Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2010, 20:30   #7
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Od początku wyprawy minęło dwa dni. Dwa dni monotonnej, pełnej niewygód jazdy. Dwa dni na szlaku w towarzystwie imperialnych rycerzy, najemników, różnego rodzaju poszukiwaczy przygód i typków spod ciemnej gwiazdy. Każdy z nich jechał z innego powodu. Jedni z powołania, inni dla złota, jeszcze inni by korzystać z ludzkiego nieszczęścia. Powodów zapewne było znacznie więcej. Nathryk jednak się nimi nie interesował. Dla niego ważny był tylko jeden powód. Jego własny.
Cała ta wyprawa była tylko po to, by Nathryk udowodnił trzem niespełna rozumu magom, że jest się od nich lepszy. Mógł to oczywiście zrobić na wiele różnych sposobów, lecz los jak i nieuwaga młodzieńca sprawiły, że musiał jechać do Jarsberga. Mężczyzna był zbyt dumny i uparty by się wycofać. Nawet, jeśli konna jazda nie należała do najprzyjemniejszych. Nawet, jeśli cel wydawał się tak odległy. Nawet, jeśli można było zginąć…
Nathryk nie należał do ludzi, którzy rezygnowali przy drobnych niedogodnościach. Widać w życiu by coś osiągnąć trzeba było najpierw pocierpieć. Mag przez chwilę zastanawiał się skąd jego umysł zaprzątają tego typu myśli. Widocznie było to spowodowane dość dużą ilością, jakby nie patrzeć wolnego czasu, z którym nie było za bardzo co zrobić. Nie mając lepszego do roboty Nathryk w myślach powtarzał sobie informacje o demonach, które do tej pory przeczytał w różnego rodzaju księgach. Pomimo różności opisów jedno powtarzało się w każdym źródle. Vertil na obecnym poziomie umiejętności, w samotnej walce z demonem nie miałby najmniejszych szans. Z takiej sytuacji były tylko dwa wyjścia. Rozwinąć się lub zdobyć sprzymierzeńców. Pierwsza z możliwości zajęłaby mu zapewne mnóstwo czasu. Drugiej nie zamierzał nawet próbować realizować. Nathryk znał życie. Doskonale wiedział, że z tego planu niewiele wyjdzie. Jednak zawsze należało być dobrej myśli.

Słońce zaczęło znikać za horyzontem. Zbliżała się pora wieczornego postoju. Pomimo, że przy trakcie znajdowała się karczma Nathryk minął ją. Pomimo, że miał w sakiewce monety wolał ich nie marnować na posłanie w przepchanej izbie i jedzenie nieznanego pochodzenia. Zawsze mogły się przydać w późniejszym etapie podróży.
Zamiast tego wybierał spędzenie nocy pod gołym niebem. Zapas suszonego mięsa, wzmacniany koc, magiczne umiejętności i wierna klacz, która budziła swego pana, gdy tylko zbliżał się nieproszony gość były wystarczające by można było sobie na coś takiego pozwolić. Problem był tylko z wodą. Lecz od czasu do czasu zdarzały się jakieś źródełka, dzięki którym mógł uzupełnić bukłaki i napoić Iskrę. Życie na ulicy w dzieciństwie nauczyło go radzić sobie w trudnych warunkach.

Kolejny dzień w siodle. Kolejni mijani i mijający go osobnicy, do których nie miał najmniejszego zamiaru zagadać. Wszystko było by fajnie gdyby jeden z takich osobników nie chciał zagadać do niego.
Mowa była o pewnym uskrzydlonym jegomościu, który nagle zaczął fruwać na wysokości głowy maga, machając swoimi rączkami i paplając jak najęty. Zwał się Jimmey Jan czy jakoś tak. Nathryk specjalnie nie słuchał paplaniny Wietrzniaka. Raz na jakiś czas udzielał odpowiedzi, lecz jeśli by ktoś zapytał Vertila o to, o czym rozmawiali pytanie pozostałoby bez odpowiedzi.
Na szczęście Jimmey odczepił się tak samo szybko jak się przyczepił. Nathryk mógł w spokoju kontynuować swoją podróż. Na swoje szczęście tego dnia nie zaczepił go już żaden podróżny.

Następne dwa czy trzy dni wyglądały niemal identycznie. Rano pobudka, sprawdzenie czy nic z ekwipunku nie zniknęło, skromne śniadanie i dokładne ugaszenie ogniska. Zaraz po tym na koń i wyjazd na trasę. Trochę po południu postój na posiłek i odpoczynek. Znów na koń i jazda aż do zmierzchu. Rozbicie małego obozu, kolacja i sen. Niby nudne, lecz Nathryk był już przyzwyczajony do monotonii. Ba, nawet wolał ją od ciągłych zmian, do których od ciągle od nowa trzeba było się dostosowywać.

Czwartego dnia, zaraz po tym, gdy opadły poranne mgły Nathryk zobaczył prawdopodobnie mury miasta majaczące na horyzoncie przed nim. Odległość, jaka do nich pozostała była zbyt duża by pokonać ją przed zmrokiem, toteż mag nie przejął się tym specjalnie.
Już miał powrócić do rozmyślań, gdy jego uwagę przykuło coś pochodzącego zza jego pleców. Lekko odwrócił głowę w tamtą stronę. Zobaczył postać w czarnym obszarpanym stroju, od której emanowała niezbyt przyjemna aura. Kilkukrotnie czytał o takich osobach. Demonolodzy. Właśnie patrzył na jednego z nich. Wiedza zaczerpnięta z książek podpowiadała magowi, że to właśnie oni byli najlepiej wykształceni, jeśli chodziło o walki z demonami. Być może mężczyzna z tyłu mógłby udzielić Nathrykowi paru przydatnych w przyszłości porad.
Odpychający wygląd nie zachęcał do rozmowy, lecz pchany ciekawością młodzieniec zatrzymał Iskrę i zaczekał na nieznajomego.
- Witam podróżnika. Czy byłby pan łaskaw poświęcić chwilę swojego czasu?
Domniemany demonolog wyglądał na zaawansowanego wiekowo. A w szkole uczyli maga, że do takich osób należy zwracać się, z choć odrobiną szacunku.
Kael spojrzał na osobnika przed nim. Po szacie rozpoznał maga.
-To zależy. Czego byś chciał? - powiedział nieufnie, tak jak to miał w zwyczaju. Niezbyt często rozmawiał z magami. Ich profesja "gryzła" się z demonologami.
- Ot nic nadzwyczajnego. Paru tylko informacji. - Nathryk zastanawiał się czy wprost zapytać rozmówcęo to czy jest demonologiem, czy informację tą uzyskać w inny sposób.
- A czegóż mogą dotyczyć te informacje? Czego może chcieć mag od biednego starca? - odpowiedział demonolog sprawdzając jednocześnie, czy sztylet jest dobrze schowany i czy nie widać żadnego znaku, który by wskazywał na jego zawód. Vertil niepewnie popatrzył na swojego rozmówcę. Czyżby zawiodła, go jego książkowa wiedza? A może to tylko starzec udawał?
- Taki starzec jak ty z całą pewnością wiele w życiu słyszała i wiele w życiu widziała. Proszę cię byś podzielił się ze mną swoją wiedzą. - użył jednego ze sposobów wyciągania informacji wyuczonego w szkole. Teraz była doskonała sytuacja by sprawdzić jego skuteczność w prawdziwym życiu.
-A, o czym miałbym mówić? Jak zapalić fajkę? Jak narąbać drzewo na opał? - Kael próbował się wyłgać, gdy koń niespodziewanie podskoczył lekko. Spod koszuli demonologa wyskoczył na chwilkę znak z głową demona. Pokazał się na ułamek sekundy, ale światło słoneczne odbiło się na wypolerowanej powierzchni.
Mag zauważył błysk. Na razie jednak swoje spostrzeżenie postanowił zachować dla siebie.
- Gdybyś taką wiedzą tylko dysponował z całą pewnością kierowałbyś się w przeciwną stronę. - Nathryk uśmiechnął się lekko. Chciał sprawdzić, z jakim rozmówcą ma do czynienia. - Bardziej rozchodzi mi się o wiedzę o istotach, z którymi obaj jedziemy się zmierzyć. Szczególnie interesują mnie DEMONY. - ostatnie słowo wymówił ze szczególnym naciskiem. -Oh. Demony. A cóż takiego ja mogę wiedzieć o demonach? I co maga one interesują? Z tego, co wiem, to nie zajmujecie się nimi. To bardziej sprawa demonologów. - demonolog starał się zwieść maga, ale nie był pewny czy mu się uda. Zwykle zbywał pytania milczeniem i odjeżdżał, ale ten człowiek mógł mu pomóc w realizacji celu.
- Demonologów powiadasz? Mógłbyś mi takiego osobnika opisać? Obawiam się, że nigdy nie spotkałem przedstawiciela takiego zawodu. - teraz była doskonała okazja by sprawdzić jak bardzo starzec potrafi kłamać. Zastawiona pułapka powoli zatrzaskiwała się.
- Nigdy takiego demonologa nie widziałem. Jedynie słyszałem opowiastki pijaczków. Jacy to oni potężni i mroczni, ale źli i bezbożni. Za cholerę nie chciałbym takiego spotkać. Nigdy nie wiadomo, czy cie zara nie ukatrupi i nie da jakieś cholerze na pożarcie. - Kael wymyślał coraz to większe głupoty, bo mag naprawdę nie dawał za wygraną.
- Bardzo ciekawy opis. Czyli mówisz, że powinienem bać się śmierci będąc w twoim towarzystwie? - Nathryk uśmiechnął się chytrze. Miał nadzieję, że uda mu się sprowokować staruszka.
-Jeśli sam nie umiesz się obronić, to nikt cię w tym nie wyręczy. - nie odwzajemnił uśmiechu. Nie miał tego w zwyczaju. Popatrzył z pogardą na maga. - A czemu mnie tak wypytujesz?
- Wypytuję, bo nikt inny nie wie o demonach tyle co sam demonolog. - mag popatrzył w oczy mężczyźnie. - Widząc cię postanowiłem skorzystać z możliwości wypytania o te kreatury.
- Dobrze, skończmy tę szopkę. Tak, jestem demonologiem, ale tobie nic do tego. Powiedz wprost czego twa dusza pragnie, a jeślim łaskaw, odpowiem. - skrzywił się. Musiał jeszcze popracować nad łganiem.
Nathryk uśmiechnął się z satysfakcją. Widać w szkole nie uczyli go steku bzdur.
- Tak jak mówiłem. Potrzebuję informacji na temat demonów. Jak z nimi walczyć i tym podobne.
-Nie.
- Widzę, że mamy coś wspólnego. - Nathryk nie zamierzał dalej kontynuować rozmowy. Skierował konia na bok szykując się by odjechać od demonologa. - Widać muszę znaleźć bardziej kompetentnego demonologa by dowiedzieć się tego, co mi potrzeba.
Lekko klepnął swą klacz po bokach dając jej znać by ruszała.
- O cholera. Czekaj! - zawołał Kael - Powiem ci co nieco, ale stawiam warunek. Będziemy walczyć ramię w ramię przeciw demonom.
Iskra zatrzymała się. Nathryk odwrócił się i spojrzał na demonologa. Wszystko szło po jego myśli.
- Widzę, że jednak da się z tobą dogadać. - Gdy jeźdźcy na powrót się zrównali dodał - Czy niezbyt pochopnie stawiasz taki układ nieznajomemu? Nie boisz się, że zdradzę cię zostawiając cię na polu bitwy?
- Jeśli tak zrobisz, to cię zabiję. - wiedział, że to wszystko to podstęp maga, ale potrzebował sojuszników. - Mam więcej sił niż się wydaje. I nie nazywaj mnie starcem. Mam 29 lat. Według miary elfickiej.
- No cóż. Zobaczymy, kto kogo zabije. No, ale wracając do naszego układu. Niech ci będzie. Zgadzam się. Informacje w zamian za współpracę. Ale nie licz, że będę ci towarzyszył podczas jakiejś samobójczej misji.
- Dobrze, ale ty nie myśl sobie, że wyjawię ci tajemnice demonologów. Powiem tylko ogólne informacje o demonach. Rodzaje, metody walki.
- I właśnie tyle mi jest potrzebne. Jak sam widzisz jestem magiem. To mi wystarczy demonologiem być nie zamierzam. Lecz nim zaczniesz swój wykład wypadałoby byśmy się poznali. No chyba, że masz coś przeciwko?
- Jestem Kael. - wyciągnął dłoń do maga.
- A ja Nathryk. - uścisnął wyciągniętą dłoń. - Miło mi cię poznać.
- Niestety, ale nie odwzajemniam tego. Taki charakter.
- To tylko grzeczność. Nie bierz sobie tego do serca. - Mag wyciągnął z torby swój notatnik i ołówek. - Więc możesz zaczynać swój wykład.
Podczas całej rozmowy jak i w czasie udzielania magowi porad, konie obu mężczyzn zwolniły do tego stopnia, że tuż po zapadnięciu zmroku byli w dwóch trzecich odległości, którą Nathryk planował tego dnia przejechać. Nie mając innego wyjścia musieli przenocować w pobliżu drogi.

Trochę przed południem dwóch wędrowców przekroczyło bramy Jarsberga. Miasto przywitało ich niezwykłym tłokiem. Problemem było znalezienie jakiegoś kąta do zatrzymania się. Na szczęście Kael przypomniał sobie, że jego znajomy miał na niego czekać w karczmie„Pod tępym mieczem”. Nathryk nie mając za bardzo wyjścia podążył za demonologiem.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline