Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 19:38   #3
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Niewielki pokój o pomalowanych na biało ścianach i brzęczących świetlówkach w niczym nie przypominał gabinetów terapeutycznych pokazywanych w telewizji. Zamiast miękkiej i bezpiecznej kozetki, pośrodku pokoju stało plastikowe, niewygodne krzesło, a zamiast głębokiego fotela z miłym i wyrozumiałym psychologiem, było niewielkie biurko zawalone aktami, przy którym siedziała niezadowolona z życia i wypalona w pracy kobieta. Więzienny psychiatra. Okna z pięknym widokiem również nie było – weneckie lustro odbijało obraz nędznego „pokoju zwierzeń”, przytłaczając więźniów.

- O czym dziś chciałabyś mi opowiedzieć? – Pani doktor zadała pytanie otwierające wspólny rytuał, po którym jak zwykle zapadła cisza. – Rebeko? Po kilku miesiącach naszych spotkań mogłabyś wreszcie mnie zaskoczyć i wykazać się inicjatywą. Wiesz, że i tak jest to nieuniknione.

Drobna blondynka wzruszyła ramionami i utkwiła wzrok w nieokreślonym punkcie na ścianie.

- Śnił mi się dziś James... – powiedziała po kilkuminutowej ciszy.

- Tak? Przyszedł ci coś powiedzieć? Czy coś ci zrobić? A może to ty miałaś mu coś do przekazania, na przykład przeprosiny?

Rebeka pokręciła głową, jakby nie rozumiejąc, czego miałyby dotyczyć te przeprosiny.

- Powiedział mi, że plama na tylnim siedzeniu pick-up’a nadal nie chce puścić. Minęło już prawie cztery lata, a tapicerka ciągle jest pobrudzona i niczym nie można jej doczyścić. Zawsze się o to wściekał, mówił, że mam zbyt gęstą krew.

- Co takiego wydarzyło się w tym samochodzie? – Psychiatra notowała coś szybko, wykorzystując rzadkie chwile, w których Rebeka była aż tak wylewna i skora do rozmowy.

- Wtedy po raz pierwszy się kochaliśmy. Na tylnym siedzeniu pick-up’a straciłam z nim dziewictwo. Moja matka poprosiła go, żeby zawiózł mnie do miasteczka, na przymiarkę sukni ślubnej. Za miesiąc miałam wyjść za mąż. Nigdy tam nie dojechaliśmy, skręciliśmy w las i zatrzymaliśmy się niedaleko opuszczonej farmy. Był jak dzikie zwierzę, olbrzymi i nienasycony, wtargnął we mnie ledwo gdy podniosłam sukienkę. Wiedziałam, że zawsze tego chciał. Był dużym mężczyzną o niewyszukanych manierach i niedelikatnych ruchach, zupełnie innym niż Gabriel. James nigdy nie nauczył się, co to jest namiętność. Krwawiłam jeszcze przez tydzień i trudno mi było nawet usiąść.

Kobieta mówiła cały czas bez cienia emocji, niemal sennie, zapatrzona w dal, przebywając gdzieś pomiędzy teraźniejszością a przeszłością.

- Zgwałcił cię?

- Sama poprosiłam go, żeby zjechał z drogi. Tak się musiało stać, oboje o tym wiedzieliśmy, nie potrzebowaliśmy nawet słów, żeby to zrozumieć. Tak już po prostu jest. Dwa dni później wzięliśmy cywilny ślub, a potem ojciec wyrzucił nas z domu. Zabawne, zamieszkaliśmy na farmie, która była jedynym świadkiem naszego pierwszego seksu. Zresztą każdy następny raz też był tak samo gwałtowny i ostry. James miał w sobie coś ze zwierzęcia.

- A co z Gabrielem? Jak mu wytłumaczyłaś, że na miesiąc przed ślubem wyszłaś za mąż za innego? Że poślubiłaś własnego brata?

Rebeka wzruszyła ramionami. Od miesięcy starała się wytłumaczyć pani doktor, że wszystko, co stało się w jej życiu, stać się musiało, dlaczego więc zadawała wciąż takie pytania? Czy to ważne, co stało się z Gabrielem? Co stało się z Jamesem? Co stało się z nią? Wszystko jest dziełem fatum, nie da się tego wyjaśnić. Każdy na tej planecie jest dotknięty piętnem samotności, nikt nigdy nie zrozumie sensu swojego życia, ani czyjegoś życia – dlatego też konieczność i zasadność istnienia takiego zawodu, jak psycholog czy psychiatra jest mocno wątpliwa. Rodzimy się sami, żyjemy sami i umieramy sami.

Sesję terapeutyczną nagle przerwało pukanie. Przystojny mężczyzna w garniturze poprosił doktor psychiatrii na zewnątrz. Rebeka została sama. Jak zawsze.
*

- Jak ci z nią idzie? – zapytał mężczyzna, gdy oboje stanęli po drugiej stronie weneckiego lustra, przyglądając się siedzącej nieruchomo Rebece.

- Szczerze mówiąc kiepsko. Nie zanotowałam żadnej poprawy, zachowuje się tak samo od samego początku. Apatyczna, dodatkowo otępiała przez leki psychotropowe, spokojna. Potrafi dużo powiedzieć o sobie i swoich uczuciach, nazywa stany emocjonalne, jest świadoma wszystkiego, co się dzieje, ale odnoszę wrażenie, że dla niej to tylko wiedza podręcznikowa. Zupełnie, jakby mówiła o sobie, ale jednocześnie o kimś innym. Nie umiem do niej dotrzeć. Żadne wspomnienia, żadne wyznania, nie wzbudzają w niej emocji. Nie żałuje, nie tęskni, nie ma nadziei, ani radości, nawet gniewu w niej nie ma. Przyjmuje wszystko „na klatę”, co ma być to będzie, co się stało, to być musiało i tak w kółko. Nawet leki nie wpływają na jej psychikę. Ech...

Kobieta wyraźnie pozwoliła sobie na nieprofesjonalne zwierzenia zawodowe. Przypadek pacjentki Marquez ciążył jej już od kilku miesięcy, a brak przełomu w sprawie doprowadzał ją do szału.

- Przyznała się chociaż?

- Nie. Ta sama historia od czasu rozprawy.

- Posłuchaj... – mężczyzna przysunął się bliżej, wchodząc w poufały kontakt z kobietą i zniżył nieco głos – Mówiłem ci kiedyś o tej terapii grupowej. Wiem, że taki przypadek to dla ciebie wyzwanie zawodowe i pewnie nie będzie ci łatwo zrezygnować z tej sprawy, ale może pomyślisz nad tym? To nowatorska metoda, właściwie dopiero niedawno zaczęto ją stosować, ale słyszałem, że mają świetne rezultaty. Wiesz, tej Marquez przydałaby się taka więzienna terapia grupowa, w zetknięciu z innymi będzie musiała się otworzyć... Wiesz o co mi chodzi? Zostawię ci dokumenty do wypełnienia. Może się namyślisz i dzięki temu przekonasz naszą morderczynię, że ludzie to nie monady bez okien.

Gdy odwrócił się tyłem, zmierzając do wyjścia, na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. Dobrze wiedział, że pani doktor zrobi wszystko, by pozbyć się pacjentki wzbudzającej w niej ogromne poczucie niespełnienia w pracy zawodowej. Chwilę później Rebeka Marquez bezwiednie podpisywała kolejne podsuwane jej papiery. Z niewielkim zainteresowaniem słuchała o nowatorskiej metodzie leczenia w terapii grupowej. Co ma się wydarzyć i tak nadejdzie, bez względu na to, czy będzie tego chciała, czy nie. Tłumaczenia były zbędne.
 
Milly jest offline