Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 20:47   #5
Ghoster
 
Ghoster's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodze
- Ja... - Wybąkał wstydliwie starzec, sięgając wychudzoną, drżącą dłonią w kierunku kawałka chleba podanego mu przez Davyego. - ...Dziękuję. - Rzekł, lekko się garbiąc. Wziął jeszcze od Aotha konserwę i otwieracz. Może i zmniejszyło to jego porcje, ale skoro był już koniec podróży, praca mogła się znaleźć szybko, szczególnie w Złomowie, szczególnie dla kogoś takiego jak on.
Starzec zaczął niepewnie gryźć chleb, widać było, że utracił ponad połowę zębów i jedyne czego używał, to zachartowane dziąsła i lewe siekacze.

- Jesteśmy na miejscu! - Powiedział Houd, zaglądając do środka karawany, wyściubiając łeb tuż koło biedaka. - Macie jakieś pięć minut i staniemy, dalej się pożegnamy. - Powiedział. Wszyscy patrzyli wprost na niego, ale nie jak na rosłego człowieka o kruczo-czarnych włosach i piwnych oczach, a jak na dobrego przyjaciela, dzięki któremu nie trzeba było samemu męczyć się na pustkowiach.
Szczególnie dziękował mu w myślach Jeff, wiedząc, że mnóstwo lat spędził na pustyni. W końcu należał mu się za to wszystko luksus, w końcu pojechał karawaną i postanowił, że miasto w którym się usadowił niegdyś, potrzebuje lekarza, którego stać na karawanę, a nie wątpliwego człowieka, co to przyszedł tu piechotą przez pustkowia.
Chwilę później Houd odsłonił przednią część płachty, tak, że zza pakunków, które znajdowały się pomiędzy przewoźnikiem a biedakiem, dało się ujrzeć miasto.

Nareszcie, po takim czasie, widzicie to. Z początku wyglądało jak miraż wyrastający wprost z pustynnych równin, jednak to co widzieliście było prawdziwe. Miasto z krwi i kości, a raczej benzyny i metalu. Pojawiło się po prostu przed waszym wzrokiem, ukazując sterty pojazdów, silników, ekceleratorów, baterii i śmieci układających się razem w mury, które wyznaczały granicę pomiędzy niebezpieczną dziczą a, mimo wszystko także niebezpiecznym, przystankiem cywilizacji. Pośrodku widniała brama, masywne przejście wyżłobione w ładunkach ciężarowych, przynajmniej czterech, na górze sterczały rury z których unosił się dym, a przed wejściem oraz w jego połowie przy stoliku siedzieli strażnicy w wytartych pancerzach wykonanych ze skóry i obłożonych metalowymi płytkami, mniej więcej równomiernie i każdy tak samo, by wyglądali podobnie.
Zszywacz widział już to miasto, jednak nadal robiło wrażenie. Było jednym z największych, jakie wszyscy pasażerowie karawany widzieli kiedykolwiek.
Złomowisko niespełnionych marzeń...
 
Ghoster jest offline