Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2010, 23:34   #3
Vampire
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
Ta noc miała przynieść po raz kolejny ból. Lady Adda była znaną mu personą i jej strata była dla niego jak następny sztych. Pytał się bogów ile jeszcze w swojej bezkresnej egzystencji przyjdzie mu zostać dźgany przez sztylet bólu. Nie pożałował dla Lady Addy swych krwawych łez. Stał przez wielkim lustrem i patrzył w swą wykrzywioną w grymasie twarz. Po drugiej stronie lustra stał mężczyzna o złotym kolorze skóry, całkowicie ogolonej głowie i jadowicie zielonych oczach, których tęczówki płonęły zielonym ogniem. Owy ogień był przekleństwem jego spokrewnienia. Nie znosił go, był piętnem, które dawało o sobie znać każdej nocy gry patrzył w lustro. Mężczyzna założył czarną koszulą, uszytą w Egipcie zgodnie z egipską tradycją zapożyczoną od cywilizacji Sumerów. Koszula dodatkowo była zdobiona złotymi motywami i ornamentami chwalącymi Seta. Patrząc cały czas sobie w oczy założył tradycyjny, również czarny fartuch sięgający kolan. Na to wszystko nałożył specjalną kamizelkę i związał to szerokim paskiem. Był dumny z tego, że jest Egipcjaninem i na tego typu uroczystościach powinien pokazać się właśnie w tym stroju. Na ręce nałożył jeszcze złote bransolety i sięgnął po przysłane mu zaproszenie. Po raz kolejny spojrzał na nazwisko zmarłej i posmutniał. Nie znał jej aż tak dobrze jak inni, w końcu mieszkał tu dopiero około roku. Gdyby był człowiekiem i bez spalania krwi mógł oddychać najprawdopodobniej westchnąłby z rezygnacją. Włożył zaproszenie za koszulę i ruszył do komnaty swoich żon. Otworzył drzwi.
- Moje drogie, idę na pogrzeb Lady Addy, powinienem wrócić przed świtem. Dobrej nocy wam życzę. – uśmiechnął się przez swą smutną maskę i zamknąwszy drzwi do komnaty ruszył do wyjścia.

Cmentarz był dla niego czymś zupełnie dziwnym. Nie było to jedno miejsce, czy rzecz, które wydawało mu się być zupełnie dziwaczne. Jeżeli ktoś zasługiwał na to by być pochowanym w potężnym grobowcu to był chowany w grobowcu, a jeżeli ktoś był zwykłym człowiekiem jego ciało otulały wieczne piaski. Tutaj zaś wytyczona ziemia, każdy ma przy sobie jakiś znak, krzyż, tabliczkę. Czy każdy człowiek w Europie zasługuje na pamięć? Dziwaczne, jednak jest na ziemi Europejczyków, więc będzie się do ich tradycji stosował i nie krytykował. Tak robią tylko chrześcijanie, których znał bardzo długo i którzy dla niego byli zwykłą, rozwydrzoną hołotą. Ogrodzony murem kawał ziemi, w którym gniły ciała zmarłych był chroniony przez rozmaite osoby niebędące dla niego teraz niczym innym jak tylko cieniem na tle jaśniejszego terenu. Widział już sunące po ziemi tajemnicze sylwetki przechodzące przez bramę. Przyśpieszył kroku. Parę osób, najprawdopodobniej ghouli sprawdzało zaproszenia. Nie sprawiali żadnego większego problemu dla osób, które okazały pożądany przez nich dokument. Amar ruszył za postaciami do krypty, gdzie miała odbyć się ceremonia.

Gdyby nie zimno ciemnych, niebieskawych kamieni poczułby się tutaj jak w podziemnej świątyni Seta. Prostota gotyckich kolumn i konceptu pomieszczenia przygniatała go i wydawała się zionąć złem, które go odpychało. Zło nie było jednoznaczną siłą, czymś, co określa coś konkretnego, co zalicza się do pewnych kategorii i spełniające rozmaite kryteria. Zło jest jak woda. Przemieszcza się i faluje ze względu na to, po której stronie jesteśmy. Za życia kainici byliby dla niego skrystalizowanym złem. Teraz zło jest po stronie tego obcego mroku, nieznanych cieni. Egipt również był pełen cieni, a same świątynie Seta wręcz ziały mrokiem, który zmroziłby nie jednego Europejskiego wampira. Jednak tamte cienie były po jego stronie, były jego schronieniem, bezpieczną przystanią, atutem. Tutaj zaś, obca siła bawiła się z nim. Mimo iż około roku przemierza nocne Berno to i tak wciąż wszystko wydaje się być wrogie i nieznane. Rozpoczął się pogrzeb. W milczeniu i skupieniu przysłuchiwał się i przyglądał uroczystości. Ukoronował swoją tolerancję do osób, które ze względu na pochodzenie i wiarę go prześladują wykonując na sobie znak krzyża. Wszystko wydawałoby się być jak najbardziej w porządku gdyby nie zachowanie Mariki. Gdyby nie była kobietą i kainitką dostałaby w twarz. Czy tak się zachowują Europejczycy po nabożnym złożeniu prochów zmarłej bądź zmarłego? Taka postawa była odpowiednia, lecz po raz kolejny milczał. Muzyka chrześcijańskiego kontynentu była bardzo piękna i gra na lutni Pani Cornelii koiła jego uszy. Oparł się o jedną z kolumn i odebrawszy kielich wypełniony po brzegi vitae upił łyk i rozejrzał się po zebranych czekając, aż wyłapie kogoś, z kim można by zamienić parę słów.
 
Vampire jest offline