Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2010, 14:04   #16
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Iesada Nakazawa

KONOHA


Siedziba tajnych służb i milicji wioski Konoha mieściła się w niepozornym budynku, nieopodal głównej siedziby Hokage. Teraz, kiedy większość budynków w sąsiedztwie stało w płomieniach, centrala zarządzana przez Sai'a stała się sercem obrońców wioski.
Czarnowłosy ninja, dawny członek oddziałów Root stał nad mapą. Żarówka dyndająca u sufitu rzucała na nią słabe światło. Dookoła stołu siedziało kilka osób - w maska ANBU bądź też bez nich.
- Musimy zabezpieczyć centralną część wioski i schrony w skałach. Potrzebuje pięciu oddziałów. - stwierdził Sai przeciągając palcem po mapie.
- To niewykonalne. Zostały nam ledwie sześciu ludzi.
- Siedmiu. Licząc Iesade.
- Sai!
- starsza kobieta popatrzyła na czarnowłosego karcącym wzrokiem. - Chyba nie chcesz by ten pomyleniec zaczął panoszyć się ze swymi jutsu w wiosce?
- Nie mamy innego wyjścia. Czterech ludzi musimy wysłać pod skały. Ktoś musi jeszcze trzymać centrum. Poślijcie po niego.
- Hai! - mężczyzna w masce ANBU stojący za plecami Sai'a zniknął w kłębie dymu.
- Kogo z nim poślesz? - spytał blondyn siedzący po przeciwnej stronie stołu. Był to Yamanaka Kinto. Obecna głowa rodu Yamanaka. Jednego z niewielu, które w wiosce pozostały.
- Ino i Aburame Shino.
- Moją siostrę?- Nie. Kunoichi z wioski Konoha, która przypadkowo jest również twoją siostrą.
- blondyn szybko się zamknął.

***

Iesada siedział, spokojnie wpatrując się w pustą przestrzeń przed nim. Po raz pierwszy od wielu dniu mógł się delektować smakiem zielonej herbaty. Co prawda sam musiał ją zaparzyć, a nie miał do tego choćby połowy talentu, jaki posiadał jego dziadek. Brakowało mu towarzystwa staruszka, który zastępował mu całą rodzinę i był jego jedynym mentorem. Czasy były zbyt niespokojne i za często był potrzebny swojej rodzinnej wiosce żeby móc odwiedzać regularnie dziadka, a teraz wszystko wskazywało na to, że zapowiadała się większa zawierucha.

Słyszał wyraźnie od kilkudziesięciu minut wybuchy i odgłosy walki za murami wioski, jednak nie zamierzał łamać rozkazu, który mówił wyraźnie, że mógł wkroczyć do Konohy tylko i wyłącznie za wyraźnym poleceniem któregoś z przełożonych. Z pewnością nic by się nie stało gdyby pośpieszył mieszkańcom z pomocą, lecz nie zamierzał okazywać im więcej troski niż oni okazywali jemu. Czekał więc posłusznie, a jego przeczucie znów go nie zwiodło. Nie minął kwadrans a jeden z posłańców zmierzał już w jego stronę. Wyczuł go długo przed tym nim zamaskowana postać stanęła tuż przed jego „piknikiem”.

Był to jeden z członków ANBU. Jego serce biło głośno tłocząc ogromne ilości cennej krwi. – „Jest źle skoro tak się śpieszył” – pomyślał ninja, który powolnym ruchem wstał z ziemi przyglądając się przybyszowi. Ten bał się go wyraźnie, bądź czuł do niego obrzydzenie. Nie było jednak czasu na rozstrzygnięcie tego myślowego sporu.

- Czego tym razem ode mnie chcą? – kiedy posłaniec usłyszał jego czysty, głęboki głos zawahał się przez moment.
- Macie stawić się w sztabie tajnych służb.
- Z czyjego rozkazu?
- Sai’a.
- No tak…tego się mogłem spodziewać. Przerywać mi w moim pierwszym odpoczynku od wielu dni. Zaraz tam się zjawie, a ty możesz w tym czasie po mnie posprzątać.
– w jednej chwili zniknął przybyszowi z oczu zostawiając za sobą stary koc, kubek zielonej herbaty i koszyk jadła, oraz absurdalne polecenie.

***

Na miejscu czekała już pozostała część drużyny, do której miał zostać przydzielony Iesada. ... W niewielkim, pustym pomieszczeniu wraz z Yamanaka Ino i Aburame Shino stał również Sai. Spojrzenia wszystkich padły na przybyłego shinobi.
- Iesada-san. - czarnowłosy chłopak skinął głowa w jego kierunku.- Wspaniale, że jesteś. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego cię wezwałem. - zerknął w kierunku okna, za którym rozpościerał się widok na płonące budynki. - Walki trwają w całej wiosce. Chciałem abyś razem z tą grupą pomógł osłaniać mieszkańców, jednak...

- Będziemy musieli pomóc Iruka-sensei! - przerwała mu blondynka. - Widzieliśmy jak wycofuje się w kierunku lasów za wioską. Nie zdołaliśmy jednak dobrze zabezpieczyć jego tyłów. Obawiam się, że jest śledzony.

- To chciałem powiedzieć... -uśmiechnął się lekko. - Iruka-san jest członkiem eskorty Hokage-sama. Widocznie Kakashi-san rozpoczął jakieś działania na własną rękę. Mimo, że nie znane są nam szczegóły mamy obowiązek pomóc. Aburame, wiesz dokąd zmierza Iruka ?
- Hai. Zostawiłem na nim jednego z moich owadów.
- W takim razie nie traćmy czasu. Ruszajmy!


- Mam tylko jedno pytanie.
– Iesada wiedział doskonale, ze zależało im na czasie, a sam nie należał do ludzi, którzy lubią zaśmiecać sobie głowę zbędnymi szczegółami. – Wiadomo już cokolwiek o naszym wrogu?

- Nie są to przeciętni ninja. Każdy reprezentuje poziom umiejętności jounina bądź większy. Dlatego musicie być bardzo ostrożni... Nie wiemy czego szukają. Teraz jednak, z rozkazu Hokage , mamy zająć się bezpieczeństwem wioski i mieszkańców. Odnajdźcie Iruke , jeśli uda wam się porozmawiać z Hokage poproście go o rozkazy.

- Tak, tak. – mężczyzna machnął rękę jakby zbywając uwagi przełożonego na temat umiejętności przeciwnika. – Pozwól, że o ich sile sam się przekonam. Teraz, jeśli nic innego nie masz mi do przekazania nie ma sensu dłużej zwlekać. – odezwał się bezpośrednio do Sai’a lekceważąc jego autorytet, po czy zwrócił się do swoich nowych towarzyszy z drużyny.
- Kto z nas dowodzi? – to pytanie równie dobrze mogło zostać odebrane jako wyzwanie.

- Aburame. - Sai odpowiedział na pytanie , nim któryś z towarzyszy Iesady zdołał zabrać głos.

Spojrzał głęboko w oczy czarnowłosemu z każdą sekundą uśmiechając się coraz paskudniej. W pewnym momencie ciężko było stwierdzić czy był do wciąż uśmiech czy może grymas gniewu. Białowłosy rozładowując napięcie wybuchnął głośnym śmiechem i skinął głową w geście posłuszeństwa. – W takim razie w drogę dowódco!

***
POLANA


- Zajmę to coś… – powiedział spokojnym głosem Iesada odwracając się do kapitana drużyny. – Tymczasem ty postaraj się przygotować coś specjalnego na tego zwierza. – rzucił przesuwając się na przód. – I nie każ mi długo czekać.

Przeciwnik wyglądał wyjątkowo paskudnie, jednak nie ten banalny i oczywisty fakt martwił Iesade. Nie mógł ocenić jego siły, musiał wiec postępować naprawdę ostrożnie, co w jego przypadku mogło oznaczać coś zupełnie innego.

- Cuchniesz jak niemyty pies! – krzyknął do wroga wyciągając ostrożnym ruchem swój rodowy sztylet. – Pora żebyś umarła jak jeden z ich.

Zamachnął się sztyletem niby chcąc nim rzucić, ale to miało jedynie odciągnąć uwagę przeciwnika. - Suiton, Mizu Kamikiri- szepnął pod nosem i jak gdyby nigdy nic uderzył lekko lewą nogą w podłoże. Podziemna woda z potężną siłą powinna za sekundę wystrzelić w kierunku poczwary.

Jego atak uderzył w pustą przestrzeń. Postać przypominająca wilka w jednej chwili zniknęła z oczu siwowłosego. Iesada poczuł na plecach rozdzierający ból i wygiął ciało. Bestia jednak jedynie drasnęła go szponami, swój główny atak koncentrując na Ino. Ta widząc to, wyrzuciła nogi na boki robiąc tym samym szpagat. Choć uniknęła przeraźliwie silnego ramienia ze szponami, nie zdołała zrobić tego samego z dolną łapą wilczej istoty. Potężne kopnięcie trafiło w jej splot słoneczny. Yamanaka przeszybowała kilka metrów, ostatecznie uderzając plecami w konar drzewa na skraju polany. Z jej ust popłynęła krew, a ciało bezwładnie osunęło się na ziemie.

- Krwawe splatanie: Karmazynowy Płaszcz. - czubek sztyletu przeciął lewą rękę ninja tworząc podłużną ranę, z której dosłownie wytrysnęła czerwona posoka. W błyskawicznym tempie jej ilość powiększyła się łącząc się z woda znajdującą się w otoczeniu i już po chwili Iesada stał otoczony krwawą barierą. Ta działała automatycznie, instynktownie chroniąc mężczyznę przed zagrożeniem.

- Zapraszam skundlony psie!

Bestia postawiła krok w kierunku mężczyzny, ale w tym samym momencie z trawy dookoła, wystrzelił w górę rój owadów. Czarna chmura otoczyła wilczą istotę, która zaczęła wymachiwać łapami odganiając się od nich.
- Teraz! - dał znak Shino pozostając w miejscu. Jego dłonie ułożone były w mudrę szczura.

Krótka chwila, a krwawy płaszcz wokół Nakazawy przeobraził się w długą na kilka metrów włócznie. Mężczyzna nie zamierzał czekać aż tamto stworzenie wyrwie się z techniki dowódcy. Rzucił z całych sił swoją śmiercionośną broń wprost w miejsce, w którym powinno znajdować się serce bestii. Wilk wygiął ciało w ostatnim momencie ochraniając cenny organ, jednak włócznia przeszyła jego bark na wylot. Zwierze zawyło potężnie. Wszyscy w pobliżu zmuszeni byli zakryć dłońmi uszy by dźwięk ten nie rozerwał im bębenków. Owady padły na ziemie martwe.

Musiał działać błyskawicznie. Iesada skoczył do wilkołaka szczerząc zęby w upiornym uśmiechu. Zachował bezpieczną odległość, wystarczającą do tego, aby pokierować swoją techniką. Wystarczył jeden gest dłoni, aby włócznia rozstrzępiła się na kilkadziesiąt małych igiełek, które wbiły się głęboko w trzewia przeciwnika. Takiego ataku żadne stworzenie nie powinno przeżyć.

Bestia ruszyła w kierunku ninja, jednak włócznia pozostała w jej barku. W jednej chwili jej ciało wygiął spazm bólu, a wszystko wokoło zalał deszcz krwi. Padła trupem i na powrót wróciła do formy człowieka.

- Cóż za ignorancja, sądziła, że ma szansę z nami wszystkimi.
– stwierdził białowłosy. Wyglądał na naprawdę rozbawionego, choć ciężko było powiedzieć co konkretnie wprawiło go w ten stan i nikt przy zdrowych zmysłach wolałby się tym nie interesować. Jego plecy krwawiły, choć było to lekka rana. Nic poważnego w porównaniu do ten biednej dziewczyna, którą wróg cisnął o drzewo.

- Chłopcze. – zwrócił się do Komiyamy. – Przeszukaj czy nasza dzielna bądź też niezwykle głupia, wedle uznania, przeciwniczka ma coś ważnego przy sobie.

On sam nie zamierzam brudzić rąk, spełnił już swoje zadanie. Sprawdzanie stanu towarzyszki drużyny też mało go obchodziło, sam niewielu mógł zresztą uczynić by jej ewentualnie pomóc.

- Skoro Iruka i Shikamaru są poważnie ranni, teraz Ty dowodzisz. Jakie są rozkazy? – powiedział uważnie przypatrując się otoczeniu, w końcu adresat jego wypowiedzi był oczywisty. Palcem wskazującym wytarł kilka kropek krwi wilkołaka, które osiadły na jego twarzy, a następnie tak po prostu włożył go do ust smakując życiodajnej posoki.

– Hmm doprawdy niezgorsza…

*Post był oczywiście tworzony wspólnie z MG.
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 05-04-2010 o 14:13.
mataichi jest offline