Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 09:11   #5
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
asnęła. Zasnęła twardo z długopisem i kartką w dłoni, zmęczona podróżą, spotkaniami, rozmową z bratem, zasnęła popłakując w poduszkę jak mała dziewczynka. Próbowała jeszcze napisać nekrolog dla Ojca. Jakże przewrotny potrafi być Los! Gawędziarzowi epitafium musi napisać jego córka - beztalencie.

Rozpłakała i zasnęła. Brakowało jej słów. Ale najbardziej brakowało jej Ojca.

***



Zasnęła i śniło jej się, że się obudziła, i że siedzi z kawałkiem pergaminu w ręce. Niewielki, mieszczący się w dłoni skrawek materii, pieczołowicie wyciętej ze starej księgi. Na obrazku unosiła łepek ręcznie malowana przepiórka, ledwie widoczna na tle traw. Ilustracja, której brakowało w jednym z najsłynniejszych średniowiecznych bestiariuszy. Zapuchniętą twarz Brigid rozjaśnił filuterny uśmiech... Tak, Tata to umiał opowiadać. Tata miał fantazję. Powinien pisać książki...

"Jaki pożytek z książki, w której nie ma ilustracji...", pomyślała obracając obrazek w dłoni. A potem zapadła się w ciemność króliczej nory, przestała widzieć cokolwiek - i lekko się wystraszyła.

- Nie krzycz...
Brigid zamrugała zdziwiona. Nie zamierzała krzyczeć, doprawdy! A nawet gdyby, powstrzymałby ją przed tym pewny, ciepły dotyk ręki przybysza. Lustrowała go ze spokojnym zaciekawieniem od stóp do głów, wreszcie uśmiechnęła się niepewnie.

- Nie pytaj...

Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie zamierzała posłuchać. "Jaki pożytek z książki, w której nie ma ani ilustracji, ani konwersacji"? Ale pociągnął ją za rękę, wydarzenia popłynęły zbyt szybko i nie zdążyła zadać pytania, które razem z parsknięciem śmiechu pchało się jej na usta.

"- Gdzie twój zegarek? Gdzie kraciasta kamizelka?"



***

Do dwójki towarzyszy nie odezwała się ani słowem, na jej twarzy igrał rozbawiony, i dziwnie pełen ulgi uśmiech. Puściła do wielkiego brodacza i szczupłej - chyba artystki - konspiracyjne perskie oko - "I jak wam się podoba w moim śnie?". Jak zwykle nikt nie zwrócił na nią uwagi, także Królik Judasz zajął się rozmową z tamtym dwojgiem. Brigid to nie dziwiło. Niedostatek uwagi, jakie otoczenie jej poświęcało co prawda bolał jak zawsze, ale nie dziwił. Już nie. Brigid w gruncie rzeczy przywykła już cokolwiek do swojej szarej pospolitości. Ludzkie oczy jakoś naturalnie ją omijały, gdy zaczynała mówić - publika przestawała słuchać... Tak było. I już. Choć cierpiały na tym jej dawno pogrzebane pisarskie ambicje.

"Nie chce mi się. Naprawdę nie chce mi się grzebać w tej zaschniętej kupie" - zganiła samą siebie i jeszcze raz przyjrzała się trzymanemu w dłoni obrazkowi. Był szary, całkiem jak ona. Niezwykły tylko przez przyczepioną do niego opowieść. Podobał się Brigid. Właściwie wszystko jej się podobało. Zwalisty brodacz z dudniącym głosem, eteryczna jak rusałka dziewczyna i nawet Judasz o różnobarwnych oczach. Świetnie się bawiła, dopóki Judasz mistycznym rzutem na taśmę nie przypomniał sobie o jej istnieniu.

"O, Króliczku" - jej twarz spoważniała w jednej chwili, gdy Iskariota wyartykułował swoją obietnicę - "Lepiej, żebyś mówił prawdę. Bo króliczki też lubię. Z majerankiem".

***


Thea nie budziła w Brigid strachu - dopóki nie zaproponowała jej roli kronikarza. Właściwie sama nie wiedziała, czemu wzbudziło to w niej taki sprzeciw. Czy nie to robiła przez ostatnie lata? Powielała cudze myśli i wypuszczała je w świat?

Jednak nie chciała. Zawisła na ustach Judasza ciężkim jak ołów spojrzeniem i nie odwróciła oczy, dopóki nie usłyszała upragnionych słów.

- Może... kiedy indziej? - powiedziała do Thei, gdy zostały same. Współczuła ognistej pani. Uwięziona - musiała być bardzo samotna. - Pytania, ekhm... - zaszurała po podłodze... sandałami? - Rzekłaś, że Judasz ponownie przywiódł swoich ludzi. I że ponownie upadnie. Co stało się z poprzednimi, dlaczego upadli?

-Byli oni ludźmi skąd i wy pochodzicie, acz innych czasów. Było wielu takich, niektórzy pukali do mych drzwi, inni poszukiwali nirwany. Niektórzy pomagali Judaszowi, zazwyczaj wracali. Czasem zostawali tutaj. Ostatni raz służyła mu para kochanków, Adam i Łucja. Ich miłość była wielka i prawa, była ich siłą. Lecz zażyczyli sobie stania się jednym z nieśmiertelnych i jedności, aby zawsze być razem, a ich miłość wyszła poza cielesność ziemi. Nie dali się przekonać, tego się nie dało. Tak oto istnieje Ceridwen, Dwa Oblicza, Brzydota Śmiertelna, Pan Życia. Ostatnim podarkiem Judasza było odebranie im statusu nieśmiertelnych, ocalenia ich. Razem, w swej miłości, spoiwie lecz zarazem wszystkiego co w nich złe, brzydkie i chore, to poczęło ich zżerać. Dwoje najpiękniejszych wtedy i jednych z najczystszych ludzi - Thea zastopowała na chwilę, a błysk światłą oświetlił jej oczy - zsumowało w jednym bycie to co ohydne. Upadli, Ceridwen jest ohydą i smrodem świata. Ma jednak wolność, a wolność daje mu jeszcze szansę. Wszakże mimo tego ma dość swej siły aby wydrzeć śmierci innych, zasiać nowym bytem. Ale i teraz, go odebrać. Upadli przez wielki egoizm.

Brigid milczała, przyglądając się trzymanej w ręku ilustracji. Wreszcie, bezwiednie, sięgnęła za pazuchę... habitu?... i umieściła skrawek pergaminu za wytartym, zszarzałym od wielokrotnego prania stanikiem. Świadomość, że średniowieczne mniszki raczej nie nosiły biustonoszy, jakoś nie tknęła jej myśli. Wypaliła nagle:

-Jeśli to miejsce jest twym więzieniem, kto i dlaczego cię więzi?
Oblicze wyroczni rozjaśniało. Jeśli wcześni prezentowała burzę, teraz była łagodna. Jej oddech jak błękitna para, lecz letnia. Płomienie słały się niższe, wolniejsze i spokojne.

-Jestem uwięziona zarówno w tej formie jak i miejscu. Formę nadaje mi skraj fizyczności. Im mniej we mnie tego, co z granicy z jednej granicy, tym więcej drugiego. Wolnością mą jest równowaga, a teraz mi jej brak. Moja świątynia zaś zaś miejsce, do którego wpuszczam niewielu i niewielu jest wpuszczanych. Drugim czynem w historii było moje uwięzienie po wieki, a uwięził mnie Judasz. Czemu jestem w dwóch więzieniach? Pytasz deszcz, czemu pada? Czy ma jakaś pierwotną przyczynę i cel? Taki sam jest mojego uwięzienia, absolutny bo tak być musiało.


- Króliczkowi wyrosły racice
- oznajmiła nagle rozbawiona Brigid. - Rogi i ogon z chwostem. Będzie się miał czym od much opędzać.

Pokłoniła się Thei.
- Ostatnie pytanie zostawię bez odpowiedzi, pomówimy o tym, gdy wrócę, by spłacić dług. Czy kronikarz zawsze pisze prawdę? A jeśli tak, to czyją?

***


-Już myślałem, że się zgubiłaś.
Wsunęła dłonie w szerokie rękawy habitu, spoglądając na przewodnika z takim samym pobłażaniem, z jakim wcześniej wysłuchiwała zapewnień "to-nie-jest-sen". Uśmiech drgający w kąciku ust nie pasował do jej zgrzebnych, klasztornych szat i prostej fryzury.
- Nic podobnego - zapewniła z nadzwyczajną powagą Brygid, która za nic nie chciała przegapić kolejnej odsłony opowieści. - Mam nadzieję, że nie wyjdę z tej historii jako antysemitka - oznajmiła nagle złośliwie.
Zanim Judasz pociągnął ich ciemność, w ręku Brigid błysnął nagle maleńki nożyk, którym podcięła przewodnikowi kosmyk włosów na karku. Kiedy się odwrócił, jej twarz była niewinna niczym oblicze jej świętej imienniczki.
- Królicza łapka - oznajmiła, chowając kosmyk włosów w czeluściach rękawów. - Na szczęście.

***

Wymknęła się z uścisku Selene już po chwili. Po prostu rozluźniła palce i szła coraz wolniej, a dziewczyna o srebrzystym głosie po prostu ją minęła, zapominając o niej w tej samej chwili.

Brigid ruszyła wzdłuż ściany, macając przed sobą ręką. To nie to nawet, że chciała wrócić na salę. Bardziej chciała zobaczyć, co się kryję, hm... poza głównym wątkiem i wątkami pobocznymi.

Krocząc w ciemności, ostrożnie namacując drogę przed sobą doszła do wniosku, że śni o samej sobie, zawieszonej w jakiejś nieprwadopodbnej postmodernistycznej powieści, w której na herbatce u Szalonego Kapelusznika spotykają się postacie ze wszystkich możliwych mitologii czy arcydzieł literatury, z pomieszania stylów wychodzi... właściwie nie wiadomo co, ale nic to, wszak postmodernizm nie boi się swoich własnych wewnętrznych sprzeczności

"Nie będzie morału. Tytanida wzroku i słońca Thea uwięziona przez apostoła w azteckim niebie, matka Selene, a może i nie... Przynajmniej Ereb i Nyks trwają w radośnie kazirodczym związku. Ach tak, przecież to bogowie, których nie dotyczą ludzkie prawa".

A jednak w tym morzu niewiary Brigid czepiła się deski jednej myśli, obietnicy "jak wrócisz, ojciec może żyć". Wszak w to uwierzyła, mocno i całą sobą.

Posuwając się pomału korytarzem, skręcała zawsze w lewo, żeby się nie zgubić w ciemnościach. Przełknęła ślinę. Narastał w niej irracjonalny strach, że w mroku, nie widząc, natrafi ręką na coś obrzydliwego. Albo ostrego i niebezpiecznego.


Coś przebiegło jej po stopie, lekkiego, szybkiego i pokrytego sierścią. Szczur?

Podskoczyła i niemal krzyknęła, kiedy ostre ząbki zraniły ją w stopę. Tupnięciem przegoniła zwierzaka. Pochyliła się, obmacując kostkę. Ból był prawdziwy, krew gęsta i lepka.

- O kurwa - wyrwało się Brigid, samotnej w zupełnych ciemnościach. - To nie sen.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 23-08-2010 o 17:30.
Asenat jest offline