Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 19:45   #4
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Huntsville zabijało go powoli. Bezczynność rozpuszczała jedyne co mu pozostało. Wspomnienia. Nie wypuszczali go nawet do gen popu z uwagi na wyroki. Miał prawo jedynie do godziny spacerniaka dziennie. Ustrojony w łańcuchy, pasy, kołnierze chodził jak pies na smyczy po okręgu sali gimnastycznej, obserwowany przez snajperów. Dwadzieścia trzy godziny w niewielkiej celi. Na początku odwiedzała go jeszcze Pani Psycholożka, jak ją nazywał. Młoda dziewczyna tuż po studiach, z misją ratowania świata przez resocjalizację psychopatów. Była jedyną osobą, która słuchała go, wręcz chciała by gadał. Więc milczał. Na początku przychodziła do celi ze strażnikiem, potem jak już jej zaczął coś opowiadać, spotykali się tylko przez pancerną szybkę. Wszystko byle tylko zabić rutynę. Dziewczynkę chyba szybko naprostował z jej złudzeń, wspomnienie obrzyganej szybki i panicznej ucieczki było całkiem zabawne.

Wspominał cały dniami, to go trzymało przy życiu. Obrazy na początku ostre i jasne, rozmywały się, traciły swoją moc, blakły. Ogień przygasał, rzadko udawało się znów poczuć jego siłę. Jednak ich pierwszy wspólny moment, który jak mawiała Jill zespolił ich na zawsze, ciągle był ostry. Jej twarz zmieniała się, zamiast jedenastolatki widział ją taką, jaką zapamiętał z sali sądowej.



Świadomość że jest tak blisko niego, w innym skrzydle kamiennego czyśćca sprawiała mu niemal fizyczny ból. Duma w jej oczach zauważona tam w sądzie, była dla niego całym światem.

Pani Psycholożka nie rezygnowała. Spędził dwa miesiące na namawianiu jej aby udostępniła mu kopię „Wspomnień z celi śmierci”. Quid pro quo. Miał co opowiadać, więc mała to była strata. Udawał „poprawę”, sweet tap dancing Christ, raz nawet się popłakał. Zanim się połapała w czym rzecz, zdążył się już nauczyć książki Jill niemal na pamięć. Wspomnienia wybuchły feerią nowych barw! Znów ogień go palił, pożoga szalała! Niemal znów czuł w sobie moc zniszczenia świata. Chodził po celi jak dziki zwierz w klatce. Porównanie na pewno spodobałoby się Pani Psycholożce, to o czym myślał już pewnie mniej.

Po tygodniu wróciła, czym zdziwiła go jednak odrobinę. Przyniosła dokumenty, kontrakt z Umbrella Corp… efektywna terapia przy pomocy eksperymentalnych środków farmakologicznych… resocjalizacja natychmiastowa… załączniki, aneksy, klauzule. Studiował wszystko dokładnie zgodnie ze swoim prawniczym wykształceniem, ale już z góry wiedział że się zgodzi. Szansa choć na kilkudniowe wyrwanie się z Huntsville przez cyrograf z diabłem? Gdzie mam się podpisać Pani Psycholożko? Brednie o amnestii i wyczyszczeniu akt skwitował tylko krzywym uśmieszkiem. A potem się dowiedział, że w programie znajdzie się także Jill.

***

Przychodził powoli do siebie. Urwane głosy rozmów dochodziły jak spod wody, zniekształcone, o ton niższe. Otworzył oczy i szarpnął się gwałtownie. Pasy na kostkach, nadgarstkach i tułowiu skrzypnęły tylko lekko, zaciskając się i dusząc w zarodku instynktowny odruch ucieczki. Gdy zdjęto wszystkim worki, od razu odszukał ją wzrokiem. Odwzajemnił lekki uśmieszek. Fire walk with me!

Przyglądnął się pobieżnie pozostałym „wybrańcom”. Doktor Lechner wzbudził jego zainteresowanie. Początkowo traktował całą to wyprawę jako sposób na wyrwanie się z rozmiękczającego umysł Huntsville. Potem spotkanie Jill powodowało, że… to wszystko przestawało być tylko ciekawe. Bajki o amnestii pozostawały nadal bajkami. Gdziekolwiek stąd wyjdą, to tylko nogami do przodu. Nikt nie organizuje legalnych inaczej badań pseudonaukowych na więźniach i pozostawia świadków. Krzyki niektórych „wybrańców” o ich niewinności utwierdzały go w tym przekonaniu. No, ale jak przed śmiercią będzie się można zabawić, to czemu nie?
Niemalże roześmiał się słysząc o halucynacjach, co to niejednego doprowadziły na skraj szaleństwa. Pan Lechner, który przed chwilą pewnie zamknął jego teczkę, miał bardzo interesujące poczucie humoru. Jill miała rację, pora się zabawić!
 
Harard jest offline