Brus przysłuchiwał się dyskursowi w milczeniu. Dokładniej zaś przysłuchiwał się dyskursowi klnąc pod nosem, obojętny na tor ku któremu dyskusja zmierzała. Miał własne problemy wśród których pierwszym była roztrzaskana, nie nadająca się do żeglugi barka. I brak załogi wciągniętej w odmęt. Lekkość rozmów jego pasażerów również chyba działała mu na nerwy. W końcu nie wytrzymał. - Jak one gęsi bez łba pierdolicie. Nie lza nam się ruszyć! Siekiera jest i to nie jedna a dwie, będzie czym drzewa walić, jeśli mus. I tamę budować myśl dobra, coby jamę odkryć besti. Zeugl, co się inszym bajką zdawał żyw jest po prawdzie, więc trza przestrzec innych i obławę na potworę uczynić. Pewnie i nagroda jaka za bestię jest, ino trza by się zwiedzieć. By jednak nagrodę wziąć trza wprzódy bestię ubić. – tu splunął siarczyście, po czym spojrzał złym wzrokiem na spokojną taflę wody. – A że się kurwie należy, to pewne…
. |