Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 18:48   #2
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Czarny, duży kiciuś z srebrną obróżką na szyi skoczył na kolanka swojej pani. Jak na dobrze chowanego kiciusia przystało nie poplamił jej turkusowo-zielonkawej sukni swymi łapkami ani nie rzucił się na mechanicznego skrzydlatego listonosza (który już wszakże zniknął).

- Od kogo to? Któż się odezwał? Czytaj na głos - nalegała przyjaciółka. W jej oczach tańczyły iskierki: widać zatem było, jak bardzo ją ta wiadomość zaciekawiła.

Belcia widziała ożywienie w sytuacji. Choć sama przestrzegała zasady, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, to w tym wypadku zaintrygowanie Charlotty zrozumiała, choć zaiste to "Hinduskę" winno wręcz miotać z niecierpliwości, a nie inaczej. Natomiast wówczas ciemnooka Arabella delektowała się jeszcze indyjską herbatką, bez której five o'clock'u sobie nie wyobrażała. Tak dla podkreślenia nostalgii dla Indii, w których posiadała korzenie. Jeszcze tylko odrobina mleczka dla podkreślenia smaczku napoju.
Tak, indyjska herbata i herbatka o piątej - nic lepiej nie mogło zaakcentować osobowości adresatki, wliczając w to egzotyczną urodę: ciemne, prawie że czarne włosy opadały kaskadami na ramiona, oliwkowa cera, zielone oczy - ładnie rozstawione, pełne usta oraz prosty nosek.
Po prostu czyste equilibrium matki. I nieco z ojca, bo karnacja nieco jaśniejsza od tej, którą posiadają ludzie z Indii i coś w oczach było z sir Fogg’a.
Dodać do całości zielono-turkusową, nieco skromniejszą suknię z bufiastymi rękawami, oczywiście zasłaniającą ramiona oraz biżuterię w uszach i na szyi [tj. kolczyki i naszyjniki] oraz nieco angielskiej skromności (?). I tak oto powstaje...

Droga lady Fogg.
Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i spożyła dziś ze mną kolację w restauracji hotelu Avondale? Z wyrazami szacunku ~Sir Roger Macintaire


Co sir Macintire’owi tak nagle uwzięła się propozycja na kolację? Co się stało?
Kolacja z owym dostojnikiem raczej nie należała do codzienności.

- Sir Roger zazwyczaj nie urządza ot tak nagle kolacji w takim hotelu, i to w dodatku niby z uprzejmości. Coś musi tu nie grać... - ciemnowłosa i zielonooka nie kryła swoich zastanowień. - Coś musiało się wydarzyć...
- Może...chce ci się oświadczyć. -zażartowała Charlotta, po czym naśladując niski męski głos dodała. - Och panno Fogg, muszę panience wyznać iż kocham panią nawet bardziej od mej siwej brody i łysego jak kolano czoła. Przekupiłem już twych rodziców moimi złotymi zębami i zgodzili się na nasz ślub. Pobierzmy się już teraz - Po czym wybuchła śmiechem.
- Jeszcze nie teraz. Zapomniał pan o przekupieniu ich swoją srebrną brodą - wcześniej śmiała się do rozpuku wraz ze swoją koleżanką. Później Arabella dodała ironię.

Kotek zamiauczał. W końcu podjudzony przez głód sprytnie strącił łapką jedną kanapkę z porcelanowego talerzyka, a raczej sprawił, że smakołyk odrzuciło w powietrze i wylądował prosto do pyszczka kocurka. Zwierzątko zlazło z kolan swojej pani i usiadło sobie kulturalnie z daleka od perskiego dywanu, żeby go nie brudzić.
Tak, to był mądry kotek.
- Niegrzeczny Melchiorek - zacmokała pieszczotliwie na swego pupilka. - Ale będą z niego kiedyś ludzie.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline