Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2010, 17:14   #22
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
"Co to do cholery ma być?" - te słowa ciągle kotłowały się w głowie Greg`a nie dając mu spokoju, wszak widział coś co w rzeczywistym świecie nie miało żadnego prawa bytu. Jeszcze większe zdziwienie i niepewność wywołał u niego widok lekarza, który wraz z tłumem padł na kolana w jakiejś chorej modlitwie. Przecież jeszcze przed chwilą był chyba największym przeciwnikiem tej nierealnej sytuacji! Dodatkowo, postawny murzyn jak na komendę rzucił wiadra z wodą, modląc się wraz z tłumem. Szybko też spostrzegł, że chyba jako jeden z nielicznych ciągle zachowywał jeszcze zdrowe zmysły. Reszta wyglądała na "przymuszonych" do modlitwy. Gdy jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem pastora, zrozumiał wtedy dlaczego ludzie nie potrafili otrząsnąć się z tego toksycznego amoku.
Szept. Mógłby przysiąc, że usłyszał słowa pastora, który nakazywał mu się modlić. Tyle, że pastor nie poruszał nawet ustami. Był też zbyt daleko, aby szept mógł dotrzeć do niego. Pojął wtedy, że całej tej sytuacji nie da się wziąć na rozum. To po prostu się działo, wbrew wszystkiemu. Był pewien, że nie można było ot tak zignorować słów pastora. Mogłoby się to skończyć tragicznie dla niego i dla wszystkich innych.

Kątem oka dostrzegł młodą kobietę, którą widział jeszcze na samym początku swego pobytu w New Caanan. Jako jedyna wydawała się w stanie oprzeć nawoływaniom pastora do modlitwy, jednakże była zbyt roztrzęsiona by zdawać sobie realną sprawę z zagrożenia. Uciekać? Jakie mieli realne szanse? Bez słowa przypatrywał się jej próbom wybudzenia lekarza, który starał się przeciwstawić pastorowi. Nie skończył zbyt dobrze, a Greg nie miał zamiaru podzielać jego losu.
- Tak, są. A my musimy udawać, że również tacy jesteśmy. Choćby przez krótką chwilę. - Rzekł półszeptem do kobiety, łapiąc ją lekko za rękaw marynarki i sugestywnie ściągając do dołu, by wraz z nim uklękła do modlitwy. Inaczej się nie dało, tylko w tym sposobie widział ratunek. Greg uklęknął obok lekarza, a jego dłonie same złożyły się do wymuszonej modlitwy.
- Ojcze nasz... - Wypowiedział pierwsze słowa, pochylając głowę, by znów nie napotkać wzroku pastora Martina. Wiedział jedno. Modlitwa ta wcale nie pochodziła od Boga, a pastor na pewno nie był też jego wysłannikiem. Tak więc czyim? To pytanie było zbyt dziwne i szalone, by Greg potrafił na nie sobie odpowiedzieć.
 
Araks3 jest offline