Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 08:45   #12
zodiaq
 
Reputacja: 1 zodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodzezodiaq jest na bardzo dobrej drodze
Taksówka przebijała się przez zakorkowane ulice. Było słonecznie...pogoda wywabiła na zewnątrz masy ludzi, chodniki były przeludnione.
Wdrapywał się już po schodach. Grupa rozwrzeszczanych dzieci, o mały włos nie zrzuciła go na dół schodów, nie miał ochoty zwrócić im nawet uwagi...całe jego myśli pochłaniał teraz Malcolm i ten przeklęty sztylet.
Wcisnął dzwonek...zero odzewu.
Nerwowym ruchem uderzył jeszcze trzy razy, dźwięk przekręcanej zasuwy rozbrzmiał na klatce schodowej, drzwi się otworzyły.
Malcolm wyglądał co najmniej strasznie, ogólna bladość i fioletowe cienie pod oczami zdradzały nieprzespaną noc:
-Ciężka n-noc?- powiedział uśmiechając się i starając ukryć swoją nerwowość...
Malcolm uśmiechną się niemrawo:
-Herbaty?- głos był znużony.
Wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi....usiadł.
Bandaże na ramionach jedynie upewniły Douglasa w jego przekonaniu
"Tak...to był fatalny pomysł"
Siedzieli przy stoliku, chwycił za jedno z ciasteczek, zamoczył je w parującej herbacie po czym zaczął przeżuwać obserwując Malcolma...panowała dziwna cisza...
"Normalnie zapytałby nas chociaż o sesję, hę?"
- Cholera...Leo, wybacz. Nie wiem jak ci to powiedzieć. Zgubiłem twój sztylet. Przepraszam. Zwrócę ci jakoś pieniądze. Wymień sumę.
"Kłamie, jestem pewny"
Sytuacja stała się napięta...powietrze było ciężkie, serce uderzyło mocniej
"Uspokój się"
Malcolm wyglądał na mocno skupionego, tak jakby cały czas badał reakcję Lyncha, który powoli wstał i ze szklanką w ręce zaczął przechadzać się po pokoju:
-Nie ma problemu...
"Pod żadnym pozorem nie możesz się teraz jąkać...jeden niewłaściwy ruch i będzie z tobą źle"
-...właściwie to jakaś tania replika...wiesz, pamiątka po Profesorze, kiedyś przywiózł mi ją...nawet nie wiem z jakiego kraju- uśmiechnął się starając rozluźnić nieco atmosferę- swoją drogą, przytulnie tu u ciebie...
Ostrożnie stąpał po cienkiej linii dzielącej go od wybuchu przyjaciela...tak...wystarczyło spojrzeć w oczy...żądza mordu...krwi...nieprzebrane pokłady agresji, kawałeczek po kawałeczku niszczone poprzez rozmowę...zwykłą, bezsensowną rozmowę...studia...rodzina...alkohol...
W pewnym momencie Malcolm wyraźnie się ożywił...był inny...agresja została rozładowana.
"Nie myślałem, że obejdziesz się bez bójki"
Sztylet był już w torbie...męski, silny uścisk dłoni, podziękowanie za wizytę, uśmiech na pożegnanie...to było tak proste...a zarazem tak nierealne...oczyma wyobraźni widział siebie zwisającego z okna mieszkania Moore'a,,,
"Mało o nas wiesz"
Wyszedł na ulicę...tabuny ludzi ciągle człapały...z jednego punktu do drugiego...nie mając o niczym pojęcia....złapał taksówkę.
"Dla nich to po prostu wiadomość sprzed dwóch dni...nie dotyczy ich, większość o tym nie pamięta, bo kto zawracałby sobie głowę psycholem, który zadźgał kobietę, gdzieś w opuszczonym i zapomnianym zauku miasta?"
Wyciągnął papierosa...
-Hej chłopcze, tu się nie pali!
Nie zareagował, umysł zaćmiły wyrzuty sumienia...czy to możliwe, że przez coś tak błahego jak kawałek stali człowiek może zostać maniakalnym psychopatą?
Wysiadł...
Wpadł do swojego mieszkania...swojej ustroni...azylu.
Kawałki potłuczonego szkła chrzęściły pod naporem ciała.
Załadował rewolwer, po czym razem z małą paczką naboi władował go do kabury,,,ta spoczęła między książkami w torbie...
Sztylet...leżał tam, już będąc u Malcolma to zauważył- broń była inna. Lśniła...matowe kolory ostrza ustąpiły miejsca blaskowi.
"Nie, nie podoba mi się to"
Z kawałkiem bułki w ustach wybiegł znów na zewnątrz...promienie słońca bezlitośnie oblizywały jego kark...torba mu ciążyła...i nie chodziło o wagę....
Biegł...nie chciał tracić czasu na taksówkę...wymijając przechodniów i powoli wchłaniając bułkę suną ku szpitalowi, w którym leżał Stypper...
"Musimy wszystko mu opowiedzieć, sny, zjawy, przywidzenia, spotkanie z Malcolmem, jego przemianę i blask..."
 
zodiaq jest offline