Cillian Mahone
Dobrze się stało, że potwór zrezygnował z przerobienia jego towarzyszy na karmę dla ryb i wrócił do swojej siedziby, czymkolwiek by ona nie była. Co prawda, Cillian nie brał udziału w walce i pozostając na lądzie raczej nie był nią zagrożony, ale mimo wszystko...
Jego doktryna walki zawierała się bowiem w stwierdzeniu, iż czego nie możesz zabić ciosem w plecy, omiń to albo stań po jego stronie.
Jako, że stanięcie po stronie zeugla nie wchodziło w grę, wybór był dla niego oczywisty. - Czy my, kurwa, wyglądamy ci na siostry miłosierdzia? - warknął do Havelocka.
Gość mógł ich wkopać w czasie kontroli mytników nieudolnym kłamstwem, a dopiero co omal nie spalił łajby razem ze wszystkimi na pokładzie. Cillian nie mógł się zdecydować, czy uznać go za idiotę czy sabotażystę. Osobiście wolał to drugie. Idioci są nieprzewidywalni, a przez to stanowią większe zagrożenie. Dla siebie i innych. - Za tę twoją krypę zaraz się weźmiemy, najpierw ustalmy, co zrobimy z tą pieprzoną trumną. To mackowate kurewstwo wciągnęłą ją pod wodę i chuj wie, gdzie się z nią zadekowało. Nawet jeśli wypełniona byłaby złotem, nie warto by się po nią pchać. A nie jest. Może więc zostawmy ją skurwielowi? |