Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2010, 10:52   #10
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Wrocław



Hotel Grand


- Palny?? Tak, myślę, że w archiwum są jakieś palny. Ale nie na dzisiaj. Być może do końca tygodnia. – Uśmiechnęła się niepewnie. – Jeżeli panowie chcą odtworzyć pierwotny charakter budowli, hmmm… myślę, że najlepiej byłoby porozmawiać z firmą budowlaną. – Tu zrobiła krótką przerwę. – Umówię panów z nimi. A do archiwum możemy pójść jutro. Zaraz po wizycie u prawnika.

Na następne pytanie Kurta, Alicja zareagowała lekkim zdziwieniem. – Na spacer?? Dzisiaj?? – Ale po chwili zreflektowała się. – Tak, chętnie oprowadzę panów.


Spacer po Wrocławiu okazał się nielada przeżyciem. Obok starych, przedwojennych, ale zniszczonych, kamienic piętrzyły się koszmarne socrealistyczne bloki. Krzywe chodniki zmuszały przechodniów do ciągłego patrzenia się pod nogi. Erich z Kurtem mogli podziwiać, w dosłownym tego słowa znaczeniu, matki z wózkami, które nie dość, że musiały pokonać te piętrzące się wertepy, zwane przez mieszkańców kraju nad Wisłą chodnikami, to jeszcze chcąc przejść przez ulicę musiały poradzić sobie z niebotycznie wysokimi i równie nierwórwnymi krawężnikami.
Obdrapane i od dawna nieremontowane elewacje kamienic jak i tych nowoczesnych plomb straszyły tylko swoim wyglądem. A obsrane przez liczne gołębie i inne ptactwo secesyjne rzeźby na frontach kamienic straszyły tylko przechodniów.Ale ludzie, których mijali zdawali się nie zauważać tych drobnych mankamentów otaczającej ich rzeczywistości. Mijały ich roześmiane pary. Zakochani trzymający się za ręce i czule się obejmujący. Matki z dziećmi, tak ciekawymi świata jak tylko mały człowiek potrafi być ciekawy. Już teraz mogli poznać, że pomimo niedoskonałości otaczającego ich świata, ludzie tutaj żyją tak jak gdzie indziej. Tak samo cieszą się życiem. Śmieją się z tych samych rzeczy. Że życie płynie tak samo.

Alicja trochę opowiadała o mijanych budynkach. Właściwie nie było tu o czym opowiadać. Zaintrygowała ich natomiast flaga wisząca na jednym z bloków. Biało-zielona-czerwona. Chociaż ten biały to była raczej szary. Powiewała sobie na wietrze. Panna Żółkiewicz wyjaśniła, że w tym budynku znajduje się konsulat Republiki Bułgarii. Dalej natrafili już na gigantyczny palc budowy.
Dalej wąską ulicą przeszli na rynek. Tu budynki prezentowały się zdecydowanie lepiej. Odnowione, pomalowane. Bruk też był odnowiony i o dziwo równy. Z licznych jeszcze ogródków piwnych dobiegał gwar, pomimo dość wczesnej pory.
W dość sporej księgarni zakupili mapę i rozmówki.
Na mapie wskazała, zgodnie z sugestią Kurta Operę Wrocławską, budynki Teatru Polskiego we Wrocławiu, a także instytucje kulturalne. I tak rozmawiając dotarli w miejsce gdzie rogata czaszka, szczerząc zęby łypała czerwonymi slipami na przechodniów.



Dwóch łysych ochroniarzy z wielkimi łańcuchami na szyi, no właściwie tam gdzie szyja być powinna, bo posiadać to takowej nie posiadali, przyjrzało się krytycznie wchodzącej trójce, ale nic nie powiedzieli.
W klubie było już dość tłoczno, ale nie na tyle by nie móc znaleźć stolika. Obaj mężczyźni przyznać musieli, że miejsce to miało swój klimat.
Ta sama rogata czaszka obserwowała gości znad baru.



Zamówili coś do picia i usiedli gdzieś z boku.


W tym samym czasie


Fundacja Eutanatosów na ulicy Ślężnej.

Anna właśnie wychodziła z fundacji gdy minęli ją Edmund Bejowski i Adam Wysocki, członkowie Porządku Hermesa. Zwłaszcza obecność profesora Bejowskiego mogła zdziwić dziewczynę, gdyż wszyscy w fundacji wiedzieli, że Stadnicki i Bejowski nie darzą się zbyt ciepłymi uczuciami. Zresztą, TW "Diabła" nikt nie darzył ciepłymi uczuciami. Mnie mniej jednak tych dwóch przybyło do Fundacji Eutanatosów, co oznaczało, że mają jakiś interes do szefa. Coś się święciło. Nie dalej jak przedwczoraj w fundacji był Zygmunt Berner. On też chciał coś od szefa. Coś się święciło. Anna czuła to przez skórę.

Wychodząc wpadła na Birulę. Niegrzeczny Karolek jak zwykle nie patrzył gdzie idzie. Zapewne podziwiał odpicowane i szybkie panienki lub bryki, jego hobby. Gdy zderzyli się z ust Biruli wyrwało się:
- Jak, kurw... -
ale zamknął jadaczkę gdy spostrzegł z kim się zderzył.
- Witam Pani Generał. - Nie wiedzieć czemu Karolek uparł się tak zwracać do Anny. - Nie zapomnij wpaść do knajpy. - Rzucił znikając na schodach.
To było typowe dla Karola Biruli, nieużywanie słów typu "proszę" czy "przepraszam". Ale pomimo tych wad Niegrzeczny Karolek miał jedną zasadniczą zaletę, która szczególnie przydatna była właśnie w knajpach. W jego towarzystwie żaden podpity facet nie ośmieliłby się zagadnąć do Anny. Zresztą nie tylko do niej. Do każdej kobiety.
Anna Komorowska wprawdzie była sobie w stanie poradzić z ewentualnymi, pijanymi natrętami, ale po co tracić czas i siłę na coś co załatwiała aparycja Biruli.

Młoda Eutanatoska miała spotkać się z Bartkiem, który dzisiaj miał nocną zmianę. Spędzi z nim kilka godzi i będzie mogła pójść do klubu.

Politechnika Wrocławska

Cyprian właśnie wychodził z sali, w której odbywała się immatrykulacja. Na szczęście miał to już za sobą. Mógł się tylko domyślać dlaczego akurat jego spotkał taki zaszczyt, uczestniczenia w tym jakże doniosłym wydarzeniu w życiu uczelni.
W todze udawał się właśnie do swojego pokoju, gdy dostrzegł stojącą na korytarzu tę uroczą Szwedkę, Karin, o urzekającej urodzie. Ona też go dostrzegła. Pomachała do niego i przebijając się przez tłum podeszła.
- Cesc. - Uśmiechnęła się wyciągając rękę na przywitanie.
Cyprian nie mógł nie nie dostrzec po części pożądliwych po części zazdrosnych spojrzeń. A kiedy Karin pocałowała go w policzek na przywitanie, niemal poczuł na sobie wszystkie te spojrzenia.
- Weronika jezd dzieś tu. Ja czekam na ona.
- Proszę, Casanova w akcji. - Dębowski usłyszał za sobą głos Weroniki Hartmann.
- Cześć. - Rzucił zmieszany dziewczynie.
- Cześć, cześć. - Odrapała rozpinając togę.
Więc i ją spotkał ten sam zaszczyt.
Dziewczyny wymieniły między sobą kilka uwag po szwedzku. Eterytka co chwila spoglądała na Cypriana, a Werbena uśmiechała się. Młody naukowiec tym czasem czuł, pomimo iż nie rozumiał słó, że mówią o nim.
- Karin pyta się czy będziesz dzisiaj w "Od zmierzchu do świtu"??
Szwedka nadal uśmiechała się do Cypriana.
- Liczymy na ciebie, przystojniaczku. - Eterytka puściła mu oko.
Cyprian w zasadzie nie miał planów na popołudnie, więc się zgodził.


Zakład Narodowy im. Ossolińskich


Dawid wszedł do budynku. Było tu cicho i spokojnie, zważywszy na fakt iż rok akademicki dopiero się rozpoczął, było to raczej normalne. Bez problemu znalazł pokój, w którym urzędowała Henryka Hilbert. Zapukał i wszedł. Przy kawce i ciasteczkach siedziała Henryka i Stefan. No tak. Tak powstają plotki. Dawid Żółkiewicz dziwnym trafem zawsze spotykał Oderfelda u pani Hilbert. Za każdym razem gdy przychodził do niej z jakąś sprawą. I za każdym razem Henryka i Stefan rozmawiali o niczym.
Gdy tylko pan Żółkiewicz zamknął za sobą drzwi, te ponownie się otworzyły i stanęła w nich Magdalena Sośnicka. Plotka numer dwa.
Po pierwsze wszyscy wiedzieli, że Oderfeld żadnej nie przepuści. Spał już chyba z połową żeńskiej populacji miasta, jak nie z trzema-czwartymi. Po drugie pani Hilbert tak popiera Wirtualnego Adepta, bo przecież są kochankami. A po trzecie to Sośnicka zawdzięcza swoją pozycję w fundacji i na uczelni też łóżkowym powiązaniom ze Stefanem. Od tych plotek aż huczało, nie tylko wśród samych Przebudzonych, ale i na uniwersytecie.
- Przepraszam cię moja droga, no ale sama rozumiesz. - Hilbert uśmiechnęła się do Sośnickiej jednocześnie biorąc od niej kubek. Zrobiła jej herbaty i dopiero wtedy jakby zauważyła obecność Dawida.
- Pan Żółkiewicz, dzień dobry. - Henryka podeszła do młodego maga i uścisnęła mu rękę. Magda i Stefan kiwnęli głowami na przywitanie.
- Dzień dobry. - Odparł Dawid. - Czy możemy porozmawiać?? - Dodał dość niepewnie.
- Ależ oczywiście. Stefan, Magda, proszę poczekajcie na mnie. - Rzuciła do swoich gości i wyszła z młodym adeptem do sąsiedniego pokoju.
Tam Żółkiewicz przekazał jej niewesołą nowinę o otrzymanym liście z prośbą o opuszczenie lokum. Przekazał, tak jak Bejowski go prosił, że Wysocki udał się z papierami do Stadnickiego.
Hilbert zmarszczyła czoło. A Dawid relacjonował dalej.
Kancelaria prawna, którą wynajął nowy właściciel ma zamiar wystąpić na drogę sądową jeżeli fundacja nie opuści lokum w wyznaczonym terminie. I niestety mają do tego prawo, ponieważ stowarzyszenie, które formalnie wynajmuje pokoje, nie ma do nich prawa własności.
Zdawałoby się, że Hilbert wpadnie we wściekłość, ale nie. Oznajmiła jedynie że dziękuje za informacje. Następnie zaprosiła Dawida na herbatę. We czwórkę dyskutowali trochę o bieżących sprawach. Dawid, dopiwszy swoją herbatę zaczął się zbierać. Zwłaszcza, że już był najwyższy czas, jeżeli nie chciał się spóźnić do klubu na umówione spotkanie. Magda też spoglądała na zegarek, a kiedy Żółkiewicz zaczął się ubierać, ona wstała również.
- Idę z tobą.

W zasadzie, mogliby przejść się na piechotę, ale właśnie podjechał tramwaj, więc skorzystali z tego środka transportu. Przed "Od zmierzchu do Świtu" spotkali resztę.
Ochroniarze miło uśmiechnęli się, no dobrze w ich przekonaniu miło,a tak naprawdę na poły lubieżnie na poły krzywiąc usta do wchodzących. A raczej do Karin i Weroniki.
Obie dziewczyny były już dobrze znane w klubie, nie tylko obsłudze, ale i gościom. Bez trudu znalazł się dla nich stolik. Każdy poszedł zamówić sobie coś. A Dawidowi mignęła przez chwilę jego rodzona siostra w towarzystwie dwóch mężczyzn.


Klub "Od zmierzchu do świtu"
gdzieś po godzinie 18.


Alicja opuściła na chwilę swoich szefów. Kurt od jakiegoś czasu obserwował tańczącą na parkiecie parę. Jej ruchy, pasja i namiętność z jaką oddawała się ona tańcowi przywodziła mu na myśl jego samego i Helgę. Krótko ścięty blondyn i zjawiskowo piękna brunetka, o długich, kruczoczarnych włosach budzi też niemałą sensację wśród gości klubu. Zrazu zebrał się przy nich tłumek. W pewnym momencie tłumek zmienił się w wianuszek szczelnie okalający tańczących. Widocznie jednak w tym klubie było więcej wielbicieli tańca, niż się Kurtowio początkowo wydawało.

Obaj mężczyźni wrócili do swoich piw, które były inne niż austriackie czy niemiecki, ale były dobre.
Wianuszek okalający tańczącą parę zmienił się w prawdziwy tłum. Co chwila dochodziły stamtąd gardłowe odgłosy niczym jeleni na rykowisku, gwizdy i oklaski. Erich zauważył, że to dziwne zbiorowisko składa się głownie z mężczyzn.
Gdy muzyka ucichła, tłum wydał z siebie pomruk niezadowolenia, ale grzecznie utworzył przejście do baru. Para tancerzy przeszła obok stolika mężczyzn, którzy ze zdziwieniem odnotowali iż to były dwie kobiety. Dwie kobiety przemierzały salę objęte niczym para kochanków, a odprowadzały je pożądliwe spojrzenia mężczyzn.
Gdy zbliżały się, obaj magowie mogli wychwycić strzępki rozmowy, która toczyła się bynajmniej nie po polsku, ale w jakimś skandynawskim języku. Mogli też wyczuć od tej pięknej czarnowłosej coś jeszcze. Jakąś taką siłę i blask. Trudno było im opisać co o jest. Coś jakby znajomego, ale jednocześnie obcego.

Tym czasem w drugim końcu sali grupka Przebudzonych mogła obserwować, przynajmniej dopóki tłumek nie zgęstniał zwyczajowe popisy taneczne Karin i Weroniki. Wszyscy się już chyba zdążyli przyzwyczaić, że obie kobiety właśnie w tańcu wyrażały swoją wzajemną miłość i fascynację. No może nie wszyscy, bo Niegrzeczny Karolek jak zwykle podszedł bliżej, pogapić się co też dziewczyny robią. A gdy zostawał sam tylko z mężczyznami niewybrednie komentował co on zrobiłby w łóżku z Werbeną i Eterytką razem. Zresztą nie omieszkał wspominać przy tej okazji o Annie czy Magdzie czy też innym towarzyszącym im kobietą. Cały Karol Birula.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 08-05-2010 o 18:49.
Efcia jest offline