Jerran Korr
Jerran zasłonił oczy, kiedy promienie... słońca... czy czegokolwiek co oświetlało tą planetę padły na jego twarz. Ból w czaszce ciągle gdzieś tam się tlił, wiercąc dziury w skroniach i wypychając jego gałki oczne na zewnątrz. Wyjął swoją piersiówkę i pociągnął łyk mocnego alkoholu. Zakorkował ją i schował. Krajobraz zaiste był piękny. Ale i niepokojący zarazem. Rozejrzał się i dostrzegł ponad czubkami drzew szczyty gór, w kierunku których mieli się udać. Prawdopodobnie przyjdzie im przedzierać się przez barierę roślinności. Wydobył swoje wibroostrze. Uznał, że może się przydać do karczowania przeszkód.
- Pójdę przodem - mruknął - Koth, ty zaraz za mną. Michio, ubezpieczaj tyły - zakomenderował, po czym spojrzał na mechanika - W którą stronę do tego strumienia? - zapytał. |