Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2010, 16:38   #15
Kroni.PJ
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
- Mizukage-sama nie wyznaczył wśród nas dowódcy... Dlatego pozwolę sobie na takie pytanie... Co robimy ? - Shin zapewne nie wyczuła w głosie mężczyzny najmniejszej różnicy. Jego siostra wręcz przeciwnie - dostrzegła w nim nutę niepewności.


Kanashii drgnął nerwowo. Zbadał ostrożnym spojrzeniem poruszający się dookoła tłum.
Dziewczynę zdziwiło troszkę pytanie brata. Rozumiała jego niepokój, ale nie powinien był go okazywać i nie powinien był pytać. Polecenia Mizukage było jasne - nie było w nim wzmianki o niczym poza Konohą.
- Kannouteki, idź za nim.
Gdyby była tu sama bez zastanowienia poszłaby przed siebie pamiętając jedynie o możliwym niebezpieczeństwie. Nie chciała jednak krytykować decyzji brata. Skłoniła się delikatnie i poszła w kierunku zaułka, w którym jeszcze przed chwilą stał zamaskowany shinobi. Gdy tylko znalazła się poza tłumem błyskawicznymi skokami dostała się na najbliższy budynek. "Pieprzona spódniczka" - pomyślała kunoichi czując jak obecny strój krępuje jej ruchy. Przykucnęła na dachu tak by nie zauważył jej żaden z przechodniów i zaczęła szukać jakichkolwiek śladów członka ANBU.
Mężczyzna w płaszczu zdawał zapaść się pod ziemię. Przez chwilę kunoichi nie była w stanie znaleźć po nim najmniejszego śladu. W końcu skrawek czarnego materiału przesunął się gdzieś w labiryncie ciasnych, wyludnionych uliczek znajdujących się pomiędzy budynkami restauracji, pijalni i tym podobnych przybytków. Kunoichi ruszyła swoim bezszelestnym i niezwykle szybkim biegiem przed siebie. Nawet gdyby, któryś z przechodniów spojrzał teraz na nią zauważył by tylko smugę i szybko wmówił sobie przywidzenie.
Dłonie szybko złożyły się w pieczęci i już po chwili koło niewielkiej dziewczyny biegły trzy identyczne repliki. Dwie Kannouteki ruszyły na boki, jedna pognała przed siebie, a ostania przykucnęła w miejscu zaledwie kilka metrów za plecami mężczyzny w płaszczu. Pozostałe postaci stanęły już po chwili jakby na kontach kwadratu otaczając tajemniczego shinobi. Gokai dostała jednak polecenie tylko by pójść za członkiem ANBU. Nie miała zamiaru zaczynać walki chciała się po prostu upewnić, że ten nie ma żadnych zamiarów związanych z nią ani jej bratem... no i Shin - niestety. Chciała być jednak gotowa na walkę jeśli ta nadejdzie.
Miała nadzieję, że nie została dostrzeżona - jej ciche ruchy mogły zostać usłyszane i wypatrzone tylko przez shinobi najwyższej klasy bądź takiego, który się ich spodziewał. Oba przypadki bardzo jej nie leżały. Pierwszy dlatego, że jeśli jest do niezwykle dobrze przeszkolony mistrz, który zorientował się, że jest śledzony zapewne będzie chciał pozbyć się śledzącego - ona sama by chciała, a drugi bo oznaczałoby to, że zamaskowana postać chciała jednak czegoś od grupy, z którą kunoichi się poruszała. Kucała więc na dachach domów nie ruszając się kompletnie marząc by przeciwnik po prostu odszedł.
Mężczyzna odwrócił się w tył. Zwyczajnie stał widocznie świadomy "potrzasku", w którym się znalazł. Długie, czarne okrycie zaszeleściło. W dłoni mężczyzn błysnęło Wakizashi.
- Ciekawa taktyka panienko - jego głos był ochrypły, twardy. Zdawał się należeć do osoby starszej wiekiem. - Przyjdziesz po mnie, czy mam iść po ciebie?
"Kolejny pieprzony gaduła. Ah." - pomyślała Kanouteki startując bezpośrednio na wroga z jednego z dachów. Tak chyba już mogła go nazwać wrogiem. Najbardziej doskwierał jej fakt, że nie posiadała przy sobie żadnej broni, a jej ruchy cały czas krępował niewygodny stój. Pozostawało się modlić, że to druga możliwość jest prawdziwa, że przeciwnik się jej spodziewał. Przypuszczając frontalny atak leciała na przeciwnika. Zamaskowany mężczyzna do ostatniej chwili nie drgnął z miejsca. W ostatnim momencie wykonał drobny unik, puszczając dziewczynę za siebie. Jednocześnie uderzył bokiem ostrza wakizashi w jej potylice. Postać Konnouteki zamieniła się w kłąb dymu, z którego wypadł kamień. Dziewczyna kończyła już serie pieczęci stojąc spokojnie na dachu gdy nagle poczuła zawirowania głowy. Ziemia pod nią rozmyła się. Barwy straciły ostrość. Wszystko zlało się w szarość. Zniknęły budynki. Teraz stała w bezkresnej szarości - sam na sam z mężczyzną w masce.
- Poddaj się. W momencie kiedy zbliżyłaś się do mnie schwytałem cię w swoje jutsu.
Kunoichi była pewna, że jej brat kontroluje sytuację skupiając się na przepływie jej czakry. Pewnie już się zbliża. Teraz trzeba tylko zagrać na czas. Tylko jak? "Lepiej nie ryzykować" - pomyślała Gokai. - "Za pewne jest potężniejszy niż ja. Jeśli teraz zaatakuję mogę zginąć, a jeśli on zaatakuje zawszę zdążę się bronić. Zresztą w defensywie mam znacznie większe szanse".
Dziewczyna opuściła ręce i spojrzała na mężczyznę beznamiętnie. Ten zbliżył się dalej ściskając w dłoni wakizashi.
- Gdzie pozostali? - spytał.
- Wyglądasz jak ninja, a mówisz jak cymbał - na twarzy dziewczyny pojawił się szyderczy grymas. - Naprawdę jesteś tak głupi i myślałeś, że opowiem Ci swoją historię? Jestem kunoichi, debilu - Gokai uwielbiała być niemiła i tryskać jadem. Lubiła też krótkie wypowiedzi i niedopowiedzenia tak więc w normalnej sytuacji zamilkła by po wypowiedzeniu pierwszego zdania, ale tu chodziło o czas, a jeśli mogła się jeszcze przy tym zabawić to czemu nie?
- Cóż za niewyparzona buźka. Nie, nie myślałem, że zdradzisz mi ten jakże wielki sekret - zaśmiał się cicho. - Zresztą, oni tutaj zaraz będą, czyż nie? Myślisz, że gdybym chciał was zabić traciłbym element zaskoczenia? Ba, może myślisz, że to wy zauważyliście mnie, nie ja was?
- Kretyn - pokwitowała cicho jakby z niedowierzaniem. - Jesteś samotnym prykiem czy po prostu nikt Cię nie lubi i dlatego chcesz pogadać sobie z wrogiem? - dodała głośniej.
- Wrogiem? - zarechotał ponownie. - Nie pochlebiaj sobie młoda damo. Nie jesteś gotowa na to by zostać moim wrogiem - w okamgnieniu pojawił się tuż za jej plecami , opierając ostrze wakizashi na jej barku. - Teraz nazwiesz mój ruch głupim popisem, czyż nie? Powiedz, dlaczego masz mnie- znowu zarechotał - za "wroga"?
- No... A już myślałam, że kompletny z ciebie idiota, co to za ninja co nie docenia przeciwnika, ale jednak potrafisz się czasem domyślić jakie reakcje mogą wywołać Twoje durne zagrywki... No, no... Cóż za dar logicznego myślenia - uśmiechnęła się ukazując całkowity brak respektu. - A jednak skłoniłeś mnie do opowiadania swojej historii - uśmiech pogłębił się delikatnie. - Bardzo przypominasz mi pewną kunoichi z mojej wioski. Na dodatek też z ANBU i nawet ostatnio tak samo mnie zaskoczyła. Może i potężna i doskonale wytrenowana, ale głupia jeszcze bardziej. Zupełnie jak Ty...
- Nie masz wielu przyjaciół, nie? - zaśmiał się. - Ale cięty język bywa zaletą... Co prawda tylko jeśli w ślad za nim idą nieprzeciętne zdolności. Tego jeszcze nie pokazałaś.
Przeciąganie szło Kannouteki doskonale. "Nie pokazałam?" - zadrwiła w myślach. - "Nie zrobiłeś ani nie powiedziałeś nic poza tymi debilizmami, które wygadujemy do siebie na wzajem." Kunoichi nie wiedziała czy jej przeciwnikowi zależy na tym by zgromadzić całą trójkę w tym zaułku czy nie, wiedziała jednak że jeśli znajdzie się tu Kanashii sytuacja obróci się o 180 stopni. Była tego pewna. Wiedziała także, że jej brat musi być już bardzo blisko. I w rzeczywistości był. Nagle cała szarość zniknęła. Uszu dziewczyny dosięgnął straszliwy huk. Na jej ramionach spoczywały dłonie brata. Znowu znalazła się na tym pustym placu między uliczkami.
Dym unosił się jeszcze po eksplozji. Klon Kanashiiego siłował się przy użyciu kunaia z wakizashi zamaskowanego mężczyzny.
- W porządku? - zapytał siwowłosy za plecami chunninki. Dziewczyna uśmiechnęła się lecz teraz w zupełnie odmienny sposób. Z miłością i ciepłem.
- Czekałam na Ciebie - dłonie kunoichi szybko zawirowały w powietrzu i chwilę po wypowiedzianych przyjaznym szeptem słowach do brata jej usta opuścił krzyk:
- Mizu no Muchi - w stronę zamaskowanego poszybował bicz wodny by opleść jego nadgarstki i uniemożliwić dalszą walkę. Wakizashi zawirowało, a kunai jej brata pofrunął w powietrze. Jego ciało wpadło prosto pod bat wypuszczony z dłoni jego siostry, zamieniając się niemal natychmiast w kałużę. Człowiek w masce dał susa w tył, zwiększając znacznie odległość między nim a ninja z Kirigakure.
- Teraz będziemy rozmawiać w komplecie, czy też dalej chcecie się bawić w "pokażemy ci naszą potęgę"?
Czoło Kanashiiego zmarszczyło się silnie zaś usta Kannou opuściła kolejna inwektywa:
- Debil.
- Chcesz rozmawiać? - zapytał z niedowierzaniem Metsuki nie zwracając uwagi na słowa siostry. - To dlaczego z nami walczysz? Nie łatwiej byłoby podejść.
- Pieprzony pryk z manią popisywania się - rzuciła pod nosem młoda kunoichi i szybko schyliła głowę pod karcącym spojrzeniem brata. W jego towarzystwie musiała się opanować. Niestety - koniec zabawy.
- To twoja koleżanka okrążyła mnie z każdej strony, a to raczej mało przyjazny gest - skrył wakizashi w saya. - Kirigakure, co? Mogłem się tego spodziewać... Chyba, że jesteście jednymi z "Nich"?
- Nie zdradzimy Ci naszej tożsamości. Mów czego chcesz albo odejdź - Kanashii nadal stał w bojowej pozycji. Nie zamierzał otwierać się na atak. - W przeciwnym wypadku będę zmuszony z Tobą walczyć.
- Yare, yare... - westchnął lekko rozkładając ręce - Myślisz, że możesz wygrać młodziku ? Niestety. Możesz tylko zginąć, więc rozsądniej dobieraj słowa. Jestem ninja z już nieistniejącej Iwagakure no Sato. Obecnie - wolny strzelec - zachichotał cicho. - O ile można tak to nazwać. Jesteście z grupą, która w kierunku waszej wioski wybyła, czy pogonią?
- Prawdziwy wojownik nie myśli o zwycięstwie, myśli o walce. Nie liczy się cel - ważna jest droga - siwowłosy jounin spędzał każdą wolną chwilę rozmyślając. Miał system wartości, dobrze przemyślaną drogę życia i filozofię. Każdy krok stawiał zgodnie z nią. - Nic o mnie nie wiesz więc nie mów o mnie... proszę - na chwilę zamilkł. - Przykro mi z powodu Twojej wioski, ale mimo wszystko - nadal nie zdradzę Ci żadnej z moich tajemnic. Jeśli rzeczywiście jesteś ninja... - na chwilę zachwiał mu się głos i poprawił się szybko: - Jeśli rzeczywiście jesteś takim mistrzem za jakiego się podajesz uszanuj moją prywatność, doskonale wiesz, że nie wolno mi zdradzać żadnych szczegółów.
- A może zachęci cię pewien fakt... Kilka dni temu napotkałem na swojej drodze spora grupę ninja. W okolicach kraju Błyskawic. Podążałem za nią, aż podzieliła się na trzy części. Jedna z nich doprowadziła mnie aż tutaj... A ponieważ macie przy sobie maski ANBU podejrzewam, że chyba coś jednak zaszło - uśmiechnął się. - Wiem o wiele więcej... Ale nie lubię rozdawać prezentów. I również nie przyszedłem tutaj rozprawiać o twoim Nindo, chłopcze o mentalności pionka.
- Moja misja nie wiąże się z tymi ludźmi. Wybacz, ale jeśli to wszystko co masz mi do przekazania pozwól, że się oddalimy - choć Kanouteki zawsze była pyskata niezwykle podziwiała brata za to, że nigdy nie odpowiada na zaczepki. Doskonale wiedziała, że zauważył wzmiankę, która w niego godziła, wiedziała też, że mógł na nią odpowiedzieć i zapewne wygrać polemikę, ale on się tego nigdy nie podejmował. Na misji pozostawał oddanym żołnierzem nawet jeśli nic nie wiązało go z przywódcą. Czy to wszystko było dla niej? Czy dla niej poświęcał swoja godność pracując służalczo dla Mizukage? Przecież on również mógłby zostać "wolnym strzelcem", a jednak siedział w kraju mgły, tam gdzie nawet nie czuł się dobrze i wykonywał te wszystkie śmieszne misję z diabelską precyzją. Czy to wszystko dla niej?
Kannou zupełnie wyłącza się z rozmowy. Znowu zalała ją fala gorącego wstydu. Poczuła się bezbronna. Wiedziała, że bez brata dawno by zginęła...
- Rozpoczęli drugi szturm... - rzucił zamaskowany.- Myślisz, że chodzą po tej ziemi głupcy gotowi aż tak nie docenić umiejętności obecnego Mizukage? - zarechotał. - Skrzyżowałem z nim raz swe ostrze. I była to jedna z najgorszych decyzji w moim życiu... Jeśli jesteś pewny swego - idź, ale niech zgadnę - podążacie w wyznaczone miejsce z powodu właśnie tego ataku, czyż nie?
- Nie mog...
- Och stul już pysk - wtrąciła się nagle Shin. - Mów co wiesz jeśli łaska - dodała patrząc spode łba na mężczyznę w masce oddziałów ANBU.
Kannouteki omal nie wybuchła, ale w tym momencie zobaczyła kontem oka wyraz ulgi na twarzy brata, absolutnie niedostrzegalny dla kogokolwiek innego, i pojęła. Kanashii darzył ogromnym szacunkiem wszystkich - nawet wrogów, poza tym trzymał się sztywno poleceń, a nie chciał z tak błahego powodu porzucać swojej filozofii. Jednak Shin, bezczelna i do tego spokrewniona z Mizukage mogła spokojnie wypytać mężczyznę, a on pozostawał wierny swoim poglądom. Młoda kunoichi spojrzała w kierunku mężczyzny i oczekiwała odpowiedzi.
- A co będę miał w zamian? - choć nie było widać jego twarzy, wszyscy mogli odnieść wrażenie, iż się uśmiecha.
- Powiedzmy, że przychylność Mizukage. Tak, na pewno jestem w stanie to załatwić. Jestem z nim... dość blisko - odpowiedziała na niezadane pytanie Shin.
Mężczyzna parsknął śmiechem.
- Po co mi przychylność Hamosha-dono ? "Nigdy nie ufaj dawnym wrogom". Zapamiętaj to młoda damo. Co chce w zamian ? Widzicie... Od dawna dochodzę prawdy o upadku Iwagakure. Choć większości świata to nie interesuje... Wiem, że w grupie tej znajdował się jeden mężczyzna. Chce go odnaleźć i przesłuchać. Jeśli pomożecie mi wydobyć informacje , z któregoś z tych drani... Może moglibyśmy uratować lub wspomóc waszą Wioskę.
- Jaką mamy pewność, że możemy Ci ufać? - zapytał Kanashii, a Kannouteki poczuła się jeszcze gorzej. Nie dość, że ta... Shin, to jeszcze jakiś zamaskowany dziwak? Cudownie.
- Gdybym chciał was zabić, już bym to zrobił. I nie łudźcie się, że byście mi bardzo w tym przeszkodzili. A co do walki - nawet jeśli polegniecie , opóźnicie atak na Wioskę, czyż nie? - zarechotał. - Na polu bitwy nie mam żadnych innych celów poza jeńcem. Niestety - jest ich zbyt wielu nawet dla mnie.
- A co jeśli chcesz po prostu zdobyć o nas informacje? - zapytał badawczym głosem siwowłosy. - Nie wyglądasz mi na głupca więc na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że Mizukage nie wysyłał by na misję takiego priorytetu płotek. Być może chcesz po prostu dowiedzieć się o nas jak najwięcej?
- Cóż... Zacząłbym od uśmiercenia Ciebie. Bo raczej jesteś zbyt pyskata. Za to was dwoje... - wskazał na Kannou. - Nie wiem czy potrafiłabyś patrzeć na jego śmierć milcząc? Choć dobrze się kryjesz, zdradzają cię oczy. Ale jak powiedziałem wcześniej... Nie potrzebuję was do niczego innego. Oczywiście możecie postąpić jak proste rzutki - nigdy nie zmieniają toru lotu. Albo zastanowić się, co może być większym priorytetem: Zdobycie informacji i pomoc wiosce w rozwiązaniu tej sprawy... Bądź wykonanie innego, domyślam się raczej mniej chlubnego zadania.
- Nie interesuje mnie pomoc wiosce, interesuje mnie tylko wykonanie zadania - odparł Kanashii. - Wybacz nie będę...
- Och rozluźnij się choć czasem - przerwała znowu różowowłosa. - Ja idę z Tobą - rzekła patrząc na zamaskowanego. - Przyda się trochę rozrywki.
- Ale Shin...
- Powiedzmy, ze przejmuję dowodzenie... Jeśli wynikną jakiekolwiek komplikacje biorę odpowiedzialność na siebie - Metsuki spojrzał pytająco na siostrę, a ta kiwnęła głową. Po pierwsze miała gdzieś misję powierzoną przez Mizukage, po drugie nalezało korzystać z tego, ze brat sie złamał - zdarzało sie to ewidentnie zbyt rzadko, a po trzecie nadażała sie okazja by w jakikolwiek sposób przyczynić się do detronizacji tej rózowowłosej jędzy. Jak się coś nie powiedzie może Mizukage potraktuje ja w niezbyt szarmancki sposób... Czego jak czego, ale szaleństwa mu nie brakowało...
- Zgoda - rzekł kanashii
- Może zatem opuścimy broń i porozmawiamy jak sojusznicy? Chyba, że mam również i przed wami kryć plecy w czasie boju? - uniósł ręce w górę, w pokojowym geście. Jednocześnie postawił kilka kroków w ich kierunku.
- "Nigdy nie ufaj dawnym wrogom" - zacytował z uśmiechem Kanashii chowając kunai. - Porozmawiajmy, jednak nie traktuj mnie jako swojego sojusznika...
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Kroni.PJ jest offline