Warknął z zadowolenia na widok płomiennorudej zapominając na chwile o celu w jakim się tu znalazł.
No dobra-zganił się w myślach i położył łokcie na stole podpierając podbródek dłońmi. Zarost kuł go w ręce a buty uwierały, mimo tego zachowywał kamienną powagę wsłuchując się w delikatny niczym szelest liści głos Kopacza.
Mimowolnie zamruczał zupełnie jak nie pies.
Nie spojrzał nawet na teczkę, którą mu wręczyła.
Cholera, jak ona się nazywa, Vorka, Vorkan?
Nagle obraz zafalował i jej postać rozmyła mu się przed oczyma. Przetarł oczy ze zdumienia i zobaczył jak z gracją kroczy z powrotem do pulpitu.
Mimowolnie zajrzał do akt.
Wszystko jasne – podsumował -załatwić Ghula i robić za obstawę. Spoko. Którzy to? - rozejrzał się po lobby wypatrując swoich partnerów.
Jakaś latynoska pomachała mu szczerząc zęby.
Odmachał jej ukazując swoje,równiutkie i białe.
Stała w towarzystwie jakiejś laluni i przepitego męta.
Sama też wyglądał obiecująco.
Dobra dzikusie-znów musiał przywołać się do porządku.
Zanim podeszli zdążył już zdjąć buty i schować je do plecaka.
Uścisnął wyciągniętą dłoń i skrzywił się w uśmiechu kiedy zajechało trupem. No może nie takim dosłownie, ale czerwona lampka zapaliła się w jego głowie.
Faceta nie miał ochoty wąchać. Samym zapachem mógł się odurzyć. Poza tym wyglądał na kogoś kto średnio panuje nad emocjami. Co w tym dziwnego, skoro obok ma samicę alfa i… . Dolores, na dźwięk tego imienia kiedy podała je Kopacz, aż zadrżał. Przez głowę przeleciały mu wszystkie warte uwagi obrazy z „Opętanych miłościa”, ale ta Dolores w niczym nie przypominała tej z książki. Widać miał marna wyobraźnie.
Apetyczna, mięsista latynoska uścisnęła mu dłoń.
Jazda samochodem w takim ścisku nie skłaniała dodatkowo do rozmów. Wszędzie walały się puste butelki a do tego nie dało się otworzyć okna.
Cmentarz przywitał jak wybawienie. Zapach drzew i wilgotnej ziemi pozwolił mu odetchnąć.
Krew, krew i ludzkie mięso. Ile krwi mieści się człowieku? Ile można wychłeptać z rozszarpanego gardła?- spojrzał na swoje ręce, nie były czerwone.
Wciągnął powietrze głęboko do płuc oswajając się z aromatem zbrodni. Ciał już na szczęście nie było, ale to co zostało opanowało nim przez chwile i pozwolił sobie odrobinę się w tym zanurzyć.
Uśmiechnął się blado jakby w pogardzie dla swoich instynktów.
Ale bez nich nie złapałby tropu tak szybko.
Dałby sobie rękę uciąć, że Ghul jest w którymś ze starszych grobowców. Słowa CG zdziwiły go, kiedy poinformowała ich, że ten jest już poza terenem cmentarza.
Trop był taki wyraźny. Skąd ma pewność?!
Zaczął węszyć znowu.
Idę-Warknął trochę zły, że mógł się pomylić. Musiał iść głębiej żeby się przekonać.
Ruszyli wszyscy.
__________________ Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Ostatnio edytowane przez Hesus : 25-08-2010 o 10:57.
|