Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2010, 12:41   #12
Gildean
 
Gildean's Avatar
 
Reputacja: 1 Gildean wkrótce będzie znanyGildean wkrótce będzie znanyGildean wkrótce będzie znanyGildean wkrótce będzie znany
W komnacie panowało poruszenie. Wszyscy obecni goście na dobre oddali się nastrojowi biesiady, a kulminacją tego było, całkowite już zrezygnowanie, z uprzedniego, wzniosłego charakteru uroczystości.
Kainici zdawało się, zapomnieli o pogrzebie, o Addzie, o kazaniu ojca Giovanniego i o krótkiej refleksji, która towarzyszyła całemu wydarzeniu.
W pełni oddali się za to zabawie, rozmowie i muzyce, jednak i to było jedynie wstępem dla głównego dania tej nocy, jakim była szeroko rozumiana polityka. I chociaż krypta nekropoli rodu Imhoff była rozległa, to nie znalazłbyś tej nocy w niej żadnego kąta, w którym można by uciec przed polityką. Szybko przekonali się o tym także i ci, którzy z intrygami i spiskami, wspólnego nie chcieli mieć nic, a nic. Jednak wkrótce, ten radosny charakter „imprezy” miał zostać całkowicie rozbity, przez pewne nie oczekiwane zdarzenie. Zdarzenie to miało miejsce tuż przed tym nim mnisi w pobliskim klasztorze, poczęli odprawiać nokturny, czyli nocne oficjum, a więc w późnych godzinach nocnych. Zapowiedzią tego wydarzenia był czarny kocur, który wybiegł spłoszony z jednego z korytarzy krypty, po czym niezręcznie wskoczył na okryty obrusem sarkofag, zrzucając zeń ów obrus razem z kilkoma kielichami Vitae.
Wkrótce, tuż za kotem, z korytarza wybiegła, głośnym płaczem informując o swoim nadejściu pani Summer Matthews. Wbiegła do pomieszczenia niczym burza, a jej szloch niczym grom odbił się od ścian krypty. Momentalnie zapadło milczenie. Zdumieni kainicie zastygli w swych pozach niczym mityczne Troldy pod wpływem światła słonecznego.
Zapłakana dziewczyna rzuciła się prosto w ramiona Carlotty, która objęła ją mocno i wtuliła do swej piersi. Po Sali rozeszły się szmery, na co Carlotta zareagowała jawnym gniewem.
- Na co się gapicie łajdaki !? – Wykrzyczała. – Spieprzać do własnych spraw !
Patrzcie ją, jaka wyszczekana. - Skwitował zimno Eric, w odpowiedzi na co Carlotta posłała w stronę Toreadora kilka siarczystych komentarzy na temat jego pochodzenia, linii krwi i matki rodzicielki. Za Carlottą wstawiła się Marika. Za Ericiem zaś, Estella.
Wkrótce na sali wybuch gwar, zamieszanie i wzajemnie przekrzykiwanie. Łacińskie „sentencje” mieszały się z obelgami rzucanymi w języku Franków i Germanów. Kres całej burdzie położył Książę, który gniewnym krokiem wtargnął na salę.
Kapadocjan z którym konwersację prowadził Amar, spostrzegając wkraczającego na salę Księcia, szybko skrył się w cieniu za pobliskim filarem.
Psst. Nic tu już po mnie. Znikam czym prędzej, nim Książę skupi na mnie swój gniew.
– Dosyć! - Majestatyczny głos Księcia, odbił się echem po pomieszczeniu. – Dosyć tej bardachy ! Dosyć waszego krotochwilstwa, waszej błazenady, która obróciła tą uroczystość w kabaret, a nekropolię mego rodu w bordel. Chcę wiedzieć co tu się, do diabła dzieje !
Błyskawicznie przy boku Księcia pojawił się Erwin, który streścił mu całą sytuację. Książę słuchał w skupieniu.
– Kto Ci to zrobił ? – Władca Berna skierował swe pytanie do panienki Matthews.
– Vogel ! – Wykrzyczała za dziewczynę Carlotta.
Reakcja Księcia była natychmiastowa. Wkrótce korytarzem z którego wybiegła Summer Matthews ruszyło kilku uzbrojonych ghuli pod komendą Erwina. Po chwili wrócili, eskortując Książęcego syna.
– Wytłumacz się. – Nakazał gniewnie swemu synowi Leopold.
– Tłumaczyć się ? Nie mam zamiaru przed nikim tu obecnym się tłumaczyć ni spowiadać. Ta mała kurewka jest mistrzynią prowokacji i gierek. Użyła wobec mnie dominacji za to, że odmówiłem jej żądaniom...
 

Ostatnio edytowane przez Gildean : 11-05-2010 o 12:46.
Gildean jest offline