Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2010, 20:46   #32
adurell
 
adurell's Avatar
 
Reputacja: 1 adurell nie jest za bardzo znany
Nadchodził wieczór. Mimo namów, Kyle w końcu opuścił Michaela i Laine. Nie żeby źle się bawił; lubił Laine i polubił Michela, gadało się przednio, zwłaszcza zaś bawiło go opowiadanie miejscowych historyjek i legend, mocno ubarwianych przez każde następne pokolenie. Ale ostatnio rodzice Kyla wściekali się o wszystko i wracanie do domu o bardzo późnej porze mogłoby się skończyć źle dla jego wolności osobistej w najbliższym czasie. Lekko chwiejnym krokiem, spowodowanym zażyciem dużej ilości wszelakich używek , wyszedł z domku i zaczął sunąć wgłęb miasta. Po drodze skręcił jeszcze tylko na stację benzynową, aby kupić mocno miętową gumę; chociaż wcale nie powstrzymywała zapachu alkoholu i skrętów, zawsze tak robił, chociażby dla własnego spokoju psychicznego.
* * *
Po drodze rozmyślał intensywnie; na szczęście natura obdarzyła go dosyć mocną głową, więc alkohol nie przeszkadzał tak bardzo. Myslał o Laine, o Michaelu, o treningu Capoeiry, ale lwią część jego myśli zajmował bal Hallowenowy. Okres balu dla tych, którzy pamiętali jeszcze tragedię sprzed pięciu lat był raczej niespokojny. Niepokój ten musiał im się wydawać irracjonalny, mimo to jakaś ponurość ogarniała człowieka, gdy tylko przypominał sobie tamte wydarzenia. Salę zalaną krwią. Jedyna ocalałą dziewczynę, która trafiła do wariatkowa. Ponura atmosferę. Śledztwa. Atmosfery nie poprawiał fakt złych „przeczuć” Michaela.
Mimo to, Kyle postanowił się wybrać. W zasadzie, nie miał nic innego do roboty, a tam przynajmniej miał okazję pobyć z kimś ciekawym i porozmawiać, nie tylko o samym balu i kaleczących sztukę tańca paralitykach na parkiecie. No i ze strachem trzeba walczyć, nie przed nim uciekać, bez względu na to, jak śmieszny by był.
* * *
Kyle wszedł cicho do domu i, starając nie rzucać się w oczy, przemknął do pokoju. O dziwo, udało mu się, wszyscy domownicy zajęci byli czymś innym. Chłopak szybko włączył komputer ale zanim zaczął cokolwiek na nim robić, przećwiczył kilka trudniejszych kroków Capoeiry.-Oj Turnfield, nie dbasz o siebie, to już dwa opuszczone treningi!- pomyślał

Po kilkunastu minutach usiadł i został bez reszty pochłonięty przez krzemowego zabijacza czasu. Miał kilka e-booków, ściągniętych i czekających na przeczytanie. Szczególnie ucieszył go fakt, że ściągnął się kolejny e-book na temat Kabały, której nauki ostatnio wydały się Kylowi obiecujące. Zaczął więc drążyć zawartość tomu.
"Wiedz, że do początku stworzenia, było wyłącznie Wyższe Światło, wszystko sobą wypełniające. I nie było wolnej, niezapełnionej przestrzeni – wyłącznie równe, nieskończone światło zalewało wszystko sobą. I kiedy postanowił On stworzyć światy i stworzenia je zasiedlające, Tym otwierając doskonałość Swą, Co stało się przyczyną powstania światów, Skrócił siebie On w kropce centralnej swojej – I skurczyło się światło i oddaliło, Pozostawiając pustą, niczym nie wypełnioną przestrzeń…
Dotąd, zawiódł Kyla katolicyzm, protestantyzm, medytacje, buddyzm… może Kabała okazałaby się odpowiedzią na nurtujące go pytania?
* * *
Rano. 7.00
Szkoła.
Kyle zwlókł się z łóżka. Czuł teraz efekty wczorajszego spotkania dwa razy gorzej. Bolała go głowa, a jego ciało wydawało mu się zbudowane z cementu. Nic nie pomagało- ani trening ani zimny prysznic. Chłopak szybko zjadł śniadanie, poczym z nienajlepszym samopoczuciem wybiegł z domu w kierunku szkoły. Chociaż wyszedł dosyć późno, udało mu się zdążyć sporo przed lekcją. Nie mając lepszego pomysłu, wpadł do biblioteki szkolnej.
W środku, jak zawsze, przebywało tylko kilka osób. Jakaś dziewczyna, Edward Jones –dziwny chłopak, znany w szkole z różnych ośmieszających sytuacji, związanych z jego głęboka wiarą w zjawiska nadprzyrodzone- oraz jeszcze jeden, Henry Williams.
-To ten, co bił się ostatnio- pomyślał Kyle, poczym usiadł przy stoliku, ze swoim laptopem. Zagłębił się w lekturze nauk Kabały. Zapowiadał się kolejny, męczący dzień…
 
__________________
"Another tricky little gun
Giving solace to the one
That will never see the sunshine "
adurell jest offline