Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2010, 12:22   #102
Amanea
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Zmarszczyła lekko nos, przyglądając się trupom, które zostały zebrane w pobliżu kanału. Tak, spalenie ich było dobrym pomysłem. Nyarla nie lubiła takich widoków, oblezione przez muszyska ciała zaczęły jej przypominać tragiczny dzień na bagnach, kiedy to zmierzało w ich kierunku kilka chodzących trupów. Wspomniała zgniłe, w połowie rozłożone ciała, powleczone warstwą larw i robaków. Nawiedził ją obraz bagiennej wiedźmy, jej pożółkłych zębów zatapiających się w szyi Bruna. Wzdrygnęła się i przetarła dłonią pobladłą, przez chwilę, twarz.
- Rozwiążemy, Kayl. Nie niszcz mi tu morale... - mruknęła w odpowiedzi na słowa niziołka.

Zaklinaczka przyglądała się z ciekawością poczynaniom Chrisa. Bez niego naprawdę nie daliby rady. Ślady przy kanale były wyraźne i nawet ona była w stanie je odczytać. Natomiast kawałek dalej, już wśród traw, nie mogła dostrzec nic, co jakoś by im pomogło. Na szczęście półelf coś znalazł. Nawet, gdy pokazywał jej ślady palcem, musiała się dobrze przyjrzeć, by zauważyć to, o co mu chodziło. Tempo mieli koszmarnie powolne, nie mogli jednak pospieszać swojego przewodnika. Zresztą poświęcili już tej sprawie tyle czasu, że kolejne godziny zdawały się być zwykłą koniecznością a nie olbrzymią stratą. Obecność tropiciela była konieczna, Nyarla wyzbyła się resztek podejrzeń wobec niego. Nawet jeśli w jakiś sposób znał i lubił Laresa, to widocznie chciał pomóc. Może rzeczywiście strażnika po prostu szantażowano? Jeśli tak w istocie było, to jego syn powinien jeszcze żyć. Dziewczyna wróciła myślami do ich małej wyprawy.

W końcu dotarli do jakiejś łąki. Była śliczna. Otaczająca ich zieleń przyjemnie koiła nerwy. Wysyp kwiatów we wszystkich kolorach barwił połać ziemi przed nimi. Nie było to jednak piękno oceanu z jej snów. Poczuła lekkie ukłucie tęsknoty do tego, co widziała dzisiejszej nocy. Odgoniła jednak szybko to uczucie. Nie mogła sobie pozwolić na zbytnie rozluźnienie. Dotarcie tutaj było ledwie początkiem tego, co musieli jeszcze zrobić. Rozejrzeli się po okolicy, uważnie poszukując kolejnej wskazówki. Nagle poczuła uczucie niepokoju przyćmionego mgiełką złości. Demon wygiął grzbiet, sycząc cicho. Spojrzała w jego stronę i dopiero teraz dojrzała to, przed czym pozostali się zatrzymali. Zerknęła na wejście do jamy. Czuła, że nie będzie to przyjemne miejsce. Nie chcąc tym razem nikogo oślepić, a jednocześnie chcąc widzieć cokolwiek, sięgnęła do kieszeni po ostatni już kawałek suszonego mchu. Roztarła go między palcami i szepcząc frazę wyzwalacz zaklęła pierwszy lepszy, podniesiony kamyk czarem światła. Dobyła sztyletu i odcięła kawałek płótna ze swojej koszuli. Materiał był dobrej jakości, miał cienki, drobny splot. Nadawał się idealnie. Owinęła kamień kawałkiem płótna. Drobna siateczka nitek rozpraszała nieznacznie światło, jednocześnie nieco je przytłumiając. Nie powinno ich oślepiać, ani sięgać tak daleko jak w normalnych warunkach.

- Chodźmy. - powiedziała, wskazując na wejście do jamy.
Nie zamierzała iść jako pierwsza. W końcu była tu chyba najbardziej kruchą osobą. Demon oparł się o jej kostkę, zaniepokojony.
- Zostań jak chcesz... - powiedziała czule do kota.
Wpatrywał się w nią zielonymi oczami i przechylił lekko głowę, jakby nie rozumiejąc. Prychnął po kociemu - co i tak bardzo przypominało jej własne prychnięcia irytacji - po czym stanął przy wejściu do jamy, ukazując gotowość do wymarszu.
 
Amanea jest offline