Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 22:04   #9
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Salim

Kaszel. Kaszel był obecnie szczytem fizycznych możliwości Salima, który oporządzony przez zeugla jak wigilijny karp zdychał w przybrzeżnym mule. Opalał się na słoneczku schnąc po podwodnym spacerze, ale siły jakoś nie wracały. Pewnie konieczna byłaby wielotygodniowa rekonwalescencja, gdyby nie wściekłość, która ogarnęła kapłana, gdy usłyszał, że bestia, z którą się mocował odpłynęła nieniepokojona do podwodnych ruin. Gdyby tak każdy odpiłował choć jedną małą mackę! Karłowaty kraken powinien robić za eksponat w jakimś prowincjonalnym zwierzyńcu, a nie baraszkować wśród fal. Rozeźlony Baklun momentalnie odzyskał rezon i zerwał się na równe nogi, gotowy do dalszej akcji. No, może nie tak całkiem gotów, ale już wyraźnie podreperowany.

"Upieczemy tego ziemniaczanego stworka, kwestia czasu" - kleryk mówił powoli, skupiając większość uwagi na ranach Luiggiego - "Będzie się trzeba trochę podleczyć, a jutro dokończę tę sztuczkę z rzeką, którą dziś mi przerwano. Obniży się poziom wody".

Salim obandażował nieprzytomnego opryszka na tyle na ile umiał i udał się na stronę, aby odmówić krótką modlitwę. Magia była w tym miejscu potężna, ale kto wie, na jak długo starczyłoby Baklunowi sił. Lepiej było zawczasu zaklepać sobie boskie leczenie ran, a innym pomóc opatrunkiem i dobrym słowem. Przywrócony do zdrowia Salim mógł po parogodzinnym odpoczynku znów zabrać się do klepania pacierzy i potyczek z potworami z głębin. Było trochę czasu, by poleżakować.
 
Panicz jest offline