Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2010, 17:42   #3
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
Cały proces przeniesienia był niepoważnym stanem wywracania się na drugą stronę. Paniczny strach, dziwne wizje niczym po jakichś prochach sprawiły, że było jej na prawdę niedobrze. Znajdowała się gdzieś tam nigdzie, chyba dużo za daleko od Ziemi oceniając rozsiane w przestrzeni gwiazdy i dziwne twory, które były bardziej podobne do tego co rodziło się jej w głowie, niż to co rysowała nauczycielka na tablicy. Może jednak istnieją i to ona miała rację?


Wstała szybko na nogi, w końcu nie można udawać strachliwej dziewczynki, skoro pozostała dwójka stoi i dzielnie przygląda się i słucha człowieka z obrazu. Ale to był jej obraz, to jej majaki, więc co oni tu robią?

„Ich też sobie wymyśliłam? Chyba jestem jakaś genialna.” Zachichotała i zbliżyła się nieco powodując pewne zdziwienie, jako że chyba jedyna miała świetny humor, niewinny i opanowujący atmosferę, a raczej zapełniając brak tejże.

Cała ta rozmowa o zatrudnieniu, byciu klucznikiem czy czymś takim była zupełnie niezrozumiałą. Lorraine nie była jednak szczególnie zdziwiona, tylko dawała się porwać sytuacji. Swoją drogą człowiek z obrazu był dziwacznie ubrany, jakby był z jakiegoś Egiptu, albo z tamtych okolic. Z obrazków i malowideł skojarzył się jej jeszcze z Izraelem, Jezusem i do tego jeszcze to imię - Judasz.

Usłyszała swe imię, gdy Klucznik przemówił:
-Wreszcie Lorraine. Też o czymś marzysz, też czegoś pragniesz. Mogę dać ci klucz do wszystkiego czego zechcesz. Obudzić artyzm, zepchnąć doczesność i dać miłość.

W jej oczach pojawiło się wielkie zdziwienie i zakłopotanie, jeśli nie panika. Tyle na raz, tyle dobrego, a zarazem przebijająca serce lodowa strzała z wygrawerowanym napisem „Judasz”.
„Sprzeda nas za 10 srebrników i skończę jako jakaś niewolnica?” Co gorsza cała jego postawa, każde słowo było przepełnione prawdą, ale tak niesłychanie rozmytą, zawiłą, że zaczęła się czuć jakby to ona była do góry nogami – nie sposób określić co miały oznaczać jego zapewnienia, chęć pomocy, czy podstępną pokusę.

„To mój sen!” westchnęła i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczyma spod byka. „Nie dam się wykiwać.” Judasz zapewne rozpoznał tą chwilę zagubienia i pojawiające się chwilę później fuknięcie, mające znaczyć jej niezależność.

Odszczepieniec w sandałach nakazał im iść w kierunku wyznaczonym przez odrobinę mniej pustą nicość rysującą się w przestrzeni. Nie mogąc oprzeć się pokusie wykorzystania możliwości bycia poza światem przeleciała wzrokiem po wszystkich zgromadzonych oraz okolicy, czy oby nikt nie patrzy.

Zebrawszy w sobie odwagę rozpoczęła bieg w górę i bok. Barwna sukienka falująca na nieistniejącym wietrze mignęła nad głowami pozostałych żyjących towarzyszy – wszak nikt dwóch tysiącleci nie przeżyje – Judasz musiał być martwy. Zachowanie długowłosej panny wywołało małą, cichą dezaprobatę i zażenowanie u dwójki dorosłych, ale dziewczyna zdawała się nie zwracać na to uwagi. Znikając za ich plecami nagle wyskoczyła obok drwala biegnąc do przodu, ale przesuwając się do tyłu. Wielce rada z dziwnych zjawisk rządzących się brakiem praw, a raczej absurdu i nieskrępowaną myślą gwałtownie skręciła w górę robiąc młynek i kręcąc się naraz wokół własnej osi. Było to dla niej za wiele - straciła kontrolę, a Judasz się właśnie zatrzymał i jakby pod jego spojrzeniem dziewczyna spadła na płaszczyznę, która powinna znajdować się tam, gdzie pozostała trójka szukałaby podłogi.
- Przepraszam...
Judasz nie skomentował jej zachowania. Otworzył drzwi i zaprosił do drugiego Nigdzie. Mężczyzna z kobietą minęli ją, skrycie na nią spoglądając nie mogąc w swym własnym zagubieniu odnieść się sensownie do jej dziwacznego zachowania. Zapewne również była zagubiona, choć nie pokazywała tego w standardowy sposób.

Nowe miejsce nie było już tak niezwykle doskonałe w swym absurdalnym pięknie. Urok tego miejsca znajdował się w barwach i kształtach, które dawały do myślenia o jakichś wielkich siłach, może i bogach, ale przecież nie o Tym. Brak aniołów, chmurek i ogólnie roślin rosnących w Rajskim ogrodzie był bardzo wyraźny. Tak wyraźny, że może trafili do samego Piekła?

„Z Nigdzie do Piekła? To niemal jak w Nieboskiej Komedii” pomyślała przez chwilę, ale lepiej było nie przywoływać takich obrazu do świadomości, gdyż nie wiadomo co mogło na nich zaraz wyskoczyć.

Rozrzucona między rozważaniami o naturze nowego miejsca przyglądała się Brygid i Kristbergowi, próbując przeniknąć swe urojone postaci nieznanego pochodzenia – Judasz wszak kiedyś istniał, podobno.

Przewodnik zaczął się z kimś witać. Jak można wywnioskować po określeniach „Wielka Wyrocznio”, oraz „Pani Prawdy”, była to wyrocznia płci żeńskiej, mówiąca prawdę. Uśmiechnęła się i zaśmiała się do siebie.
Pojawienie się pani owego miejsca zburzyło beztroskie przyglądanie się wielkiemu mężczyźnie. Schowała się za nim widząc buchającą płomieniami istotę, piękną, ale i przerażającą kobietę. Nieznajomy najwyraźniej też był nieco przejęty, gdyż nie zwrócił na to uwagi, lub po prostu Lorraine była o wiele za mała, by uchwycił ją choćby kątem oka.

- Judasz znowu przyprowadza swoich ludzi i domaga się odpowiedzi. Upadniesz.

Groźne powitanie Judasza i trójki jego pracowników skończyło się chwyceniem Judasza przez drwala. Przepowiednia upadku się sprawdziła, tylko skąd on wiedział skoro nie jest wyrocznią i czemu temu nie zapobiegł? Dziewczynie przez głowę przeszła cała fala pytań, szczególnie, że to pierwsze jej spotkanie z wyrocznią.

They patrzyła się swymi zakrwawionymi oczyma na nią, a może nawet w nią wyszarpując jej przyszłe życie, a okalające Wyrocznię płomienie sprawiły iż dziewczyna struchlała. W ręku trzymała swoje pędzelki, kręcąc nimi w palcach nie wiedząc, gdzie się podziać. Tyle słów, tyle treści, obietnic i możliwości. Najdziwniejsze, że miała zostać jakąś wiedźmą co ma latać na miotle. Przerażenie potęgował fakt, że zdawało się, że Tytanka mówiła prawdę, jak jeden z jej tytułów zachwalał - skądś o tym wiedziała, a wyrocznia wiedziała, że ona wie, że ta mówi prawdę. To było bardzo skomplikowane.

„Przecież, jeśli to tylko sen, to tak może być, że jest dziwnie...” Uszczypnęła się, ale nie obudziła się naprzeciw swojego niedokończonego obrazu. Doszła więc do wniosku, że we śnie też można się uszczypnąć, chociaż nigdy nie miała snu, który byłby tak realistyczny, a na dodatek wiedziała, że śpi! Po przebudzeniu pewnie i tak wszystko zapomni, ale szkoda zmarnować taką okazję.

Zamyśliła się... Rozważała pytania, podstępne i użyteczne - jak miała nadzieję, ale trzeba było poczekać na tego brodatego jegomościa, skoro odezwał się pierwszy. Niestety jego pytania były tak wzniosłe, tak dobre, że poczuła się bardzo mała ze swoimi potrzebami. Widać tak miało być, on chce zbawiać świat, Judasz zabił Chrystusa, a rozmawiają z jakimś monstrum... Konkluzja dziewczyny na temat sytuacji była taka, że nie ma czym się przejmować.

Odczekała na swoją kolej i nieśmiało zwróciła się do Pani Prawdy splatając palce dłoni za plecami i patrząc się w ziemię.

- Pan Judasz powiedział wcześniej, że nam się odwdzięczy za pomoc. Może i obiecał, ale skoro Jezusowi był potrzebny do ukrzyżowania, albo nawet to była jego wina, to nie jestem pewna czy to dobrze, że obiecał nam cokolwiek. Nie rozumiem co się stało w piśmie, a mam wrażenie, że powiedział nam prawdę i nie wiem czy to nie jest jeszcze gorzej jakby nic nam miał nie dać. Dlatego chciałabym zapytać, czy faktycznie, będzie tak jak Judasz nam obiecał, czy będzie lepiej jak dotychczas, przynajmniej w moim przypadku? Tylko nasze „lepiej”, nie jego...

Podniosła oczy do góry i zakreśliła pantofelkiem kółeczko na ziemi, dając przejaw swej nieśmiałości w tym pytaniu.

- Jako drugie pytanie, z początku chciałam się zapytać skąd ta cała dziwna sytuacja i kto daje temu wszystkiemu moc, no... ale sny nie muszą być racjonalne, więc postanowiłam zmienić pytanie...

Towarzysze niedoli spojrzeli na nią zaskoczeni. Gdyby to był ich sen, to raczej sami by na to wpadli, a już na pewno jakaś senna mara nie zadałaby takiego pytania. Lorraine mogła być jednak ich podświadomym głosem rozsądku i po prostu mieć rację... bardzo niezręczna sytuacja.

- Powiedz mi proszę Wielka Wyrocznio, czy jak skończymy pracę dla pana Judasza, to czy zachowamy nasze moce? Skoro mam się stać czarodziejką, to po przebudzeniu będzie to jedyny dowód tego, że to nie był sen. Jestem ciekawa co mi na to powiesz.

Uśmiechnęła się chytrze, niczym mały lisek który dopadł swoją pierwszą zdobycz uniemożliwiając jej wydostanie się z zasadzki. Nawet jeśli Thea nie przyzna się do tego, że to sen to może zauważy kłamstwo. Sama nadzieja jakichś magicznych mocy bardzo ją uskrzydlała, szczególnie, że pomogłoby to jej pomóc w poprawieniu swojego codziennego życia. Warto pracować za taką nagrodę.
„Szkoda tylko, że jak się obudzę uświadomię sobie, że to było tylko piękne marzenie...”
 

Ostatnio edytowane przez Kritzo : 30-04-2010 o 17:46.
Kritzo jest offline