Padło sakramentalne "Jesienna Gawęda" i muszę powiedzieć trzy słowa. Odczuwanie strachu nie jest możliwe bez dbałości o postać ze strony Gracza. Inaczej zawsze pozostanie handykap "A mam to gdzieś...". W RPG. No rzecz jasna, jeśli nie mamy zamiaru prowadząc sesję przestraszyć samych Graczy. To moim zdaniem jest mozliwe, ale wyłącznie w realu. Im łatwiej Graczom odnaleźć się w sytuacji BG, tym większa sznsa na odczuwanie przez nich strachu. Strachu o postać, ale i strachu samego w sobie.
Przykład:
Gracz grający BG rycerzem wczuje się z pewnością w swą postać, ale niekoniecznie musi być poruszony schodząc tym rycerzem do nawiedzonych krypt...
Gracz grający BG studentem nie odczuwa wielkiej różnicy w postaci pomiędzy nim samym, ale może być poruszony schodząc tym studentem do nawiedzonej piwnicy w bloku...
Każdy z nas ma swoje piwnice a mało kto ma krypty. Im bliżej postaci do nas samych, tym bliżej nam do strachu.
I jeszcze taka uwaga podstawowa. Strach rodzi się z rzeczy małych. Nie hektolitrów krwii a ze skręconej ręki, która utrudnia trzymanie latarki...
A w "Jesiennej Gawędzie" strach jest tak samo jak wszędzie. Tyle, że "Jesienna" ma w przesłaniu defetyzm. To, że życie nieuchronni prze ku jednemu rozwiązaniu.
Moim zdaniem to najwspanialszy klimat prowadzenia. Jednak byłby on niczym bez kontrastu. W końcu gdzie jest smutek musi być i radość.
Pozdrawiam
B
. |