokolwiek. Ale one nie są normalne. Czegoś od nas chciał i nie wiemy czego... Ewka... Co znalazłaś w tej biblii?
Dziewczyna podała mu czarną książkę o kruchych delikatnych stronach.
- I jeszcze zakładka była - powiedziała - Z jakimiś cyframi.
Konrad obejrzał znalezisko. Obrazek jak obrazek. A same cyfry wyglądały jak kod. Do odpowiedniego fragmentu? Odnośniki do biblii zrobione są na wzór kodów i do każdego fragmentu łatwo trafić. M...
Otworzył biblię i zaczął kartkować kolejne strony. Znów to wrażenie śmierci. Człowieka skatowanego na krzyżu. Gdzieś z tyłu głowy. Chwilowe. Ulotne. To nie Stary Testament. Nowy. Marek, lub Mateusz. Mateusz pierwszy... Rozdział piąty... Czwarty, piąty. Jest........ Błogosławieństwa, przykazania... bez sensu...
Marek. Rozdział piąty. Opętany? Bez sensu... wyleczenie opętania. Wyleczenie choroby. Uzdrowienie dziewczynki... Zmarszczył brwi. Niby 3 osoby, ale nie byli opętani, ani martwi. On był tylko chory. Ale to co innego. A może? Nie. To też na razie bez sensu.
- Było coś jeszcze?
Pokręciła głową. Po chwili jednak otworzyła biblie i przeleciawszy parę stron otworzyła na Mądrościach Syracha.
- Tu było założone. Na tym fragmencie.
Konrad przeczytał głośno te parę linijek. Nic. Symbolika i wytyczne. Natura starego testamentu. Pewnie się więc mylił i kod cyfrowy nie dotyczył biblii... O ile czegokolwiek. Oddał dziewczynie biblię.
- Rzeczywiście nic tu po nas. Jedźmy na plebanię. Mówili w informacji, że ksiądz z pobliskiej parafii w Radości jest. Możemy się po prostu przejść. Najwyżej godzina. Tylko ten deszcz... Albo pociągiem podjechać.
Nie przepadał za transportem samochodowym.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline