Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2010, 08:12   #17
Rhaina
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
- Taak... Idziemy, robimy swoje i wracamy? Już to widzę - rzekła przeciągle Morrighan. Jej dłonie, jakby nic się nie stało, jakby nie świsnęła kula, wciąż polerowały napierśnik.
- Czy to demon z demonem nie może żyć w zgodzie, czy po prostu jesteście takimi upartymi, nieużytymi idiotami? - W jej tonie nie było nawet pogardy, raczej kliniczna ciekawość. - W sumie, nie mój problem. Ale obiecuję wam, że jeśli przez wasze przepychanki zawalimy zadanie i będę musiała zaczynać szkolenie po raz trzeci, pożałujecie. Morrighan daje wam na to swe słowo.

Spokojnie obejrzała pozostałe części zbroi. O dziwo, były prawie czyste; jedno przetarcie szmatką załatwiało sprawę.

- Nie wiem, Ignisie, jak sobie wyobrażasz kamuflowanie, ale mamy dość czasu. Do wyruszenia zostało jeszcze ponad dwie i pół godziny. A to oznacza, że mogę zmienić image, zjeść coś w miłej knajpce na mieście i jeszcze będę mogła posiedzieć sobie tutaj na słoneczku. Czasu jest mnóstwo.

Zebrała cały majdan i wstała. Mimo trzymanego w ramionach ciężkiego, wysoce nieporęcznego ładunku ruch był miękki i płynny, jakby się przewinęła jedwabna wstęga. Uśmiech, jaki posłała obu panom, musiał zrobić na nich wrażenie - słodki i uroczy, jak ze starych filmów z Audrey Hepburn, a równocześnie tak drapieżny, jakby i w niej płynęła krew demonów.

- Widzimy się tutaj piętnaście minut przed odprawą. Kłóćcie się dalej, jeśli chcecie, panowie. Ale już beze mnie.

Odeszła nieśpiesznie, nie poleciała, rozmyślnie kołysząc biodrami. Savariela nie miało co irytować - szła bezszelestnie.




Deklaracja nie była gołosłowna. Mając pół godziny do odprawy, stała już przed lustrem i oceniała gotowy efekt.

Wydobyła z dna szafy komplet dość szczególnych ubrań. Gorset, buty do kolan i rękawice do łokcia - wszystko w tak ciemnej szarości, że prawie czarne, z delikatnymi, wijącymi się roślinnymi wzorami. Śliczne... a także dorównujące wytrzymałością odpowiednim elementom zbroi, znacznie od nich lżejsze i wygodniejsze.
Do tego założyła czarną spódnicę (z niemal równie odpornej tkaniny) o kroju stworzonym, by dawać dużą swobodę ruchu w tańcu i świetnie wyglądać.
A znajoma zrobiła jej makijaż, który - jak twierdziła - nie rozmaże się nawet po przepłynięciu basenu olimpijskiego tam i z powrotem krytą żabką.
Gdy dodało się do tego machairę o czarnym ostrzu, przytroczoną do łydki, i kaburę pistoletu przy szerokim pasie - wyglądała jak córka Anioła Wojny i demonicznej uwodzicielki.

Włożyła do kieszonek pasa kilka przydatnych drobiazgów - buteleczkę wody święconej z rozpylaczem, dwie wymienne fiolki, zwój bandaża, tabliczkę czekolady. Na koniec sięgnęła po pelerynę, kuloodporną jak i spódnica. Ciemnoszmaragdowe okrycie sprawiło, że znów mogła pokazać się w miejscach publicznych Nieba. Przez odpowiednie rozcięcia wyjęła na wierzch skrzydła i ręce, po czym podążyła na miejsce zbiórki.

Znowu piechotą. Na tak małe odległości - ledwie ćwierć mili! - nie chciało jej się latać. Ledwo zdążyłaby się porządnie rozpędzić, byłaby już na miejscu. Żadna frajda.
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.

Ostatnio edytowane przez Rhaina : 06-04-2010 o 15:36.
Rhaina jest offline