Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 18:41   #6
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Dobrze jednak było mieszkać na Piccadilly Circus. Blisko, szybko i przyjemnie. Z kamienicy można było podpatrywać miejskie życie, a jednocześnie nie zostało się pozbawionym szczypty prywatności. Odległości skróciły się dzięki takiemu dobremu sąsiedztwu na tyle przyjemnie, że z hotelu Avondale przejście do domu można było porównać do spaceru w parku.

I wreszcie we własnym domu. Jak na dom przystało, musiał być twierdzą, nawet symboliczną. Deus Ex Machina, niezwyczajny strażnik domu, doskonale spełniał swoją funkcję. Choć nie był na pierwszy rzut oka widoczny, jego obecność zaznaczała się na przykład automatycznie zamykanymi drzwiami czy sygnalizowaniem: Witam w domu, panno Fogg. Arabella znała na wylot owy system i prawie zawsze potrafiła przewidzieć, co lada moment może się stać.
Mieszkanie panny “Hinduski” żyło w sąsiedztwie z terytorium pana Thomas’a Fogga, brata Belci i scjentysty z zamiłowania. Nawet pewien wypadek, który zdarzył się w przeszłości, nie przeszkodził mu w rozwijaniu zainteresowań, choć w wyniku nie tylko gorącej pasji nie opuszczał prawie w ogóle swojego mieszkania.

- Z łaski swojej, sir Wisdom - rozległ się zimny, metaliczny głos ze strony izby pani detektyw. - Proszę tu nie wpychać swoich... przewodów - zjadliwie syknięcie. - To inaczej je wyrwę je z rdzenia, i to wraz z silnikiem i resztą flaków!
O ile rodzeństwo żyło ze sobą w zgodzie, to Machiny strzegące domostw egzystowały ze sobą jak pies z kotem. I bynajmniej ograniczono tu darcie kotów i wycie psów na wypadek przeciążenia urządzeń.

- Panienka Fogg potrzebuje fachowej opieki. A nie nerwuski, która nie umie trzymać manipulatorów przy sobie. Proszę sobie wyobrazić panienko, że Fury znów próbowała ulepszać potrawy. Doprawdy, co za skandaliczne zachowanie.-- równie chłodny, acz o wiele bardziej opanowany głos Wisdoma dobywał się z drugiej pary głośniczków. - I znowu wpychała się do tych części domu którymi JA się opiekuję.
- Że co proszę? - prychnął sarkastycznie zespół głośników po drugiej stronie barykady. - Sir niechaj zajmuje się swoją częścią, a nie wtrąca się tam, gdzie zarozumialca głosu nikt nie potrzebuje. Poza tym lady Fogg nie jest małym dzieckiem, żeby bez przerwy mieć ją na kojcu.

- Cisza!! - huknęła tym razem jejmość Arabella. - Skaranie boskie, że nie można mieć nawet chwili spokoju. To jest dopiero skandaliczne, że dwójka jaśniepaństwa nie potrafi normalnie się porozumieć, tylko wydziera się jak rozpieszczone dzieci. Proszę się uciszyć natychmiast albo przerwę wam dopływ energii. - panienka postawiła ultimatum dwóm niewidzialnym stróżom domu. - Nie tylko opieka, ale i poszanowanie prawa do milczenia albo zapewnienia spokoju mieszkańcom, a tego coś obecnie nie otrzymuję - uśmiechnęła się przymilnie. - ani od jednej, ani od drugiej strony.
- Tak. - odparły chóralnie obie osobowości.
- To dobrze - następnie zanuciła wesoło w odpowiedzi Bella. - Ach, jak przyjemnie, nareszcie cicho jest...
- Sir Wisdom, czy ktoś podejrzany kręcił się na klatce? - rozległo się pytanie ze strony pani Hinduski.

- Nie madame, ale Fury znów uaktywniła gargulce strasząc przechodniów, więc...nikt nie śmiał się kręcić. - odparł Wisdom.
Bella roześmiała się.
- No to ładnie, Fury.
- O, do moich usług, panienko. I moje działania bynajmniej dają jakiś skutek w przeciwieństwie do czczej paplaniny - zgrywała skromnisia Machina pani Fogg.
-O taaak...znowu będą skargi ze Scotland Yardu za zakłócanie porządku.- odparł ironicznie Wisdom.- I znowu trzeba będzie się tłumaczyć...awarią systemów obronnych.
- Gadajcie zdrów, mister. Nie mogę też mieć własnych rozrywek? Zresztą, co to za problem udawać popsutą, skoro rzekomo nawalam? - oznajmiła wyzywającym tonem i sarknęła zanadto.
-Powiem paniczowi Tomowi, żeby zrobił ci przegląd....całościowy. Może przypadkiem coś uda się...zgubić....jakąś część.-odparł zdecydowanie za wesoło Wisdom.
- Sir Wisdom, może pan sprawdzi, czy nie ma pana gdzieś na przeglądzie, albo hmm... w kuchni? - Fury kontynuował szlachecką gawędę.

- I tak cały czas! Panienko Fogg, Fury nie dba... Fury lekceważy swoje powinności.- Wisdom zignorował drugą osobowość, zwracając się do Arabelli.
- O, sir Wisdom, proszę się tak nie denerwować, bo układy się panu przegrzeją.
- Wyłączam prąd! - zawołała donośnie Arabella. - Wyciągnę kaganek z szafy i w staroświecki sposób oświetlę sobie pokoje! Będę przy świecy pracowała przy sprężynach, gwintowała i spawała! Ale ja samolubna jestem - ciągnęła dalej. - tak samolubna, iż uwielbiam ciszę, a potępiam niedotrzymywanie obietnic. Ale trudno - tutaj panienka wrednie się uśmiechnęła.
-Eeee...już będziemy cichutko, prawda Fury?- wyjęczał nerwowo Wisdom.
- O, tak, tak - popierała owe stanowisko Fury, równie niespokojnie.
- Wybaczcie, waćpaństwo, ja wracam do własnych spraw. Pani Fury, sprawdzajcie hol, czy ktoś obcy będzie się tu kręcił. I błagam - żadnych wrzasków, pisków, wybuchów nie chcę więcej słyszeć. Rozumiemy się?
-Tak.-pod tym względem obie Deus ex Machiny były zgodne, znowu.

Ostatecznie, ku uciesze dwóch Deus Ex Machina, zrezygnowała z wyłączenia prądu. Nie powróciła do czasów średniowiecza, gdzie światło musiałaby pozyskiwać z pomocą świecy, knota i krzesiwa. Sentymentalizm musiała jednak odłożyć na bok. Przecież poważniejsze pracy wzywały, a życie toczyło się dalej.

Pani powoli przygotowywała się do podróży, nie tylko w kwestii bagażowej, ale także i mentalnej. Wyprawa ukazywała się jako fascynująca, ale i niebezpieczna przygoda, a przede wszystkim zadanie powierzone z rządu. Z rąk królowej oraz stanu wyższego może wynieść wyższą reputację, ale tam - w perle Wszechimperium - przede wszystkim może stracić życie, a nie odpoczywać.



Sytuacja uruchomiła na raz proces pakowania niezbędnych ubiorów, sprawdzenia broni czy też powiadomienia o planach brata. Tak na wypadek, żeby ktoś chociaż jeden nie wszczynał paniki czy niepotrzebnych poszukiwań.
Rozejrzała się po pokoju. Nie panowało nigdzie tak zwane pobojowisko, co oznaczało , że wielki dramat i konflikt pomiędzy Fury i Wisdom nie przeniósł się do jej czterech kątów. Co za szczęście, że Fury “tylko” postraszył piechurów, przynajmniej uratował majątek swojej pani. Ogień zaczął się tlić w kominku, a to było również zasługą krnąbrnej aparatury, która potrafiła nie tylko się irytować, wykłócać z sir Wisdomem o niemal wszystko, co miało prawo w dowolnych sytuacjach zaistnieć czy straszyć Bogu ducha winnych przechodniów. W mieszkaniu nie panowało wcześniej zbyt wiele ciepła, zatem Machina wykonała dobrze swoją robotę.

Po spotkaniu z sir Roger’em Arabella padła na fotel stojący na przeciwko komina. Ekwipunek na drogę leżał na łóżku, które stało w kącie obok sekretera. Rozporządziła czasem tak, ażeby się przygotować, a jednocześnie móc cieszyć się ostatnimi dniami w Londynie.
Jakieś pół godziny później zajrzała do swojego brata, Tom’a, by sprawdzić, co u niego słychać.

Thomas Fogg jak zwykle przebywał w pracowni...

Mieściła się ona w podziemnej części i na zapleczu domu i była swoim „królestwem” brata Belci. Potrafił w niej przesiadywać całymi dniami i gdyby nie przypomnienia Wisdom'a i Fury, zapewne nigdy by jej nie opuszczał, nawet na posiłki...o których de facto, często zdarzało mu się zapominać. I gdyby nie Deus ex machiny i troskliwa opieka siostry, pewnie by się zagłodził na śmierć.
Obecnie z entuzjazmem, przerabiał silnik.. Otarł pot z czoła.


Twarz osłonięta w połowie aluminiową maską, przyglądała się rozłożonym na stole częściom. Nie zauważył wejścia Arabelli. Rzadko cokolwiek zauważał, gdy był zajęty pracą.
- Witaj, Tom - przywitała go u progu jejmość Belcia. - Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam.
Uf, zabiedził się ostatnio - najwyraźniej maszyny były dla Tom’a dosłownie całym światem.
-Nie...jasne, że nie ...właśnie przeprowadzam obliczenia dla nowych skrzydeł. Pomyślałem że aerodynamika skrzydeł jaskółki będzie lepsza do zastosowania niż...projekty oparte na motylach i ćmach.- Thomas spojrzał na siostrę, po czym wskazał na rozłożone części i płachty materiału na ramie z drewna balsy.
- Też tak sądzę - zgodziła się z nim Belcia. - Mam coś ci jednak do zakomunikowania. Pierwsza sprawa to taka, że pójdziesz do mnie i sobie coś zjesz. A druga to taka, że za cztery dni wyjeżdżam do Indii i wtedy mnie nie będzie... nie wiem, do jakiego czasu.
-To już minęła pora obiadu? Nie zauważyłem.- zdziwił się Thomas, po czym spytał.- Jedziesz? Gdzie i po co?

- Ba, ale nie tylko dla ciebie zaczęła się już teraz pora obiadu - mrugnęła. - Słyszałeś może o zaginięciu sir Georga Edens’a ?
-Kogo?- spytał zdziwiony braciszek. Jak zwykle wykazywał totalną ignorancję wobec wszystkiego, co nie kręciło się wokół obszaru jego naukowych zainteresowań.
- Rezydował w Indiach, miał wysokie stanowisko społeczne - Bella pobieżnie opisała mu sytuację, żeby go nadmiernie nie zanudzać polityką, która go rzecz jasna, nie interesowała. - Zaginął podczas polowania i zrobiła się nieprzyjemna afera. Dlatego tam jadę.
- A co ty wolisz siostrzyczko?- spytał Thomas i westchnął.- Oni nie potrafią żyć bez siebie...cóż...funkcjonować. Choć żadne z nich się do tego nie przyzna.
- Na razie z tego co obserwuję, to oni nie potrafią “żyć” bez tego darcia kotów - odparła, przysłuchując się awanturze.

-Póki drą koty z dala od mego sanktuarium to mi to nie przeszkadza...zawsze można by na noc wyłączać moduł mowy u obu Deus ex machina. A tak przy okazji, naprawdę chcesz się zająć polityką?- zdziwił się Tom, wzdrygając nerwowo. Dla syna państwa Fogg, polityka był czymś, od czego mądry człowiek trzyma się na odległość kija...bardzo długiego kija.
- Nie zajmuję się polityką, Tom, tylko śledztwami, a to nie jest byle jakie zadanie - natomiast jejmość stwierdzała, że polityka wszędzie potrafi się wepchać niezależnie od wykształcenia narodu czy też jego głów. - Zaginął naprawdę ważny urzędnik. Gdybym nie poszła go szukać, to kto wie... Może nie otrzymałbyś księżycowego metalu do badań? Może na przykład podbierałyby nam Ruski kruszce? A może odcięliby nam gaz i prąd?

-Eee tam. Sam bym wytworzył sobie prąd. Miałem gdzieś nawet projekt...a tak... prądnica na chomiki. Nieudany pomysł z czasów, gdy miałem dwanaście lat. Ale po przeróbkach, jestem pewien, że by zadziałała.- Thomas zszedł z polityki na poletko, które dobrze znał. Po czym spytał.- To kiedy zamierzasz wyjechać?
- Chyba na jakąś bardzo sporą ilość chomików. Zresztą kołowrotków i akumulatorów też potrzebowałbyś niemało, może prądu wystarczy na en lat - skwitowała spokojnym Belcia. - Za cztery dni jadę.
Arabella otwierała wtenczas drzwi do własnego, małego, ale przytulnego mieszkanka...
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 26-08-2010 o 08:05.
Ryo jest offline