Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 15:42   #4
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Przede wszystkim za mało szczegółów. Zrób tak, jak radzi Wulv - poprowadź sesję. Zobaczysz jak się sprawdzi w praniu. Na razie niech to będzie storytelling, albo weź jakąś znaną mechanikę (np. z DnD). Jeśli mechanika się sprawdzi, to nic (chyba) nie stoi na przeszkodzie, żebyś zrobił setting, a nie pełny system. A tak czy owak będziesz wiedział które elementy mają potencjał i warto je rozwinąć, a które nie pasują i tylko psują klimat.
Co ja bym chciał tu widzieć?
Mniejszy kontrast. To co przedstawiłeś wydaje się strasznie czarno-białe. Owszem, trudno powiedzieć kto jest dobry, a kto zły, ale jedni stoją po stronie technologii, drudzy po stronie natury. A niech się zdarzają np. elfowie korzystające z technologii. Nie jako pojedynczy banici, tylko powiedzmy cały klan. Niech te dwie ostatnie rasy, które podałeś mają podobne ideały i cele, ale nie znoszą się nawzajem nawet bardziej niż z krasnoludami. Niech to wszystko będzie choć odrobinę pokomplikowane, żeby gracze nie wiedzieli, że jak spotykają elfa, to trzeba go zabić, a jak krasnoluda to jest to swój gość.
Niech wśród ludzi będą rebelianci. Goście, którzy jakby mogli też by korzystali z technologii, ale praktycznie nie mają do niej dostępu. Więc w tej chwili pomagają elfom w walce przeciwko Unii, ale jeżeli uda im się dojść do jakiejś władzy, to tak naprawdę zastąpią obecną bez większej różnicy dla poddanych (czyli elfowie na tym nie za bardzo skorzystają, ale na razie wspólny wróg jednak jednoczy).
Niech państwa mają rozbudowaną biurokrację i będą mocno warstwowe. Niech gracze wywodzą się z najniższych warstw społecznych i tak naprawdę niewiele się liczą. Niech mają świadomość, że ich przełożeni poświęcą ich bez wahania, jeśli będą mogli odnieść z tego jakąś korzyść.
Niech istnieją jakieś istoty obojętne wobec konfliktu. Najlepiej odpowiednio potężne, starożytne i nieliczne. Coś w rodzaju żywiołaków, o których zawsze miałem wyobrażenie, że im wszystko wisi i powiewa, choć akurat w takim konflikcie pewnie poparły by Sojusz. Oczywiście mam tu na myśli istoty o inteligencji co najmniej dorównującej ludzkiej i budzące grozę, ale rzadko spotykane, tajemnicze, na ludzi patrzące z umiarkowanym zainteresowaniem, nie przejawiające żadnej agresji. Oczywiście do czasu, przecież mogą mieć swoje święte miejsca, których będą broniły za wszelką cenę.
Niech świat wydaje się wrogi wszystkim istotom inteligentnym. Niech żadnej rasie nie będzie lekko w dziczy. Niech elfowie też muszą się bać o swoje życie, jeśli zawędrują do jakiejś puszczy. Niech całkiem bezpieczne będą tylko miasta i główne trakty (owszem, bez przesady, nie każda podróż do sąsiedniej wsi musi się zaczynać od spisania testamentu, ale niech nikomu nie będzie lekko). Niech świat będzie pełen tajemnic i pełen nie odwiedzonych jeszcze miejsc, które mogą skrywać potężną magię. Tylko niech większości władców ekspansja na te tereny wydaje się nieopłacalna. Niech ten stan rzeczy będzie uważany za normalny i niech nikt nie próbuje z tym walczyć (przynajmniej nie na dużą skalę). Niech gracze zawsze mają wrażenie, że to nie do nich należy ten świat (niezależnie od ich rasy).
I niech ten wątek się nazywa jakoś sensowniej.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem