| Też z wielką chęcią bym dołączył. Postaram się stworzyć wpasowującą się postać.
PS. Swoją drogą może to pół na pół (nie)istotne, ale pomyślałem o tak zwanej kulturze masowej i innych ważnych wyznacznikach społecznych. Odgólnie wyobrażam sobię tę propagandę korporacji związaną z trudnymi warunkami, wszechobecną biedę itp. ale zapewne społeczeństwo próbuje stwarzać pozory normalności, to jest w pewnych sensie zachowany tryb życia typowego amerykanina. Oczywiście nie mówie tu o przed- apokaliptycznym porządku, a o prostej wolności słowa (poddanej w taki czy inny sposób cenzurze) i w miarę normalnym trybie życia w stabilniejszych ośrodkach cywilizacji. Myślę nad tym czy wychodząc na ulice (może my zaczynamy w miasteczku jednak ogólny obraz jest ważny) widzimy mury obklejone plakatami z wzniosłymi hasłami o budowie nowego społeczeństwa,czy też kultura poszła w znanym kierunku z objęciem wynalazków internetu, telewizji i wszech możliwości kontaktu, jaki daje nam na przykład to forum. Cyberpunk często kojarzy się z nowymi 'elektronicznymi' totalitaryzmami i zdaje sobie sprawę, że po katastrofie całe te nowo powstałe frakcje w dużym stopniu działają na podstawie tych systemów, ale istnieje coś jak wolność jednostki.
A co tam odpowiedź mam w intro z spikerem obdarzonym brooklyńskim akcentem, mniejsza z tym. Tak samo przepraszam za składnie, jednakże naszła mnie myśl jak wyglądało, by takie życie codzienne obywatela nowej klasy średniej. EDIT:
William ''Wszyscy mówią na mnie William''
Wygląd: Apatyczna twarz. Krótko przycięte brązowe włosy. Masywnie zbudowany. Wzrost.1,81 cm. Zimowa ciemnozielona kurtka i spodnie moro.
Historia: Wychował się w LA- lodowym Angeles skutym lodem. Życie w dość ponurych podziemnych kompleksach, było wygodne w porównaniu z tym o czym opowiadał Vince, znajomy chłopaka, który lubował się w tworzeniu przekoloryzowanych historii. William kilkakrotnie wyruszał z nim w wyprawy, na których traper z mentorskim zacięciem szlifował jego charakter i umiejętności przetrwania. Podziemia oferowały wszelakie rozrywki, o ile posiadało się pieniądze, jeśli ich brakowało trzeba było zadowolić się prostszymi zabawami jakich William zaświadczył należąc do typowego młodzieżowego gangu w jakich spływało miasto upadłych aniołów zwane tak przez tych, którzy poznali jego mroczną naturę. Pewnego dnia, co było nierzadkim zjawiskiem w biedniejszych blokach, nastąpiło tąpnięcie, w którym zginęli jego rodzice. To był punkt zwrotny w, którym wówczas 15 letni chłopak postanowił opuścić podziemia. O takie możliwości dyskutowano często w gronie jego znajomych, najpoważniej jednak rozmyślał nad tym z swoim przyjacielem Pennym. W porze letniej po rozważnym zaplanowaniu wyprawy w tak zwany świat i zebraniu odpowiedniego ekwipunku wyruszył. Ucieczka była koniecznością z powodu licznych przestępstw dokonanych po pół roku sieroctwa. Ujście było proste, dawno przestudiowane i starannie wyczyszczone z kamer wyjścia techniczne nieraz służyły jako skuteczne wyjście na zewnątrz. Jazda karawaną na gapę, była dobrym środkiem transportu, pokaźny transport jedzenia (jak dla 2 osób) zaowocował zabójstwem samotnego kierowcy- porządnie rozpracowanego, zniknięcie nie było dużym kłopotem. William podchodził do rzeczy z rozsądkiem, najbliższy rok wyprawy był porządnie zaplanowany z uwzględnieniem rożnych sytuacji awaryjnych, ważnymi lokacjami, i całym zaopatrzeniem niezbędnym do przeżycia. To dlatego nigdy nie popierał głupiej wizji , jego znajomym pragnących zakosztować życia rasowych bandytów, wychowani w miejskich podziemich szybko zostali by złapania albo przez rząd lub poumierali z mrozu i wycieńczenia szarpani konfliktami wewnętrznymi. Penny był inny stąd znalazł się u jego boku. Z czasem polowania przeszły z cudownego trafu losu w traf doświadczenia, jedzenia wystarczało. Było to spowodowane pomyślnie rozporządzanym łupem z ciężarówki-łowy zaczęto od początku, a nie kiedy zapasy wysokoenergetycznych konserw (jedzenia powszechne z tych trudnych czasach) się skończyły. W starym domie spędzili rok. Ich relacje mocno się zbliżyły, z racji samotności aż zamocno, choć nie doszło do znacznego zbliżenia fizycznego. Jednak monotonia, zdecydowała dalszą wyprawę, do komuny oddalonej o 80 km. Auto zostało stracone w zainicjowanym wypadku. Wyprawa poszła sprawnie, a William i Penny dołączyli do otwartej samowystarczalnej społeczności. Czas leciał miło. Wspólnota była złożona z młodych ludzi, jedyną osobą w wieku powyżej +30 był były zielony beret Dustin. Zresztą katastrofa namacalnie odmłodziła populację. William, gdy tylko dowiedział się o wyszkoleniu komandosa, zapalił się do zostania uczniem. Nie było z tym problemów ponieważ Dustin czekał na taką okazje, miał niezahamowaną chęć podzielenia się tą niezwykle cenną wiedzą. Jednak obywatele komuny mieli inne przyjemności w głowie a podstawowe przeszkolenie strzeleckie zadowalało ich w związku z tym, że bandytów było jak na lekarstwo a ich ustabilizowane życie ich zadowalało, mieli siebie. Penny również zasymilował się z grupą i uznał, że to jego miejsce. Zresztą przekonało go jego wybranka, która dawała każdemu, pobieżnie również Willemu. William też lubił to miejsce, jednak zmęczyło go tak statecznym życie. Na dodatek większość pomieszczeń mieściła się z podziemiach, a to choć mu bliskie środowisko mierziło go. Ustalił, że wróci za półtora roku. Przeszkolenie komandosa i silne treningi fizyczne wzmocniły go dostatecznie. Wsiadł na pożyczony motor i skierował się do Specjalnej Strefy Ekonomiczne.
Umiejętności:
-Dobrze strzela z broni średnio dystansowej.
-Poradzi sobie w zwarciu, lubi porządne ostrza.
-Przetrwanie na pustkowiach.
-Znajomość LA, dobrze radzi sobie w mieście,
-Wytrzymały.
Ekwipunek:
ostry nóż bojowy, prowiant na 5 dni, odbiornik radiowy, M4 z celownikiem optycznym (7 mag x30), tabletki do uzdatniania wody, polowa kuchenka gazowa, namiot, podstawowe leki. Proszę nie łamać regulaminu LI i nie umieszczać posta pod postem
Pozdrawiam
Kerm
Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-04-2010 o 12:42.
Powód: Post pod postem (patrz - Regulamin LI)
|